Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2010, 00:59   #94
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Chmury przesuwały się po niebie. Jedna miała kształt bizona, inna kraboliścia, inna zaś jakiegoś owłosionego faceta, który nie wiedzieć czeku uśmiechał się do Rayen. Rzecz jasna po chwili rozpływały się, by formować nowe kształty. Byłoby to zabawne, gdyby nie ogólny syf. Obozowisko wyglądało fatalnie, sprawa ślubu jeszcze fatalniej. Dobrze było, że przynajmniej wszyscy wyglądali na całych. Przynajmniej chwilowo, choć nie wiadomo, czy to miało być pocieszenie. Dlaczego bowiem pognani zostali do ruin? Pewnie jakaś szczególnie wymyślna ofiara. Trzeba było ich odbić. Chwilowo uwolnienie swoich stanowiło priorytet. Cisza była obezwładniająca. Jedynie wiatr poruszał fetyszami, wampumami, czy jakimiś innymi drobiazgami. Gwarzenie kobiet, stękanie mężczyzn, okrzyki dzieci, to wszystko nagle zastąpione zostało właściwie niczym. Widać było walkę, to znaczy plamy po tych marnych istotach, jednak namioty nie wydawały się poniszczone. Panował jaki taki właściwie ład. Wyglądało obozowisko ta, jakby napadnięto na nie, wywiązała się walką, po czym mieszkańcy nagle skapitulowali, posprzątali namioty oraz wyszli.

Wedle Melesugun po prostu zostali wzięci do niewoli. Cóż, kiedy ma się taka wojowniczkę, należy słuchać jej rad, jednak rodziły się natychmiast pytania: dlaczego taki tu porządek? Przecież podczas bitwy pewnie wszystko byłoby porozrzucane, poniszczone, jakieś ofiary, rany, cokolwiek wskazującego na toczenie walk. Tymczasem oprócz plam nie było nic. Owszem. Z namiotów zniknęły co ważniejsze do przetrwania rzeczy i przedmioty. Czasem nawet skóry pokrywające żerdzie. Ale kto im kazał sprzątać? Dziwne. Ktoś mógłby im kazał przerwać walkę, nim rozgorzała poważniej? Może walczyli, odparli atak, wiedząc jednak, że nie wytrzymają następnego uderzenia, zabrali co mogli oraz natychmiast opuścili osadę. Jednak pewnie nie poszliby wtedy do ruin.

Melesugun zdecydowała się ich tropić. Więcej zwiadowców nie było potrzeba, szczególnie takich, którzy kompletnie się na tym nie znali, jak on chociażby. Dlatego wrócili po resztę. Przynajmniej próbowali, bowiem właśnie wtedy, kiedy powzięli taki zamiar, reszta grupy pojawiła się. Trzeba było się streszczać oraz obmyślać ratunek, jeżeli takowy był jakoś potrzebny. Jednakże wedle przyjętej zasady starał się nie odzywać. Nie było co mnożyć planów. Gdyby miał genialny sposób, powiedziałby. Jednak taki chwilowo nie przychodził mu na myśl
 
Kelly jest offline