Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2010, 17:37   #100
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Chwilowo sytuacja została opanowana. Louis został spacyfikowany, i to na dobre, Kamini nie odniosła poważniejszych obrażeń i powoli dochodziła do siebie. Fakt, system przeciwpożarowy narobił nieco zamieszania, jednak nic poza tym.
Już po kilku minutach pani doktor otworzyła oczy, a jej mąż zobaczył w nich coś wyjątkowego. Tak wyglądała, gdy analizowała konsekwencje zlecenia ryzykownej operacji, czy podania eksperymentalnego leku pomimo braku aprobaty kolegów po fachu. Myślała nad tym, lecz tak naprawdę już wiedziała, jak postąpi. Tak było i tym razem.

Jego żona również podejrzewała podłoże wirusowe oraz zauważyła podobieństwa do wścieklizny. Oboje wiedzieli, że to może być dla niej wyrok śmierci, ale i szansa na wytworzenie skutecznej surowicy i przetrwanie. Mimo iż to Kamini była zagrożona, ona lepiej znosiła tę świadomość, może dlatego, że teraz już miała tylko jedno wyjście, a zdawała sobie sprawę z tego, że rozpacz w niczym nie pomoże. Doktor również starał się przyjąć tę wiadomość jak najspokojniej, z ledwością powstrzymał łzy. Przytulił tylko małżonkę do ciebie i ucałował.
W tym romantycznym momencie (czy jest coś bardziej romantycznego niż przejaw miłości i oddania w tak beznadziejnej sytuacji?) oboje dostali wiadomości na WKP. Adresatem był Peter, który siedział z Seamusem w sąsiednim pokoju. Potwierdzali domysły Mahariszich, co ani trochę nie polepszyło im nastrojów, chociaż niewątpliwie utwierdziło ich w słuszności obranego celu: dostania się do laboratorium badawczego na poziomie B.
Wiadomość ostrzegała też przed Vinnmarkiem, który również może być zarażony. Jego wzrastająca agresja robiła z niego jeszcze groźniejszą osobę, nawet nie zmieniając się w drapieżcę mógł w przypływie złości otworzyć drzwi prowadzące na korytarz. Nie trzeba chyba mówić, co by się wtedy stało...

Kamini pobrała próbki krwi zarówno sobie, jak i martwemu Louisowi, gdy jednak zwróciła się z prośbą do barczystego górnika, ten nerwowo odmówił i ponownie zaczął wrzeszczeć na żelazne drzwi, czy też na stado wściekłych krwiopijców znajdujących się po drugiej stronie.

Spojrzał znacząco na małżonkę, nakazując jej nie prowokować niebezpiecznego mężczyzny, gdy jeden z dwóch młodzieńców, którzy przed chwilą wyszli z szatni i niedojrzale nabijali się z usmażonego Ventury, zaproponował Vinnmarkowi alkohol. Górnik chyba jeszcze trawił informacje, idąc w stronę Szczoty zerkał co rusz na trzymaną przez Hinduskę strzykawkę, co doktor postanowił wykorzystać.

- Proszę się nie obawiać, nikt nie będzie musiał oddawać krwi, jeśli nie chce- zwrócił się do wszystkich, chociaż na Yurgenie skupił się najbardziej. Zauważył, że do sali weszło dwóch mężczyzn, którzy jeszcze przed chwilą wysłali im ostrzegawcze wiadomości.- Poza tym, myślę że ten młody człowiek ma trochę racji, musimy się wyciszyć i pomyśleć, co robić dalej, a te odgłosy- wskazał na drzwi- skutecznie nas rozpraszają. Nie ma więc sensu marnować sił i nerwów na tych tam- ostatnie słowa skierował już patrząc dobrodusznie na górnika, niczym dziadek próbujący wytłumaczyć wnuczkowi, dlaczego trzeba postąpić tak, a nie inaczej.

Mężczyzna jeszcze przez chwilę mierzył wzrokiem starego doktora po czym, bez słowa ruszył w stronę łazienek, nie zwracając uwagi na pozostałych. Wydawało się że słowa psychiatry podziałały na niego nader uspokajająco, co było aż podejrzane. Dhiraj nie zwrócił na to jednak większej uwagi. Zamiast tego zwrócił się jeszcze raz do wszystkich zgromadzonych.

- Proszę państwa, niestety teoria o wirusie jest wielce prawdopodobna, prosiłbym więc żebyście dali sobie pobrać krew, próbki pomogą Kamini pracować nad antidotum. Tyle że, żeby to zrobić, będziemy musieli dostać się na poziom B, do laboratoriów. Ma ktoś może jakieś pomysły?- spojrzał wyczekująco po zebranych i dopiero teraz uświadomił sobie, że brakuje jednej osoby. Wiedział od Seamusa, że Nicole weszła do pomieszczenia monitoringu, jednak nic więcej.
- Przepraszam, panna Sanders ciągle jest w tamtym pomieszczeniu?

Nie czekając na odpowiedź sięgnął po swojego WKP i wysłał wiadomość na komunikator pracownika ochrony. Skoro logistyk połączył się z nimi, to i on powinien móc skontaktować się z Nicole.

Panno Sanders, sprawy się komplikują, musimy porozmawiać. Proszę wyjść. Czekamy.


Taką oto krótką wiadomość wysłał do młodej kobiety. Oczekując na odpowiedź, dał sobie pobrać krew. Gdy Kamini pobierała próbki od reszty grupy, on siedział i rozmyślał, zerkając co jakiś czas na WKP.

Wirus. Czy coś mogło się tu przedostać z zewnątrz? Transporty z Ziemi wypadałoby uznać za bezpieczne, ale może jednak ktoś czegoś nie dopilnował? Jeśli tak, jaki to wirus? Nie pasuje do żadnego ze znanych ludzkości, czy więc to możliwe, żeby ewoluował? W tych warunkach, gdzie niektóre minerały zastępowane są syntetykami, gdzie nie ma otwartych przestrzeni, a warunki życia ludzi są ściśle kontrolowane i monitorowane przez odpowiednich ludzi wspieranych odpowiednim sprzętem? Czy to możliwe, żeby atmosfera Ymira była tak niegościnna i niebezpieczna, że nawet wielokrotnie filtrowane powietrze nie jest wystarczająco czyste i po dwóch i pół roku wdychania tych resztek nastaje punkt kulminacyjny i w mózgach mieszkańców placówki zachodzą drastyczne zmiany? To tylko spekulacje, a żadna z nich nie jest nawet w części wiarygodna, co nie znaczy, że nierealna... Zakładając, że to wirus, nie rozprzestrzenia się w powietrzu, gdyby było inaczej, wszyscy byliby już oszalali, jak Louis. Bo od niego zaczęła się ta epidemia w ich gronie. Od Louisa. Tyle że on już po wyjściu z bloku C-120 zachowywał się dziwnie, mamrotał pod nosem niezrozumiałe frazy, tak jak pacjent Kamini odeskortowany na poziom B. Możliwe więc, że na poziomie B pracują już nad szczepionką i surowicą. Ale... Zaraz... W jaki sposób Ventura zaraził się wirusem, skoro nie został ugryziony? Jeśli to dziwne mamrotanie ma związek z chorobą, to został zarażony wcześniej, możliwe że nawet zanim poszedł spać. Czyżby miało to coś wspólnego z nagłym i drastycznym wzrostem przejawów agresji wśród personelu? Oczywiście, że ma. Ale jeśli założymy, że przenosi się to przez wymianę płynów, to jak został zarażony Louis?

Nagłe olśnienie, jeśli tak można nazwać wymyślenie teorii spiskowej o korporacji, która wywołuje zarazę wśród pracowników swojej odizolowanej od reszty świata placówki, zmusiło Dhiraja do działania. Ukląkł przy ciele martwego chłopaka i zaczął rozpinać jego skafander. Liczył, że znajdzie jakieś ślady ukłucia, zadrapania lub nawet ugryzienia sprzed dnia czy dwóch. Niestety, Coś zmusiło go do zmiany planów. A właściwie, nie coś tylko ktoś, a był to sam Louis, który otworzył oczy. Prawdopodobnie nie był zadowolony z faktu, że rozbiera go mężczyzna, jednak biorąc pod uwagę iż jeszcze przed chwilą nie żył, nie powinien był tak żywiołowo reagować. Bo w wypadku trupa, otwieranie oczu to bardzo żywiołowa reakcja.
Hindus odskoczył do tyłu, nim tamten zdołał go chwycić, przewracając się na posadzkę. Pospiesznie odczołgał się do tyłu, niemalże pod samą ścianę, czując jak serce ponownie galopuje jak szalone.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 24-11-2010 o 19:03.
Baczy jest offline