Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2010, 00:21   #29
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Dyplomata milczał przez większość rozmowy. Właściwie to tego typu dyskusje były jego domeną ale nie kwapił się by zabrać głos i zwrócić na siebie uwagę nowo przybyłych. Jeśli tylko uda im się wydostać z tego miasta zajmie się sprawą Howlita i ustanowi własne rządy w stolicy a jeśli nie no cóż musi się przekonać co tak naprawdę mogą teraz zrobić z tym całym bałaganem. I co wtedy co zrobi jeśli uda mu się wrócić... Odrzucił resztki owocu i rozgniótł je butem włożył w to całą złość która nagle zakotłowała się w nim, doskonale nauczono go panować nad emocjami i jak pozbywać się negatywnych uczuć. W tamtym świecie nic już go nie trzymało, tam był martwy dla wszystkich zarówno wrogów jak i przyjaciół a jego powrót byłby tylko komplikacją dla Onyksa.
- Skurwysyn... - zaklął cicho pod nosem. Rzucił jeszcze raz okiem na grupę z którą przyszło mu podróżować. Przy odpowiednim wyposażeniu mógł by z nimi zapewne sporo zdziałać. Onyks nie wysłał go tu jako odkupienie win wysłał go tu na śmierć. Dyplomata zaczął pocierać podbródek, jedyny pozostałość po treningu której nie potrafił się pozbyć a tym którzy go znali dawała znać że coś jest bardzo nie w porządku.
- W takim razie ja muszę odmówić wspólnego posiłku. - Sephir odrzekł spokojnie, znów przybierając maskę uprzejmości. Gabriel powoli zaczynał mieć tego dosyć, Profesor choć się starał nie miał wyraźnie wyczucia do rozmów z całym szacunkiem do jego wiedzy, zwyczajnie zaczynał się gubić. Ten burmistrz był na tyle uprzejmy że nie pogrążył go jeszcze bardziej. Sephir znów z tym swoim uśmieszkiem na twarzy który mówił wszystko... Dyplomata westchnął ciężko, jeśli chcesz by coś było zrobione dobrze zrób to sam.
- Witajcie szacowni panowie, nazywam się Gabriel. - Wyciągnął dłoń by uścisnąć prawicę obydwu mężczyzn. - Nasi uczeni którzy zadbali byśmy wylądowali w niewłaściwym miejscu to Profesor i Sephir. - tutaj wskazał obydwu uczonych. - dalej to Graffen i Cexeriel - Gabriel po kolei wskazywał pozostałych członków ekipy. - z przyjemnością przyjmiemy zaproszenie na posiłek, no cóż może nie wszyscy z nas tak tęsknią do ciepłej strawy. Opowiedzcie nam proszę o tej okolicy i o was samych bo muszę przyznać że jesteście nietuzinkową osobą panie Dolcel, nie spodziewał bym się kogoś w twoim wieku w roli burmistrza. Obiecuje że odwdzięczę się równie ciekawą historią. Prowadźcie proszę. - Gabriel pozwolił sobie poklepać burmistrza po ramieniu i gotów był ruszyć za nim.
- Wszyscy zainteresowani ciepłym posiłkiem za burmistrzem proszę. Sephir może pomożesz Gaffenowi znaleźć bezpieczne schronienie dla Muńka, nie chcemy wzbudzać niepotrzebnego zamieszania prawda? - Odwrócił się do skryby by to powiedzieć mrugając porozumiewawczo okiem. Gabriel chwilowo nie martwił się o swego towarzysza wiedział że tamten obserwuje ich bezpiecznie z ukrycia i gdy nadejdzie pora ten sam go odnajdzie.
- Ojej, jak na kogoś obwinianego o błędną teleportację, myślę, że bezpieczniej byłoby żebym trzymał się na uboczu. - odparł i w dyskretny sposób dał znać Gabrielowi że, zrozumiał przesłanie. Dyplomata zastanawiał się czy ich niewidzialna towarzyszka kręci się cały czas w pobliżu czy wyruszyła może samotnie by zbadać okolicę. Miał tylko nadzieję że razem z Xunem wrócą na kolację. Przebiegła z niej sztuka przemknęło mu tylko przez myśl, najpierw grała z nim a teraz próbuje sztuczek na profesorze, wyraźnie słyszał cichutką prośbę o podzielenie się jedzeniem, może wcześniej by odpuścił ale w tej chwili nie miał ochoty być już bardziej manipulowany, trzeba będzie doprowadzić i ją do porządku. Ale nie wszystko na raz, najpierw nasi gospodarze. W tym czasie Dolcel odpowiadał Gabrielowi na jego pytania, jak i komplementy.
- Oj, od rau nietuzinkową, po prostu udało mi się szybko wspiąć na najwyższy szczebel mojej kariery. Wie Pan miałem po prostu dużo szczęścia. - Burmistrz zaśmiał się, ale widać było że komplementów słucha się mu miło. - A porozmawiać, porozmawiamy przy posiłku, proszę za mną! - Dolcel odwrócił się na pięcie i w eskorcie straży ruszył uliczką w stronę ratusza, ruchami dłoni pokazując wam byście ruszyli za nim. Nikt jeszcze samotnie nie wygrał żadnej wojny...

… słowa jeszcze brzmiały w jego uszach gdy Howlit opuszczał pomieszczenie zostawiając sześciu młodych mężczyzn samym sobie. Żaden z nich nie znał drugiego ale mieli stać się swymi towarzyszami na długie lata choć jeszcze tego nie wiedzieli. Każdy z nich specjalista w innej dziedzinie sprawiał że odpowiednio zgrani mogli stawić czoła każdemu wyzwaniu. Wszystko z czego później byli znani osiągnęli ciężką pracą i współpracą. Wspólnie dzielili gorycz porażki i radość sukcesów. Byli swymi sojusznikami w wojnie którą ich władca wypowiedział światu który ich otaczał...

Gabriel zatrzymał swe spojrzenie na Profesorze. Poza nim podążał z nimi jeszcze tylko centaur ale wydawał się zagubiony i nieobecny. Wziął głęboki oddech i klepnął uczonego w ramię.
- Gdy będziemy mieli chwilę chciałbym z Tobą o czymś koniecznie porozmawiać...
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline