Z zawiechy wybił mnie dopiero mes przesłany od Szejmesa i Plastusia. Krótki txt wprawił mnie w niemałą konsternacyję. Moim nowym druhom najwyraźniej zdawało się, że rozkminili co się dzieje, bo zlepili jakąś teorię o zarażaniu przez ugryzienie.
Że niby jak u Żywych Trupów.
Chwilę myślałem co odpisać, a końcu poprzestałem na krótkim:
"Toście, kurwa, wymyślili..."
Niby stare gity, a bezumne jak rebionoki...
Z drugiej strony, skoro nikt nie wie co tam się właściwie wyprawia, to lepsza taka rozkmina, niż żadna. Pisali jeszcze coś o Vinmarku, coś że mu grzeje na beret i że w ogóle niehalo. Niezbyt skumałem do czego zmierza ich lotna myśl, na razie skupiłem się na czyszczeniu butów z trupiego mózgu.
Nagle coś zaczęło się dobijać do drzwi.
- Ciepłeeee! - zawył po zombiaczemu najwyraźniej ozdrowiały Łysy, po czym zaczął się dobijać do mojej świątyni dumania. Musi go poskładali i trochę wytrzeźwiał, bo pierwsze o czym zaczął nawijać to kolejna flaszka.
- Ciepłe to ty miałeś w rajtach jak ci ryło obijali - zarechotałem otwierając sracz. W jednej ruce dzierżyłem flaszkę od Szejmesa, w drugiej szczotkę ze sracza, którą od jakiegoś czasu próbowałem doprowadzić trepy do porządku. Pierwsze co zrobił Łysy to oczywiście przyssał się do alko. Zabrałem mu po drugim gulu i po zwyczajowej wymianie grzeczności pod adresem swoich matek obaj ruszylimy apiać na dyżurkę. Widok usmażonego Emo był wysoce niepiękny, ale w porównaniu z rozbuconym ryjem gestapowca, to właściwie pikuś. Smatriłem na ścierwo Ventury, któremu nie dalej jak kwadrans wcześniej ratowałem arsz. Nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać.
- Te, Łysy, pa! Zabili Kennego! Dranie! - postawiłem na to pierwsze. Ryknęlimy śmiechem jak dwa esy. Bo w sumie co innego nam zostało. Wtedy zauważyłem co robi Vinmark - Ej Yurgen, znaczy się prze pana Vinmarka, poluzuj trochę zwieracz, bo się trzęsiączki nabawisz! Czas by trochę ryj nachlać i pomyśleć co dalej.
Prolowi najwyraźniej faktycznie odpierdalało. Zagadałem lekko i po przyjacielsku, ale spiąłem się do zrobienia uniku, na wypadek gdyby mi odwinął. Nie to, że Szczota jakiś strachliwy, ale Yuri łapsko ma ciężkie jak cholerny niedźwiedź. Z dwojga złego wolałem, żeby mi piąchnął, niż otwierał na oścież drzwi do naszej zacisznej sztazi-budy i wpuszczał tu to stado pojebów.
__________________ Show must go on!
Ostatnio edytowane przez Gryf : 24-11-2010 o 00:42.
Powód: literówka
|