Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2010, 20:30   #63
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Willa Tavarti, Travar



Herbatka ziołowa zrobiona przez orczycę, wypełniała aromatem kuchnię. Sama Damarri pomagała sprowadzonemu głosicielowi przy ratowaniu życia trolla. Trudno nie docenić było obecności Dami, w życiu Tavarti. Była jej opiekunką, nauczycielką życia, gospodynią, przyjaciółką... i kochanką. Była ważna. Gdyby coś jej się stało... co poczyniła Tavi?
Dlatego też rozumiała rozpacz rudowłosej elfki i... niewesołe miny pozostałych członków.
Troll wydał się jej arogancki i władczy, ale pewnie był członkiem ich drużyny. Więcej... był ich szefem. Był dla nich ważny, tak jak Damarri dla niej. No może... nie, aż tak bardzo. Damarri dla niej była ważniejsza, niż troll dla tej grupki.
Krasnolud i wietrzniak siedzieli wyraźnie przybici i ponurzy. Ta cała sytuacja wyraźnie ich przerosła. Byli poszukiwaczami przygód, ale pojawienie się konstruktów i nieumarłego elfa, śmiertelna rana ich przywódcy sprawiła, że obaj stracili jakoś zapał.
- Niezależnie od tego kim jestem, nie nazywam się Altea Rubaric. - zaczęła poważnym tonem - Możecie mówić mi Tavarti. Dla was ważniejsze z pewnością wyda się to, że obecnie Serce Namiętności należy do mnie i nie mam ochoty się z nim rozstawać. Moi przyjaciele i opiekunowie Gherton, - zaczęła dłonią wskazywać swoich towarzyszy - Gromlak i Windy. Mieliście okazję poznać również Damarri i szermierza Acelona, którzy obecnie znajdują się z waszymi towarzyszami na tarasie. A teraz poczęstujcie się kanapkami. Chociaż wolałabym, żebyście zaczęli od przedstawienia się i wyjaśnienia mi, kim do stu piorunów jest Quaalshaner.
Stała nad nimi wypowiadając kolejne słowa, patrzyła jak się kulą niczym zbite psy. Przemawiała już tak nieraz. Była tego pewna. Słowami łamała opór, otwierała innym usta, dodawała odwagi i śmiałości, przekonywała. Dlatego czuła się pewnie w tej roli, tym bardziej, że Serce Namiętności delikatnie ogrzewało jej skórę, wzmacniając charyzmę jej głosu.

Nic dziwnego, że nie protestowali, nie wykłócali się... Nie stawiali oporu. Ani nie zadawali pytań. Spojrzeli po sobie. A następnie krasnolud rzekł.- Krassus Czarny moje imię i jestem podobnie jak Aljarina, marakaninem.- wskazał kciukiem na pokój w którym elfka czuwała nad rannym trollem.- Pochodzimy z Maraku. Jest to jedna z prowincji Thery. Atycjanus Perseconicus- wskazał na palcem wietrzniaka. – Urodził się jako niewolnik na samej Therze. A troll, Grimmar Fullscalli, pochodzi z Talei. Również prowincji therańskiej.
Wietrzniak nieco zgromił spojrzeniem, nadmiernie wylewnego krasnoluda, ale nic się nie odezwał. A czarnobrody Krassus mówił dalej.- Nieważne jest chyba, jak się spotkaliśmy i jak wylądowaliśmy w Vivane. W każdym razie, pomijając Atycjana jesteśmy obywateli Imperium. I dlatego zapewne zostaliśmy zwerbowani przez Quaalshanera. Jest on ksenomantą i to wystarczający był dla mnie powód, by go unikać. Ale Grimmar sie uparł przy swoim. - przerwał na moment, łyknął ziołowej herbatki i kontynuował.-
W każdym razie, Quaalshaner to dandysowaty elf będący jednocześnie właścicielem Szklanego Domu. Jest znana w całej therańskiej dzielnicy gospoda, a raczej pijalnia win. Bowiem tylko wina, tam serwują podawane w dziwaczny sposób. Za to wina z każdego zakątka świata. – machnął dłonią.- Zresztą, to jest akurat nieważne. Quaalshaner jest bogaty. Bardzo bogaty. I dlatego skusiliśmy się na propozycję tego elfa. Kazał odzyskać przedmiot, który masz. Powiedział, że został mu skradziony. I na dowód opisał dokładnie jak skradziony przedmiot wygląda. A że miał to być przedmiot wątkowy, to i sprawę ułatwiał skarb jaki Aljarina zdobyła w kreańskim grobowcu. Jej „Oko Sanepa” potrafi wykryć i po części rozpoznać wzorce wątkowych przedmiotów. - wzruszył ramionami na wspomnienie o Oku, tym bardziej, że wietrzniakowi nie odpowiadało ujawnianie sekretów ich drużyny.- Gdy tu przybyliśmy, dowiedzieliśmy się, że złodziej który ukradł Serce Namiętności, Alfarel Sussinara... zginął w katastrofie statku powietrznego. Dowiedzieliśmy się też, że jedyną osobą która przeżyła to członkini domu kupiec Rubaric. Niejaka Altea. Poszukiwanie ciebie zajęło nam dużo czasu. Byłaś jak duch... Słyszano o tobie, ale nikt nie wiedział gdzie mieszkasz, ani wyglądasz. Byłaś plotką. – głowa krasnoluda opadła.- Twarz skryła się w cieniu. O tym nieumarłym nic nie wiem. Nie tak to miało być. To miała być prosta i czysta robota. A utknęliśmy w spisku, w którym zapewne macza macki jakiś Horror...

Dalsze słowa przerwało wtargnięcie Damarri, która oznajmiła wprost.- Dobre wieści to takie, że troll jeszcze żyje. Złe wieści...- przez chwilę zamilkła, by westchnąć.- Złe wieści to takie, że może umrzeć w każdej chwili. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by uratować mu życie. Ale nic więcej zrobić się nie da. Rana jaką mu zadano jest śmiertelna zazwyczaj. Gdyby nie to, że ma silny organizm, skonałby na placu boju. Jedyne co wam pozostało to modlić się do Garlen o łaskę.
-Dziękujemy.-
odezwał się dotąd milczący wietrzniak.
-Eeee tam.- machnęła ręką orczyca i dodała spoglądając na cała grupę.- Coście tacy smętni. Jeszcze nie umarł, a to dobry znak. Ace zakup jakieś wino dla naszych gości. Grolmak przygotuj posłania dla gości w ogrodzie. A wy dwaj, zmieńcie elfkę. Oczy bidulka wypłakała i zasnęła.
Damarri spojrzała na Ghertona i dodała.-PPopilnujesz tych nowych, co by nie nabroili za bardzo?
-W sumie nie wyglądają by chcieli...-
odparł wróżbita, ale Dami weszła mu w słowo mówiąc do Tavarti.- Chodźmy do Ognistego Jaszczura Tavi, zabawimy się. Odpoczniemy od wrażeń dnia i rozładujemy emocje. Pogwarzymy ze starymi znajomymi.
-Co to jest ognisty jaszczur?-
spytała z ciekawością w głosie Windeyes.
- Taka karczma... ale dla dużych chłopców i dziewczynek.- rzekła w odpowiedzi Damarri wystawiając język.
-Ja jestem dużą dziewczynką.- zaperzyła się Windy gniewnie furkocząc skrzydełkami.
- Skoro tak twierdzisz.- zachichotała głosicielka. I kusiła dalej słowami.- Chodźmy tam, chyba że... masz inne plany?
No właśnie... czy Tavi miała inne plany na popołudnie i wieczór? I na następne dni. Poza spotkaniem z Omasu oczywiście.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-05-2011 o 13:53.
abishai jest offline