Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2010, 14:56   #85
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
[media]http://www.youtube.com/watch?v=pRHsZDC0t_c[/media]

Ekspedycja Thornheada:

Łódź elfa przewodnika była nadzwyczaj duża, zdecydowanie większa od prymitywnych łodzi Glarnez'U. Łódź stanowił kadłub z jasnego drewna, na którym wyrzeźbione były różne postacie, stworzenia i rośliny. Wielkością przypominała łodzie rybackie Neverendaaru, lecz nie posiadała masztu, ponieważ w tutejszych warunkach żagle były zbędne.

Elf stał w porcie przed swoją łodzią, ze złożonymi na piersiach rękoma. Stopą wystukiwał nerwowy rytm na drewnianym podłożu. Rozchmurzył się dopiero wtedy, kiedy zobaczył generała. Zamienił z Thornheadem kilka słów, po czym schował za pas otrzymany mieszek i zeskoczył na pokład swojej łodzi. Generał poczekał, aż zjawią się wszyscy członkowie. Wtedy dopiero dołączył do elfa na pokładzie dużej łodzi. Eainiel odszukał trzy sporej długości wiosła i wręczył dwa z nich Roderickowi i Urizjelowi. Sam elf szybkim, zwinnym ruchem odwiązał linę utrzymującą łódź przy porcie i dołączył do wioślarzy. Dzięki wysiłkom trójki, łódź odbiła od bezpiecznej przystani...

Eainiel sterował łodzią, kierując ją na północ od miasta Glarnez'U. Ponieważ port znajdował się w zachodniej części miasta, łódź musiała opłynąć kilka dzielnic miasta na jeziorze, zanim znalazła się na właściwej trasie. Za miastem okazało się, iż mroczne jezioro jest o wiele większe niż się wydawało. Łódź płynęła w kierunku północnego skraju jeziora i po pewnym czasie dopłynęła do ujścia mętnej rzeki. Eainiel odłożył wiosło i sięgnął po latarnię, do której wsadził spory odłamek jakiegoś przeźroczystego kryształu. Gdy ją uniósł kryształ zadziałał jako źródło światła. Elf poszedł na przód łodzi, rozglądając się po oświetlonych latarnią brzegach rzeki.
- Płyniemy w górę rzeki. - powiedział głośno.


Eainiel wydawał się mocno czymś zaniepokojony. Być może naprawdę martwiły go pogłoski o bestiach z pogłosek. Trudno było się temu dziwić, jak każdy bał się o swój dobytek i nade wszystko - życie. Łódź ruszyła w górę rzeki, której koryto było otoczone przez niezliczone pnie olbrzymich drzew, pomiędzy którymi rosły wszelkiego rodzaju zarośla charakterystyczne dla bagiennych terenów. W miarę im dalej brnęła łódź, tym bardziej bagnisty był brzeg, aż wkrótce każdy wnikliwy obserwator mógłby zauważyć, iż brzegu tak na prawdę już nie było. Było natomiast olbrzymie mokradło porośnięte drzewami o abstrakcyjnych rozmiarach. Płynącym towarzyszyła cała gama przeróżnych odgłosów zwierząt - piski, rechoty, hukania, jęki, świerszczenia... Było jednak w tym wszystkim coś, co sprawiało, iż te tereny w, odróżnieniu od południowej części dżungli, wyglądały wyjątkowo nieprzyjemnie i wrogo. Wszelkiego rodzaju muchy i moskity roiły się w powietrzu i nieraz trzeba było się przed nimi odganiać rękoma, lub poprosić maga o spłoszenie natręctw magicznym płomieniem.

Nagle wszystkie odgłosy zwierząt wygasły. Nastała cisza, która nie wróżyła niczego dobrego. Eainiel uniósł dłoń, każąc zaprzestać wiosłowania. Elf gestem nakazał też milczeć, aby jego wyczulony słuch mógł skupić się na odbiorze niesłyszanych przez Nieskończonych dźwięków. Elf rozglądał się, poruszając latarnią. I wtedy, coś w wodzie przy drzewie z lewej strony poruszyło się. Elf błyskawicznie wychwycił ruch i skierował tam latarnię. Niczego jednak tam nie było. Długouchy przetarł rękawem czoło i łódź znowu ruszyła w górę rzeki. Eainiel jednak w dalszym ciągu bacznie nasłuchiwał i obserwował otoczenie. Wszystko wydawało się być w najlepszym porządku, lecz zmysły elfa nakazały mu zachować ostrożność, a złe przeczucia ogarnęły Nieskończonych. Łódź znalazła się na obszarze, w którym brzeg rzeki stanowił podmokły grunt, na którym woda sięgałaby przeciętnemu Nieskończonemu poniżej kolan. Wtedy też rozległy się dziesiątki syknięć, a zza łodzi rozległ się świst powietrza. Elf obrócił się gwałtownie do tyłu, aby ujrzeć jak zakończona ostrym grotem strzała wbija się w kark palladyna. Bezwładne ciało skrzydlatego wypadło za burtę. Jego przyjaciel, Elwyn Sunblaze zamarł bez ruchu z zastygłą twarzą obróconą w kierunku, w którym stał palladyn. Wtedy to zza pni drzew po obu stronach koryta ujawniły się wężowe sylwetki wrogów, uzbrojone w różnorodny arsenał broni. Na tyłach wężowych oddziałów znajdywali się wrodzy łucznicy mierzący z łuków do celów na łodzi. Lada chwila ich śmiercionośne strzały miały zostać uwolnione wraz z cięciwami łuków.



Walka:

Po obu stronach 5 wężoludzi, a za nimi dwójka łuczników. Ci z przodu uzbrojeni są we włócznie i małe toporki. Razem, po obu stronach jest 14 wrogów.

Tura I:

Yue Springwater:
Strzały opuściły łuki. Jedna z nich pędziła prosto w kierunku twojego serca. Chwilowo czas zwolnił obroty. Uniosłeś ręce do twarzy, ale poruszały się one w normalnym tempie. Nie wiedziałeś, co się stało, jakie zaklęcie zostalo na ciebie rzucone, ale wiedziałeś jedno - należy wykorzystać ten atut!

Szajel Gentz:
Świst powietrza. Szybki refleks zrobił swoje. Unik. Zwinny obrót pozwolił na uniknięcie strzały. Impuls przeczucia. Kolejny obrót, aby uniknąć tym razem strzałę z tyłu. Wrogowie czekali na obu brzegach rzeki.

Ao Hurros:
Kolejna strzała miała trafić w twoje serce, jednak zwinność i doświadczenie umożliwiły sprawny unik, ale strzała muskając twoje lewe ramię zrobiła na nim płytkie rozcięcie, z którego sączyła się krew.

Shakti Hari, Urizjel Blackhearth - sami zaczynają swoją pierwszą turę walki.

***

Generał nie czekał długo i odbił się od łodzi, wzlatując w powietrze. Wylądował przed rzędem wrogów na lewym brzegu. Wyciągnął swój miecz i mrugając do wrogów starał się ich sprowokować. Tymczasem Elwyn wstał i biegnąc wzdłuż łodzi skoczył do wody. Jego bieg tak zachwiał łodzią, iż ta obróciła się do góry dnem. Eainiel zaskoczony obrotem spraw zniknął pod powierzchnią wody...




 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline