Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2010, 19:46   #81
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Skrzydła tancerza uderzały o powietrze gdy szybował nad miastem. Kochał latać, uwielbiał czuć zimne powietrze na policzkach a wiatr we włosach. Lot był jedną z nielicznych czynności w których czuł się wolny, kiedy był sobą, momentem w którym niczego się nie wstydził. Jego zielone oczy badały ciekawsko okolice, teraz gdy Szajel był wypoczęty bardziej skupiał się na obserwacji miasta. Ponadto jego nogi same rwały się do tańca, toteż szukał miejsca by dać upust swej pasji. Miejsce znalazło się szybko, drewniany słup na którym osoba tak szczupła jak on spokojnie mogła oddać się sztuce tańca.

Różowowłosy wylądowały przy słupku i odczepił od paska worek ze swymi rzeczami. Rozi usiadła na worku pilnując rzeczy przyjaciela, jednocześnie zwrócona twarzą w stronę słupka by oglądać jego taniec. Brakowało jeszcze tylko muzyki...

Na szczęście obok na pokrytym szczątkami trawy i siana pomoście siedział żabi osobnik z instrumentem przypominającym skrzypce. Gentz spojrzał na niego i w łamanym wspólnym zapytał.
- ZAGRA PAN DLA MNIE!!
- Z chęcią miłą. – zaskrzeczała żaba i podskoczyła do góry chwytając pewniej swój instrument.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=eANj5UZRfYI[/MEDIA]

Smyczek delikatnie przetarł struny wydobywając z nich spokojny dźwięk. Szajel wskoczył na słup i z gracją zaczął powoli kiwać się na boki, dłońmi klaskając w rytm muzyki nad głową. Uginał delikatnie kolana wprawiając tym swoje ciało w lekkie faliste ruchy. Przymknął zielone oczy i począł wczuwać się w muzykę. A ta zaczęła przyspieszać, Gentz zrobił kilka obrotów na jednej nodze, jego różowe pióra falowały delikatnie, a on uśmiechnął się szeroko, muzyk wiedział jaki utwór zagrać.
Tancerz głośno klasnął w dłonie i wyskoczył do góry stukając piętami o siebie, a gdy ponownie wylądował na słupku zaczął szybko tańczyć, przeskakując z nogi na nogę. Rękoma trzymał się pod bokami, a jego nogi przyspieszały coraz bardziej, delikatnie uderzając o drewniany słupek. Szajel dodał do tego tańca obrotów, i co chwilę podskakiwał do góry stukając o siebie piętami. Spory tłumek zgromadził się dookoła tancerza, lecz on widział i słyszał już tylko muzykę. Z błogim uśmiechem kręcił się i skakał, stopy wręcz rozmywały się od prędkości, gdyż Szajel przyspieszał tańca wraz z tym jak przyspieszała muzyka.

Muzyk zagrał jeszcze kilka utworów podobnych do tego pierwszego, a gdy zrobił sobie przerwę to samo uczynił Szajel. Stał na jednej nodze na drewnianym palu, który służył mu za swoistą scenę. Wtedy też zielone oczy młodziana zobaczyły znajome mu twarze, Shakti, generał oraz kilku innych członków wyprawy. Radośnie zatrzepotał skrzydłami i podleciał do nich, zwracając się do stojącego na przodzie generała.

- Ach, więc daliście sobie rade z panterami!? Wspaniale, wiedziałem że sobie poradzicie, chociaż śmierć z łap tych płomiennych stworów nie była by złą rzeczą, wszak były takie piękne! - tu przerwał na chwilę z rozmarzonym wzrokiem wspominając piękno zwierząt które duch pokazał mu we śnie.
- To już wszyscy? Jeżeli tak, to trzeba znaleźć tego chłopaka o brzydkim imieniu... Jak on się nazywał Rozi? - kwiatek wysunął głowę z tobołka tancerza i oświadczył przeciągle "piii".- Ach tak, Ao! Zwał się Ao, jest gdzieś w mieście! Kiedy już go znajdziemy trzeba ruszać, ruszać!- Podekscytowany Szajel zatrzepotał ponownie swymi różowymi skrzydłami, a paciorki w jego włosach zagrzechotały.
- Musimy się udać do tego świetlistego miasta, tam chyba jest wyjście! A po za tym nie można pozwolić by ogień nas wyprzedził! - wszystko to mówił tak jak gdyby była to oczywista oczywistość. Szajel nie brał pod uwagę tego iż jego słuchacze mogą nie mieć bladego pojęcia o czym on mówi.

- Ktoś jest tutaj z tobą? - zapytał generał. Musimy go odnaleźć, żeby zebrać do kupy wszystkie informacje i ustalić nowe priorytety.

- Przecież mówię, że jest tu Ao! - imię poszukiwacza wypowiedział jak gdyby żuł jakąś paskudną potrawę.- Priorytety? Przecież mówię, że musimy płynąć do miasta pełnego świateł! - skwitował Szajel tonem przeznaczonym dla małych niepojętnych dzieci.

- Jest niedaleko nas. Na wschodzie. Jego aura wyróżnia się, więc nie problem jej wyczuć. - rzekł Yue wtrącając się do rozmowy.
- Mogę nas tam zaprowadzić. Jeżeli mamy się pozbierać do kupy.

-To byłoby chyba wskazane. Choćby po to aby nie trzeba była im wszystkiego powtarzać

Szajel kilka razy pociągnął nosem przysłuchując się im.
- Przydałaby wam się kąpiel! Brzydko pachniecie! - stwierdził swym radosnym, melodyjnym głosem.

- Ym. Kolego. – powiedział mag do tancerza. Miał słabą pamięć do imion.
- Skąd właściwie wiedziałeś, że walczyliśmy z panterami? Spotkałeś je?

Szajel zwrócił swe zielone oczy na maga badając go rozmarzonym spojrzeniem od głowy aż po stopy.
- Widziałem was... - odpowiedział po chwili swym charakterystycznym głosem dodając doń nutkę tajemniczości.

- Jak to nas widziałeś?- Thornhead zapytał podejrzliwie.

Szajel który należał do osób raczej szczerych i wychodzących z założenia, iż każdy ma prawo spotkać ducha lasu który odwiedzi go w snach, odpowiedział spokojnie i wesoło.
- Śniło mi się to! A dokładniej to pokazał mi to duch lasu! Tak jak wcześniej pokazał mi Rozi! Prawda że jest piękna, śliczniutka Rozi, nie sądzicie?! - zakończył pytaniem, wyjmując kwiatek z torby i pokazując go wszystkim. Jego przewodnik zaś zawstydzony przestępował z nogi na nogę.

- Duch lasu powiadasz... - generał chwycił swoją brodę i potarł ją palcami z zamyśleniem. Nie ma czasu na zwłokę. Znajdźmy twojego kolegę - zwrócił się do Szajela - i zajdźmy do jakiejś karczmy. Strasznie mnie suszy. - roześmiał się i skinął głową do Yue.
- Prowadź, magu.

- Więc chodźmy. - ruszył powolnym krokiem w stronę aury. Po drodze ponownie zagadnął do tancerza.
- Jakiego ducha lasu?

Rozmarzony Szajel nie odpowiedział od razu, bowiem rozmyślał nad kształtem wisiorka jaki przydałby mu się w kolekcji. Jednak gdy wrócił już do świata rzeczywistego spojrzał na maga.
- Taki normalny! - odpowiedział wesoło arlekin. - Kobieta która mieszka na polanie, siedząc na wielkim liściu! I ma tam mnóstwo pięknych kwiatów! O,o i taka zasłonę z cierni! Ale i tak Rozi jest najładniejsza, prawda Rozi? - Szajel pogłaskał kwiatek pod bródką a zadowolona roślinka zapiszczała radośnie.
 

Ostatnio edytowane przez Ajas : 21-11-2010 o 19:51.
Ajas jest offline  
Stary 21-11-2010, 21:36   #82
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Prawie zginęła, ale warto było. Wreszcie miała w pełni okazję skorzystac ze swoich nowych mocy i przyznac, że demon jaki by nie było, ale postarał się z robotą. Oby tylko nie wywołała wiilka z lasu. Ledwie minęla się ze śmiercią przez własną nieuwagę, a potem jeszcze zlekceważyła bestię ponownie, ale wszystko dobrze sie zakończyło. Emocje ledwie z niej opadły, a już pojawiały się kolejne nowości.

Nareszcie wiedzieli, co się z nimi działo, a przynajmniej takie odniosła wrażenie. Nie słuchała zbyt uważnie zajęta swoimi nowymi możliwościami bojowymi rozmarzyła się, co też będzie mogła dzięki nim osiągnąc. Z tego statnu wyrwało ją pojawienie się w małym miasteczku. Wyglądało pospolicie. Może nie widziała w nim ukrytego piękna, ale to przecież nie w tym się specjalizowała.

Razem zresztą pojawiła się w karczmie. A później przysłuchiwała się uważnie rozmowie wuja z Szalejem. Tak, uważnie i przysłuchiwała wyjątkowo do siebie nie pasowały w jednym zdaniu, w odniesieniu do jej osoby w tamtym momencie. Nie, nie słuchała, nie, bynajmniej nie uważnie i oczywiście, wtrąciłaby się w niewłaściwym momencie, gdyby nie przypadek i jej roztargnienie. Potem już było tylko lepiej. W końcu jeden mały wypadek niczego nie przekreślał. Tym bardziej, że poszkodowany zniknął równie szybko jak się pojawił. Rozlany na nim napój chyba nic nie znaczył. Czyli kolejna wojna nie doszła do skutku, za co dziękowała tym nielicznym bogom, w które kiedykolwiek wierzyła.

Generał wstał od stołu i ruszył w sobie tylko znanym kierunku, zapewne chciał uzupełnić nadszarpnięte zapasy oraz wywiedzieć się co nie co o tym miejscu. W karczmie została jedynie Shakti i Szajel. Różowowłosy głaskał Rozi po włosach i rozmażonym wzorkiem patrzył w sufit.

- Fajnie że wyruszamy tak szybko prawda? To świetliste miasto jest takie piękne! - nie wiadomo czy powiedział to do swego kwiatka, czy tez do demonolożki.

- Piękne, niepiękne, mam ochotę ruszac dalej - stwierdziła zwyczajnie. Shakti nie przepadała za żadnymi świetlistymi rzeczami, co okazywała bardzo często swojej rodzinie, w stosunku do obcych starała się opanowac, ale marnie jej to zawsze wychodziło. - Zresztą, to miasto jak każde inne. Ludzie, stwory, budynki. Nic nadzwyczajnego.
Szajel zamyślił się i spojrzał po chwili na dziewczynę.

- Gdyby było takie jak inne, to by nie było takie jakie jest!- odpowiedział wesołym głosem. - Jak wam minęła droga? Widzieliście po drodze coś ciekawego, po za tymi panterami?

- Nie. - odpowiedziała krótko. - Jedynie jakąś polanę. Taką cała zieloną i cichą. Na swój sposób nawet przyjemną. A ty? Widziałeś coś o czym nie chciełeś nam jeszcze powiedziec? - zapytała wesoło.

-Hymmmm... - tancerz postukał palcem po brodzie. - Polankę, z kwiatkami i wodospadem! Rozi mi ją pokazała! Była bardzo spokojna i tam odpoczywałem w drodze tutaj. Widziałem też, bardzo dużo ładnych roślin, o jedna była podobna do tej! - powiedział wskazując malunek an swoim policzku. - A potem przybyłem tu i spotkałem tego chłopaka o dziwnym imieniu. Też uważasz że mu nie pasuje? - zapytał obdarzając ją ciekawskim spojrzeniem.

-Nie mnie osądzac. - powiedziała całkiem poważnie. Ale zaraz dodała. - Ale co racja, to racja. Tylko mu nie mów. - ostrzegła dla pewności., Jeszcze jej tego brakowało, żeby ktoś miał pretensje, że czepia się jego imienia.

Szajel ucieszył się, że ktoś popiera jego zdanie i zaśmiał się wesoło.

- Dobrze nie powiem! - Tancerz przeczesał włosy ręką i westchnął. - Zaraz trzeba ruszać na przystań! Szkoda, że tym razem nie popłyniemy twoim kwiatkiem Rozi. - wypowiedź zwrócił w stronę swego przewodnika który zapiszczał wesoło.

-Mnie to tam bez różnicy. Chociaż podróż kwiatkiem mogłaby byc ciekawa i niebezpieczna. Tylu nas na jednym... - zamyśliła się. - Może kiedyś spóbujemy, co? - zawołała. Dobry humor nie opuszczał jej od chwili zwycięstwa nad panterami. I miała nadzieję, że stan nie minie zbyt szybko.

Szajel pokiwał głową na boki.

- Przecież nie zmieścimy się na jednym! Jak można o czymś takim nie pomyśleć, prawda Rozi? - Szajel w odpowiedzi dostał krótki wesoły pisk kwiatka.- Nie martw się nikomu nie powiem, że myślałaś o pływaniu kwiatem w tyle osób! - Tancerz powiedział to z rozbrajającym wesołym uśmiechem na twarzy.
Zaczerwieniła się po koniuszki włosów i spuściła wzrok, ale naraz opamiętała się. Spojrzała się na Szajela i powiedziała teraz juuż rozbawiona:

- A dlaczego by nie? Jakieś inne przeciw wskazania poza... wielkością?

- To proste, kwiaty nie mogą nosić tylu osób bo nie były by już takie piękne! - Szajel wstał trzepocząc radośnie skrzydłami, a Rozi zajęła miejsce na jego głowie.

- Trzeba ruszać!- powiedziawszy to spojrzał na Shakti wyczekując jej reakcji.

Zgadzała się w zupełności, to też ruszyła szybko do wyjścia.
 
Idylla jest offline  
Stary 22-11-2010, 14:31   #83
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Atmosfera miasta znacznie bardziej odpowiadała podróżnikowi. Biura nie były najlepszym miejscami spędzanie wolnego czasu. Tym bardziej żeby tam pracować. Na szczęście jakimś cudem pozostałym udało się przybyć tak szybko i w komplecie. Ich sylwetki były łatwo rozpoznawalne pośród głównie gado i płazo podobnych tubylców.

-No nareszcie. Chodźcie tutaj.- Znajomy głos zwrócił na siebie uwagę.
Ao Hurros właśnie szedł w ich stronę i machał ręką. Co ciekawsze za nim z tłumu wyłoniła się postać elfa. Skrzydlaty podszedł do generała i przedstawił gościa.
-To jest przewodnik do
Evanalain, miasta skąd możemy się dostać spowrotem do Neverendaru. To jest przywódca naszej wyprawy, generał Zengh Thornhead.


Generał wymienił z elfem honory i spojrzał z zadowoleniem na Ao.
- Myślę, że powinniśmy udać się do gospody. Wszyscy. - powiedział z rysującym się uśmiechem.
-Ktoś wskaże nam drogę?

- No nareszcie coś dla mnie, za mną proszę.
- Nieskończony odwrócił się na pięcie w stronę karczmy i powoli ruszył.- Aha generale, nie wiem czy pan wie, ale mogę pełnić rolę tłumacza w własiciwie każdym przypadku.- Ao, choć ciągle idąc wypowiadał się raczej do generała, niż do reszty, na chwilę jednak przystanął.- W tej karczmie przyjmują nasza walutę, więc można się tam spokojnie zorganizować.


Grupa dotarła do jednego z wielu lokali w tym mieście. Była to znana już Ao gospoda, w której spotkał znanego podróżnika. Gdy Nieskończeni weszli do środka, od razu wzbudzili zainteresowanie wszystkich gości. W rogu pomieszczenia wolny był stół, przy którym mogło się spokojnie zmieścić 12 osób. Wszyscy rozsiedli się wygodnie, a po chwili podszedł do skrzydlatych żabolud obsługujący lokal, zupełnie jakby zwietrzył interes. Ao złożył zamówienie, i Glarnez'U zniknął w kuchni. Wrócił po chwili, niosąc ze sobą tace z przysmakami. Postawił je na stole i wrócił się za ladę, tym razem przynosząc gliniane kufle wypełnione pienistym trunkiem. Przyniesione owoce, mięsa i aromatyczne kwiaty wyglądały naprawdę apetycznie. Strudzeni Nieskończeni nie wybrzydzali i oddali się konsumpcji. Zajadano zarówno owoce jak i żuki, które polecił Hurros.
- A więc, czy w Evanalain są jakieś Bramy? - generał zwrócił z pytaniem do elfa, odstawiwszy kufel, z którego pociągnął duży łyk.
- Owszem panie, mamy tam wiele przejść. Tak się składa, iż niedawno otworzono bramę do Minas'Drill, stolicy Wiecznego Królestwa.
Thornhead patrzył oddalonym wzrokiem w przymknięte drzwi karczmy.
- Czy macie wrota do Raikilii? - zapytał posępnie.
- Raikilia?! - elf zdumiał się. To jeden z Zakazanych Światów. Wszystkie bramy do niego usunięto! Zbyt niebezpiecznie tam, odkąd został spustoszony przez Hyldenów.
Zheng znów wychylił kufel i otarł usta wierzchem dłoni.
- Ludonia.
- Jest. Brama czynna.
Generał spojrzał po wszystkich.
- Nie wracamy do Wiecznego Królestwa, bowiem jak niektórzy z was wiedzą, podróżowanie przez bramy może spowodować różnice czasowe, w zależności od odległości świata docelowego. Udamy się do Ludonii, bo tam znam położenie bramy bliższej naszemu celowi.
"Zakazany świat. Zaczyna być ciekawie."
-Mamy coś przygotować?- Ao lubił przygody, zwłaszcza te niebezpieczne. Nie był jednak nierozważny. Na takie wyprawy trzeba się przygotować, trzeba być elastycznym by przetrwać. Inaczej jest się sztywnym.- Raikilia to świat, w którym przetrwanie graniczy z cudem. Pełno tam niebezpiecznych bestii i wynaturzeń, rozjuszonych przez wypaczenie wymiaru spowodowane działalnością Hyldenów. Dochodzą także niekorzystne warunki pogodowe - nieustanne burze, wichury, huragany, trąby powietrzne... Byłem tam raz, i nie wspominam pobytu zbyt miło. - powiedział poważnie.
- Więc na to powinniśmy być przygotowani w głównej mierze. Zaś Ludonia jest spokojnym światem. Tam będziemy mogli odpowiednio się zaopatrzyć.

Nie było zbyt wielkiego wyboru co robić. Ao nie potrzebował niczego, czego nie miał by przy sobie. Pozostawało zabić jakoś czas do wyruszenia. To była świetna okazja do odrobienia zaniedbanych ostatnio treningów. Dla niego ciało było jak nóż dla rzeźnika. Nóż musiał być ciągle ostry żeby mógł służyć. Trzeba było o niego dbać i ostrzyć w razie potrzeby. Wyszedł więc w poszukiwaniu jakiegoś placyku na którym mógłby spokojnie poćwiczyć.
 
Jendker jest offline  
Stary 22-11-2010, 15:13   #84
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Cała ta sytuacja nie była dla maga piękna. Nie był zwolennikiem bagien, wody a przede wszystkim drewnianych pojazdów wodnych. Wolał przemieszczać się po ziemi. W ostateczności powietrzną drogą. Nie chciał sprawiać problemów, chciał jeden problem dosyć mocno zakorzenił się w jego głowie. Czemu on ukazał się teraz. Czemu przez 10 lat ni widu ni słychu. To musiało mieć jakiś głęboki związek z jakąś rzeczą, którą przeoczył. Co ma związek z cyfrą 10...

Mimo ciężkich rozmyślań nieskończonego przez całą drogę, nie wpadł na żaden pomysł. Przynajmniej logiczny. Zaciekawił go też drugi problem. Fakt, że wpadli w inny wymiar. Kto był na tyle potężny by przerzucić ich ciała fizyczne wraz z energią duchową w inny wymiar, tak odległy od ich krainy. Nadal twierdził, że osoba ta musiała manipulować kimś jako pośrednikiem, nie wyczuł przecież żadnej tak potężnej aury. By zrobić to na tylu osobach potrzebna była osoba na tyle potężna, jak czołowi magowie z Kasty Wody lub Powietrza.

Miasto mu się nie podobało. Nie chciał otwarcie niczego mówić, ale cała ta impreza zaczynała mu się przykrzyć. Teraz jedyny cel jaki posiadł - dowiedzieć się wszystkiego o swoim uwolnieniu. Nie mógł czekać nieskończoność. Jeżeli ma kiedyś zasiąść jako przywódca Kasty Wody, musi mieć drugi stopień uwolnienia. Myśli, z którymi się borykał były ciężkie to wywnioskowania na start. Zdawał sobie sprawę z zagrożenia jakie wynikały z używania tego. Została zagadka numer trzy - co robi drugie uwolnienie.
Chłopak złapał się za głowę. Nie chciał za bardzo o tym rozmyślać. Włączył się z powrotem dopiero gdy były rozmowy o kreaturach. Lubił czytać o tym, jakie to anomalie chodzą po tym świecie, co może spotkać i jak się zachować. Dlatego był w jako takim stopniu obeznany w tych tematach. Z drugiej jednak strony zaczął go przerażać tancerz. Człowiek, rozmawiający z kwiatkami, albo miał pograne w dzieciństwie, albo miał większy wypadek z magią. Może coś sobie uszkodził? Nie chciał tego rozstrzygać. Szczerze, to nawet go to nie interesowało.
Kolejny przypadek - demonolożka. Zaprezentowała kilka demonów. Uczył się o tej magii. Musiała prawdopodobnie zaprzedać swoją duszę. Nie jest to magia na tyle potężna, by zaprzedawać duszę. Chyba, że stanie się kiedyś Demonią Lordczynią. Czytał o tej profesji. Przegięta sprawa...

Szajel siedział blisko generała głaszcząc Rozi po kwiecistej głowie, a rozmowie przysłuchiwał się jednym uchem, mimo to po chwili jego rozmarzony wzrok zwrócił się w stronę generała.
-Nie wracamy jeszcze?-zapytał smutnym głosem, bardzo chciał zobaczyć Ariel i swego opiekuna.- Harl nie mówił, że to będzie taaaakkkaaaa... - tu energicznie pokazał ogrom misji rękoma- ... długa misja.- Jednak Tancerzowi coś nagle się przypomniało. - W mieście świateł są dwie Nieskończone, jedna z nich może być Panią błyskawicą! - mówiąc to energicznie wystukał na blacie stołu prosty rytm, zupełnie o tym zapomniał! Cóż pamięć arlekina nie raz go zawodziła.- Jeżeli to ona to wrócimy?
- Wynaturzeń... Hydra Hyldeńska. Miałem ją kiedyś w podręczniku. Ciekawa istotka... - zauważył, że zapadła cisza. Mało kto wiedział tyle o kreaturach zamieszkujących tamte tereny. On też widział jedynie informacje zawarte w podręcznikach w akademiach. Nie trzymając dłużej w niepewności zaczął wyjaśniać.
- Nie jest to zwykła hydra z głowami, które odrastają. Te, zaczynając polowanie, posiadają pół metra wzrostu, potrafią wtopić się w kontrast. Jak kameleony. - brzmiało to trochę jak recytacja.
- Gdy napotkają wroga, pierwsze, co robią to próbują wstrzyknąć jad za pomocą ogona. Ogon sięga do 10 razy ciała hydry. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie fakt, że hydra absorbuje energie magiczną. Zwaną potocznie maną. Z każdą ilością zaabsorbowanej many staję się większa i rosną jej głowy. Jad powoduje paraliż oraz wymazanie pamięci. Potworna sprawa... - zapadła głucha cisza.
- Ym. No wiecie...spokojnie...to bardzo rzadka kreaturka. Napewno jej nie spotkamy - jak to bywa w anime, wyszczerzył się i podrapał po głowie.
Tancerz zamyślił się.
- A ładne są te hydry? - zadał jakże ważne pytanie, wręcz niezbędne dla powodzenia całej wyprawy!
- Czy ładne... wiem, że sięgają do 10 metrów wzrostu. Dorosłe osobniki, najedzone oczywiście. Generalnie kolor posiadają taki jak otoczenie. Jeżeli spotkasz ją nad morzem, będzie błękitno-niebieska. W lesie, zielona. Nad bagnem - ciemno zielona lub szara. Na szyi posiada świecącą skórę. Ogólnie nie jest najpiękniejsza. Przynajmniej dla mnie. Jednakże... Jeżeli lubisz kolorowe i świecące...to powinna zaciekawić Cię Kaladra Cesarska. - gdy upewnił się, że zainteresował tancerza ciągnął dalej - Jest to roślinka, mieniąca się różnymi kolorowymi światełkami. Wygląda tak, że ma 5 liści, które rozkłada na ziemi. Na środku jest duży kwiat, który kusi zapachem i wyglądem. Jeżeli się do niego podejdzie, z ziemi podnoszą się liście i zamykają ofiarę w środku. - klasnął rękami ukazując zamknięcie.
- Rozi i tak jest najładniejszym kwiatkiem. - stwierdził tancerz gładząc swojego przewodnika po płatkach. - Panie generale to jeżeli te kobiety w mieście to Pani błyskawica, to wrócimy?
- Wątpię, żebyśmy znaleźli tam Valerię. Z tego, co powiedział nam elfi przyjaciel, Evanalain jest tętniącym życiem miastem, a o pannie Brightfeather wszelki słuch zaginął i najpotężniejsi wieszczowie nie potrafią znaleźć miejsca jej pobytu. - odparł spokojnie. Wiemy tylko, że ostatnia Arbiter wyruszyła do Raikilii w pogoni za jednym z Upadłych Arbitrów.
Szajel zamyślił się odruchowo jeżdżąc palcami po płatkach na głowie wesoło piszczącego duszka. - Kiedy ruszymy więc do tego świecącego miasta? Ja chce zobaczyć je z bliska!- wesołym i podekscytowanym głosem oznajmił Arlekin.
Generał spojrzał na elfiego przewodnika.
- Za 160 neveronów jestem gotowy przetransportować was tam. Od zaraz. Ale muszę ostrzec, iż droga ostatnio bywa niebezpieczna. Chodzą pogłoski o jakiejś bestii, ale w swojej karierze jeszcze żadnej takiej nie widziałem...
Generał zamyślił się, dopijając do końca zawartość swojego kufla. Spojrzał po wszystkich twarzach z powagą.
- Odpoczęliśmy i najedliśmy się. Czas nas goni. Wszyscy są z pewnością gotowi do dalszej drogi i nie mogą doczekać się dotarcia do większego miasta... Za 10 minut spotykamy się... - spojrzał na elfa.
- Będę czekać na państwo przy mojej łodzi. Na pewno ją zauważycie, jest sporych rozmiarów, prawdopodobnie największa w porcie...
- Spotykamy się więc w porcie. Zrozumiano?
- Oczywiście. - Yue podniósł się jako pierwszy i wyszedł z pomieszczenia.
- Słyszysz Rozi płyniemy! Będziemy szybsi od ognia! - ucieszył się Szajel. - Ja jestem gotowy do drogi, wszystkie swoje rzeczy mam tu.-- powiedział wskazując worek z którym nigdy się nie rozstawał.-Dla tego mogę dotrzymać panu towarzystwa! - powiedział bardzo wesołym głosem do generała.
Generał uśmiechnął się nieznacznie, ale większą radość okazała Shakti. Wszyscy przytaknęli słowom generała i grupa rozeszła się po mieście.
 
BoYos jest offline  
Stary 26-11-2010, 14:56   #85
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
[media]http://www.youtube.com/watch?v=pRHsZDC0t_c[/media]

Ekspedycja Thornheada:

Łódź elfa przewodnika była nadzwyczaj duża, zdecydowanie większa od prymitywnych łodzi Glarnez'U. Łódź stanowił kadłub z jasnego drewna, na którym wyrzeźbione były różne postacie, stworzenia i rośliny. Wielkością przypominała łodzie rybackie Neverendaaru, lecz nie posiadała masztu, ponieważ w tutejszych warunkach żagle były zbędne.

Elf stał w porcie przed swoją łodzią, ze złożonymi na piersiach rękoma. Stopą wystukiwał nerwowy rytm na drewnianym podłożu. Rozchmurzył się dopiero wtedy, kiedy zobaczył generała. Zamienił z Thornheadem kilka słów, po czym schował za pas otrzymany mieszek i zeskoczył na pokład swojej łodzi. Generał poczekał, aż zjawią się wszyscy członkowie. Wtedy dopiero dołączył do elfa na pokładzie dużej łodzi. Eainiel odszukał trzy sporej długości wiosła i wręczył dwa z nich Roderickowi i Urizjelowi. Sam elf szybkim, zwinnym ruchem odwiązał linę utrzymującą łódź przy porcie i dołączył do wioślarzy. Dzięki wysiłkom trójki, łódź odbiła od bezpiecznej przystani...

Eainiel sterował łodzią, kierując ją na północ od miasta Glarnez'U. Ponieważ port znajdował się w zachodniej części miasta, łódź musiała opłynąć kilka dzielnic miasta na jeziorze, zanim znalazła się na właściwej trasie. Za miastem okazało się, iż mroczne jezioro jest o wiele większe niż się wydawało. Łódź płynęła w kierunku północnego skraju jeziora i po pewnym czasie dopłynęła do ujścia mętnej rzeki. Eainiel odłożył wiosło i sięgnął po latarnię, do której wsadził spory odłamek jakiegoś przeźroczystego kryształu. Gdy ją uniósł kryształ zadziałał jako źródło światła. Elf poszedł na przód łodzi, rozglądając się po oświetlonych latarnią brzegach rzeki.
- Płyniemy w górę rzeki. - powiedział głośno.


Eainiel wydawał się mocno czymś zaniepokojony. Być może naprawdę martwiły go pogłoski o bestiach z pogłosek. Trudno było się temu dziwić, jak każdy bał się o swój dobytek i nade wszystko - życie. Łódź ruszyła w górę rzeki, której koryto było otoczone przez niezliczone pnie olbrzymich drzew, pomiędzy którymi rosły wszelkiego rodzaju zarośla charakterystyczne dla bagiennych terenów. W miarę im dalej brnęła łódź, tym bardziej bagnisty był brzeg, aż wkrótce każdy wnikliwy obserwator mógłby zauważyć, iż brzegu tak na prawdę już nie było. Było natomiast olbrzymie mokradło porośnięte drzewami o abstrakcyjnych rozmiarach. Płynącym towarzyszyła cała gama przeróżnych odgłosów zwierząt - piski, rechoty, hukania, jęki, świerszczenia... Było jednak w tym wszystkim coś, co sprawiało, iż te tereny w, odróżnieniu od południowej części dżungli, wyglądały wyjątkowo nieprzyjemnie i wrogo. Wszelkiego rodzaju muchy i moskity roiły się w powietrzu i nieraz trzeba było się przed nimi odganiać rękoma, lub poprosić maga o spłoszenie natręctw magicznym płomieniem.

Nagle wszystkie odgłosy zwierząt wygasły. Nastała cisza, która nie wróżyła niczego dobrego. Eainiel uniósł dłoń, każąc zaprzestać wiosłowania. Elf gestem nakazał też milczeć, aby jego wyczulony słuch mógł skupić się na odbiorze niesłyszanych przez Nieskończonych dźwięków. Elf rozglądał się, poruszając latarnią. I wtedy, coś w wodzie przy drzewie z lewej strony poruszyło się. Elf błyskawicznie wychwycił ruch i skierował tam latarnię. Niczego jednak tam nie było. Długouchy przetarł rękawem czoło i łódź znowu ruszyła w górę rzeki. Eainiel jednak w dalszym ciągu bacznie nasłuchiwał i obserwował otoczenie. Wszystko wydawało się być w najlepszym porządku, lecz zmysły elfa nakazały mu zachować ostrożność, a złe przeczucia ogarnęły Nieskończonych. Łódź znalazła się na obszarze, w którym brzeg rzeki stanowił podmokły grunt, na którym woda sięgałaby przeciętnemu Nieskończonemu poniżej kolan. Wtedy też rozległy się dziesiątki syknięć, a zza łodzi rozległ się świst powietrza. Elf obrócił się gwałtownie do tyłu, aby ujrzeć jak zakończona ostrym grotem strzała wbija się w kark palladyna. Bezwładne ciało skrzydlatego wypadło za burtę. Jego przyjaciel, Elwyn Sunblaze zamarł bez ruchu z zastygłą twarzą obróconą w kierunku, w którym stał palladyn. Wtedy to zza pni drzew po obu stronach koryta ujawniły się wężowe sylwetki wrogów, uzbrojone w różnorodny arsenał broni. Na tyłach wężowych oddziałów znajdywali się wrodzy łucznicy mierzący z łuków do celów na łodzi. Lada chwila ich śmiercionośne strzały miały zostać uwolnione wraz z cięciwami łuków.



Walka:

Po obu stronach 5 wężoludzi, a za nimi dwójka łuczników. Ci z przodu uzbrojeni są we włócznie i małe toporki. Razem, po obu stronach jest 14 wrogów.

Tura I:

Yue Springwater:
Strzały opuściły łuki. Jedna z nich pędziła prosto w kierunku twojego serca. Chwilowo czas zwolnił obroty. Uniosłeś ręce do twarzy, ale poruszały się one w normalnym tempie. Nie wiedziałeś, co się stało, jakie zaklęcie zostalo na ciebie rzucone, ale wiedziałeś jedno - należy wykorzystać ten atut!

Szajel Gentz:
Świst powietrza. Szybki refleks zrobił swoje. Unik. Zwinny obrót pozwolił na uniknięcie strzały. Impuls przeczucia. Kolejny obrót, aby uniknąć tym razem strzałę z tyłu. Wrogowie czekali na obu brzegach rzeki.

Ao Hurros:
Kolejna strzała miała trafić w twoje serce, jednak zwinność i doświadczenie umożliwiły sprawny unik, ale strzała muskając twoje lewe ramię zrobiła na nim płytkie rozcięcie, z którego sączyła się krew.

Shakti Hari, Urizjel Blackhearth - sami zaczynają swoją pierwszą turę walki.

***

Generał nie czekał długo i odbił się od łodzi, wzlatując w powietrze. Wylądował przed rzędem wrogów na lewym brzegu. Wyciągnął swój miecz i mrugając do wrogów starał się ich sprowokować. Tymczasem Elwyn wstał i biegnąc wzdłuż łodzi skoczył do wody. Jego bieg tak zachwiał łodzią, iż ta obróciła się do góry dnem. Eainiel zaskoczony obrotem spraw zniknął pod powierzchnią wody...




 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline  
Stary 26-11-2010, 23:18   #86
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Odpowiednie miejsce znajdowało się w porcie. Niewielki placyk na którym normalnie rozładowywano łodzie. Teraz kręciło się tu tylko kilku jaszczuroludzi. Obok placyku postawiona była platforma stojąca na pięciu rzędach pali, po pięć w każdym. Stał na niej dźwig rozładowujący łodzie. Ao podszedł do środkowego pala. Cała konstrukcja była żywą rośliną. Przez jej żyły energetyczne leniwie płynęła energia. Ao wyprostował dłonie zgiął lekko kciuk. Jedną dłoń przyłożył do słupa druga wyciągnął do tyłu, obniżył postawę. I rozpoczął swoje widowisko. Wirował między słupami muskając je otwartą dłonią, to znów naprężonymi palcami. Każdemu ruchowi towarzyszył delikatny gwizd powietrza. Kręcił się tak zapamiętale. Ogarnięty kompletnym zapomnieniem. Energia wibrowała. Jego ruchy przyśpieszały, a on ciągle zmieniał kierunki. Krążył między palami po niewidzialnych okręgach. Gdy znalazł się ponownie przed środkowym palem zatrzymał się nagle. Dyszał. Kilku Jaszczuroludzi w łodzi przy brzegu przyglądało mu się z ciekawością. I w tym momęncie pale wypuściły pędy. Małe gałązki wyrastały z idealnie prostych i gładkich dotąd powierzchni, a na nich pojawiały się małe listki. Ao uśmiechnął się. Znów udało mu się pokierować pozytywną energią. Przybrał kolejną postawę. Tym razem ułożył dłonie w szpony. Jaszczuroludzie zaczeli się nabijać.
-Popatrz, różowy myśli ,że ma pazurki.
Nieskończony uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Jego palce uderzyły w pal i energia popłynęła. A potem najzwyczajniej ruszył w kierunku łodzi elfa. Tubylcy jeszcze przez chwilę rzucali jakieś głupie komentarze. A potem spadła na nich sieć z rybami. Przez chwilę, stojąc, przysypani do połowy stertą cuchnących ryb, przyglądali się bezradnie wiszącej, naderwanej linie, która kołysała się delikatnie w powietrzu.
Ao uśmiechnął się jeszcze szerzej. Z energią negatywną też sobie już nieźle radził.

__________

Nie trzeba było posiadać magicznego tłumacza żeby zrozumieć że elf jest nerwowy. Zapowiadał że ta przeprawa może być niebezpieczna, i chyba nie przesadzał. Nagły ruch i wszystko się zaczęło. Udało mu się uniknąć strzał, ale jedna go drasnęła.
„Cholera, mam nadzieje że nie są zatrute. Trzeba przycisnąć generała. To już druga taka akcja. To nie są rabusie. Rabusie pokazali by swoją przewagę i nie próbowali zabijać. Albo najpierw ogołocili i rozbroili, a potem zabili. To jest zasadzka.”


Skrzydlaty przyjrzał się przeciwnikom i od razu zrozumiał swoje położenie. Te stwory prawdopodobnie mogły pływać i oddychać pod wodą, więc nie wiadomo jak dużo może czaić się pod zdradliwą taflą. Z drugiej strony łucznicy pilnowali by nieskończeni nie wzbili się w powietrze, gdzie byli niewątpliwymi władcami. Ta grupa była doskonale przygotowana. Trzeba był zdiąć łuczników w pierwszej kolejności, za wszelką cenę. Jak najszybciej. A szybkość była jego domeną.


Wciągnął powietrze w płuca. Razem z nim zebrał otaczającą go energię. Energia rozlewała się po ciele. Otworzył oczy które jarzyły się teraz delikatną błekitną poświatą. Z nozdrzy wyleciała stróżka błękitnego powietrza. Delikatnie oplotła całe ciało. I ruszył ze zwiększoną prędkością. Jego stopy odbijały się od powierzchni wody. Plan był prosty. Przeskoczyć nad pierwszym rzędem i dotrzeć do łuczników a potem związać ich walką wręcz za pomocą błyskawicznych ciosów.
 
Jendker jest offline  
Stary 27-11-2010, 12:52   #87
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Urizjel zaklął... Gorzej chyba być nie mogło
"Brolli... Co po tysiącu lat wolą stałeś się kamiennym grobowcem w którym Cię zamknięto...
Granitowy Mścicielu, Obsydianowa Tarczo, użycz mi swej mocy by nie sięgały mnie ciosy mych wrogów"
Wyszeptał Urizjel chowając się za burtą i poczuł jak jego skóra pęka, stając się kamienną skorupą. Zderzył swoje pięści ze sobą z głuchym, kamiennym hukiem i wstał. Może nie wyglądało aby skrzydła zostały wzmocnione, wciąż były pokryte krwawo brunatnymi piórami i pierzem, ale pod tymi piórami i pierzem znajdowała się skóra z takiego samego kamienia jak cała reszta ciała.
Odwrócił się i ogarną towarzyszy swoimi skrzydłami najbardziej jak tylko mógł.

-Schowajcie się...- nie dokończył bo w tym momencie łódź wywinęła fikołka. Wleciał do wody, nie był w stanie odskoczyć, nie z takiej pozycji w jakiej był. Spadając tylko wziął głęboki wdech. Złożył skrzydła i wyciągnął miecz.
"Huragan zwrócił się w tę stronę, więc ja idę w tę..." Pomyślał płynąc pod wodą. Trzymał się pod nią najdłużej jak sensownie mógł. Po czym wyskoczył w górę i zamachał skrzydłami. 3 sekundy mu zajęło nim w końcu wzbił się do lotu, po czym wzleciał jakieś 6 metrów ponad ziemię i zapikował na łuczników
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 27-11-2010 o 22:22.
Arvelus jest offline  
Stary 28-11-2010, 00:27   #88
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Szajel siedział na tyłach łodzi otoczony swoimi skrzydłami niczym dwoma różowymi tarczami. Gładził swoje pióra uważnie im się przyglądając. Były takie jakie zawsze chciał by były, piękne, zadbane i gładkie. Od kiedy Harl przygarnął go do amfiteatru zawsze dumnie obnosił się ze swymi skrzydłami. Estetyka i wygląd zawsze były ważne w życiu tancerza, jak i w samym tańcu. Szajel dobrze pamiętał gdy jego opiekun powiedział mu to na jednym z ich specjalnych, indywidualnych treningów...

~*~

Drzwi do jednej z sal treningowych otworzyły się, podłoga tego pomieszczenia cała pokryta była piaskiem, jedynie centrum pokoju było od niego wolne. Na tej czystej wysepce stał też Harl. Jak zwykle wyprostowany, jak zwykle w masce, jak zawsze tajemniczy.
- Szajel mój drogi podleć tu, ale uważaj by nie dotykać piasku. – powiedział swym ciepłym głosem i zaprosił do siebie gestem rózowo-włosego. Młody tancerz zatrzepotał skrzydłami i wzbił się w powietrze by po chwili wylądować koło swego mistrza. Zamaskowany osobnik poklepał Szajela po ramieniu i trzymając dłoń na barku młodzieńca zaczął mówić.
- Dziś zajmiemy się samym sercem tańca mój drogi. Bowiem na taniec składa się kilka czynników. Taniec musi mieć duszę, taniec musi być piękny, taniec musi mieć rytm, a przede wszystkim taniec musi mieć w nas przyjaciela. Jeżeli tego nie zrozumiesz nigdy nie poznasz seretów prawdziwej tanecznej sztuki. Rozumiesz Szajelu?
- Rozumiem. Tylko zastanawiam się po co nam tu ten piasek. Piasek nie jest ani ładny ani rytmiczny! – odpowiedział chłopak i zatrzepotał skrzydłami, wisiorki na jego głowie lekko poruszyły się przy tym.
- Taniec też nie jest ani piękny ani rytmiczny, póki tego w nim nie odnajdziemy. Dziś zajmiemy się pięknem mój drogi uczniu, bowiem je można odnaleźć we wszystkim. Nawet w tym piasku... – mówiąc to Harl pochylił się i przesypał trochę piasku z ręki do ręki.-[i] Teraz więc wejdź na piasek i zatańcz Szajelu. [i]

Tancerz o różowych włosach posłusznie wszedł na podłogę pokrytą piaskiem, a gdy w pomieszczeniu zabrzmiała muzyka on zaczął tańczyć. Obracał się i poruszał rozgarniając przy tym nogami piasek. Nie tańczyło mu się przez to gorzej i nie zwracał uwagi na ziarenka chrzęszczące pod stopami, starał się po prostu wydobyć ze swego tańca jak najwięcej piękna. Gdy zakończył ostatni obrót cała podłoga pokryta była licznymi liniami i kołami utworzonymi z miejsc gdzie stopy Szajela usunęły piasek. Harl dał mu ręką znak by podfrunął do niego co też tancerz uczynił.
- Popatrz mój drogi uczniu. – zaczął mówić mentor tancerza o niecodziennym kolorze włosów kładąc dłoń na jego ramieniu. – Ty w tańcu prezentowałeś się pięknie, lecz zobacz co stało się z całym tańcem. – to mówiąc Harl wskazał na podłogę pokrytą wzorami ułożonymi bez żadnego sensu czy poczucie estetyki.- Czy to jest piękne Szajelu?
Różowo-włosy pokiwał przecząco głową patrząc na szlaki które w piasku wyrzeźbiły jego stopy.
- Musisz pamiętać Szajelu, że w tańcu nie liczymy się tylko my, musimy z nim współpracować, tancerz jak i jego taniec muszą mieć kształt, muszą mieć formę! Zazwyczaj ludzie nie znający się na tańcu zwracają uwagę tylko na tancerza, nie patrzą na to jak zachowuje się sam taniec. Ja zaś nauczę Cię współpracować ze swym tańcem, byście razem tworzyli piękno, a nie byli pięknem osobno.- powiedziawszy to Harl machnął ręką powodując zerwanie się lekkiego wiatru który sprawił, iż piasek ponownie pokrył cała powierzchnię podłogi.
- Patrz teraz uważnie mój drogi uczniu. – ciepły głos Harla otulił uszy Szajela, a jego mistrz wszedł na podłogę. Chłopak miał teraz możliwość podziwiania swego mistrza w tańcu. Ponownie zabrzmiała muzyka.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=e1EzreIsaVI[/MEDIA]

Harl delikatnie poruszał głowa na boki, a następnie przeciągnął stopą po ziemi tworząc w piasku pół okrąg. Jego dłonie powędrowały ku zamaskowanej twarzy jak gdyby chciał pozbyć się maski, lecz szybko je cofnął. Jego ciało poruszało się w rytm muzyki, a stopy wyznaczały na piasku coraz to nowe szlaki. Harl był mistrzem kunsztu tanecznego, patrzenie na niego było czysta przyjemnością. Giętki niczym bicz wyginał swe ciało, przenosząc ręce na różne strony swego ciała, nogi zaś gładko przemierzały cała salę. Co jakiś czas Harl podskakiwał a nawet wzbijał się w powietrze, lecz nawet na sekundę nie przestawał tańczyć. W końcu zabrzmiał ostatni dźwięk muzyki a on stanął w miejscu ze zwieszonymi rękoma niczym lalka pozbawiona sznurków. Wielki mistrz Szajela skończył swój pokaz.

Zamaskowany wzbił się w powietrze i wylądował koło swego ucznia.
- A teraz przyjrzyj się Szajelu i powiedz mi co widzisz.
Chłopak z pomalowaną twarzą dopiero teraz spojrzał na linię na piasku i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Miejsca z których stopy Harla odsunęły piasek wiły się i skręcały w wielu miejscach, niektóre tworzyły długie korytarze inne krótki pokręcone drogi. Wszystko jednak układało się w piękną maskę pokrytą niezwykłymi zdobieniami. W piasku wyrysowana była maska, którą Harl zawsze nosił na swojej twarzy. Zielone oczy młodziana chłonęły ten widok, a on podekscytowany machał skrzydłami.
- Widzisz Szajelu, tak właśnie można wydobyć z tańca piękno. Musisz z nim współpracować, musisz go rozumieć, musicie być swymi przyjaciółmi. Rozumiesz mnie?
- Tak, to jest niezwykłe! – powiedział młodzian i wybuchł nagłym i niepohamowanym płaczem. Harl wiedział, iż chłopaka czasem nie panuje nad swymi emocjami dla tego przytulił go mocno do siebie pozwalając by łzy ciekły strumieniem z jego oczu. Szajel szlochał w ubranie swego mentora mimo, iż był niezwykle szczęśliwy łzy same płynęły z jego oczu. Po chwili uspokoił się, a Harl jak gdyby nigdy nic kontynuował swoją wypowiedź.
- Wiem, że ładnie rysujesz Szajelu, dla tego tez mam dla ciebie zadanie domowe. Na następne zajęcia przygotujesz rysunek, wzór który miałby być pięknem twojego tańca. Poradzisz sobie?
Szajel przytaknął i uśmiechnął się do swego mentora.
- Na dziś to wszystko. Bardzo dobrze się spisałeś.

~*~

Przeciwnicy zaskoczyli ich, mimo to instynkt tancerza zadziałał. Zgrabnie obrócił się by ominąć pierwszej strzały, po czym szybko i zgrabnie podskoczył by druga tez go minęła. Wojownik o brzydkim imieniu ruszył już w stronę jaszczuroludzi a jego jedyną bronią były pięści. Generał również związał się walka z strażnikami, a jedne z wyprawy którego Szajel dotąd zbyt dobrze nie poznał okrył się kamienną skorupą, po czym otoczył pozostałych skrzydłami. Arlekin jednak nie miał zamiaru kryć się za kamienną tarczą.
- Chodźmy, chodźmy! – niemal wyśpiewał swym melodyjnym głosem. – Waszym zdaniem ich bronie też mają pieczęcie?

Szajel położył dłoń na jednym z kamiennych skrzydeł i używając go jako podpory odbił się i ruszył w tą sama stronę co Ao. Rozi schowała się przestraszona w worku który Szajel przywiązany miał do pleców tak by nie krępował jego ruchów. Tancerz sięgnął po sztylety schowane za pasem i już po chwili stal z furkotem przecinała powietrze, gdy Szajel kręcił jednym z ostrzy.

Młodzian miał prosty plan, dobiec do grupy żołnierzy a następnie pokazać im co znaczy prawdziwa prędkość. Przy użyciu technik „Szeptu wiatru” miał zamiar przenieść się za plecy zbrojnych i dobiegając do łuczników związać ich walką ze sobą.
 
Ajas jest offline  
Stary 30-11-2010, 17:43   #89
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=vSnJoYYBY94[/MEDIA]

Tura II:

Yue Springwater:

Znalazłeś sposób, aby nieprzewidziane błogosławieństwo wykorzystać do własnych celów. Pospiesznie tworząc w powietrzy świetliste wzory i wypowiadając inkantacje, obdarzyłeś Ao i Urizjela Mniejszą Tarczą Ochronną. Wszystko poruszało się dla ciebie niezwykle wolno i ociężale. Dalej korzystając z trwającego czaru stworzyłeś prawą dłonią pieczęć Wyzwolenia Siły i naznaczyłeś nią Szajela. W lewej ręce stworzyłeś lodową lancę, wykorzystując do tego wodę z rzeki. Cisnąłeś tą prowizoryczną włócznią w jednego z łuczników na lewym brzegu rzeki. Poczułeś, iż łódź silnie się chwieje. Przewidziałeś, że lada chwila może wylądować do góry dnem, więc zamroziłeś fragment rzeki, na którym się znajdowaliście. Pech chciał, iż wtedy stało to się i pod wodą znalazł się elf i Shakti. Zaprzestałeś więc zamrażanie wody i wtedy to czas wrócił do normalnego trybu. W porę wybiłeś się w powietrze i zawisłeś nad rzeką. Ujrzałeś jak lodowa lanca przebija wrogiego łucznika i przybija go do pnia drzewa stojącego za nim.


Ao Hurros:

Mniejsza Tarcza Ochronna - zaklęcie otacza cel sferą astralnej energii, chroniącej cel przed większością zaklęci z I i II kręgu. Odbija także słabe ataki dystansowe, trwa 4 tury.

Natchnienie Zefira momentalnie zasklepiło świeże rozcięcie spowodowane strzałą wężoludzi. Poczułeś w sobie rosnącą energię, a także magię otaczającą twoje ciało niewidoczną warstwą. To Yue błyskawicznie obdarzył cię zaklęciem ochronnym! Skacząc po powierzchni wody dotarłeś do pierwszej linii wrogów, zwinnie nad nią przeskoczyłeś i wylądowałeś przed zdezorientowanymi łucznikami. Gadzie stwory przewyższały cię prawie dwukrotnie, ale byłeś w stanie obrócić ich przewagę na swoją korzyść. Gdy jeden z nich sięgnął po nóż, schowany za pasem okalającym tułowie wężowego humanoida, ty odpowiedziałeś sekwencją szybkich uderzeń, zakończonych silnym kopnięciem, odrzucającym przeciwnika o kilka metrów do tyłu. usłyszałeś głośny syk i obróciłeś się, stojąc wprost przed przeciwnikiem, który celował do ciebie z napiętego łuku.

Urizjel Blackhearth:

Mniejsza Tarcza Ochronna - zaklęcie otacza cel sferą astralnej energii, chroniącej cel przed większością zaklęci z I i II kręgu. Odbija także słabe ataki dystansowe, trwa 4 tury.

Dostrzegłeś generała ścierającego się z przednią strażą wężowych napastników i łuczników, którzy mierzyli do niego z łuków. Zapikowałeś ostro w dół, odcinając jednemu gadowi głowę. Drugi łucznik obrócił się natychmiast i wystrzelił z łuku w twoją stronę. Strzała pędziła bezlitośnie. Z wysiłkiem próbowałeś jej uniknąć, lecz ta wbiła się w twoje skrzydło. Twoje ciało jednakże odbiło strzałę, jakby otoczone jakimś polem ochronnym. To Yue otoczył cię wcześniej zaklęciem ochronnym. Sekundę później zobaczyłeś jak lodowa lanca przybija tego gada do drzewa, kończąc w ten sposób jego żywot.

Szajel Gentz:

Wyzwolenie siły - strażnik pieczęci wyzwala w sojuszniku jego ukryte pokłady siły fizycznej. Czas działania - 6 tur.

Działałeś szybko i z gracją tancerza. Znalazłszy się przed włócznikami podskoczyłeś i dzięki Szeptowi Wiatru znalazłeś się za nimi, tuż przy odwróconym do ciebie tyłem łuczniku. Wężolud napinał łuk i lada chwila miał zwolnić cięciwę, wystrzeliwując śmiertelną dla Ao strzałę. Szybki obrót i w plecach węża zatopiły się jak kły twoje bliźniacze sztylety. Skóra stwora była pokryta twardą łuską, ale magiczny przypływ sił pozwolił ci wbić je głębiej. Wężolud upuścił łuk i zasyczał gniewnie, odrzucając cię do tyłu silnym uderzeniem łokciem. Natychmiast zza pasa dobył długi nóż.

***


Wraz z elfem pod wodą zniknęła Shakti. Kapłan dopłynął do ciała palladyna i próbował wyciągnąć je na brzeg rzeki. Generał zaś dzielnie odpierał ataki węży, co chwilę parując ataki włóczni i toporów. Thornhead znów pokazał klasę i po chwili na podmokłej ziemi legły dwa trupy gadów.

Podsumowanie tury I:
2 martwych łuczników
2 martwych włóczników

 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 30-11-2010 o 17:48.
Endless jest offline  
Stary 02-12-2010, 18:15   #90
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Szło im nieźle, ale nie dość dobrze. Przeciwnicy mieli sporą przewagę liczebną i byli całkiem wytrzymali. Plan szybkiego zdjęcia łócznków nie poszedł tak jak miał. Udało się ściągnąć ledwo dwóch. A teraz za plecami mieli jeszcze pięciu wojowników.

“Mamy przesrane. Nawet jeżeli wygramy to będziemy ciężko ranni. A wtedy nie przetrwamy. Nie możemy zawrócić ani uciec, nie znamy tych terenów. Oh, ty idioto, czemu musisz to robić.”

Ao odwrócił się w kierunku wojowników. Byli już ustawieni w formacji. Zamknął oczy, po raz kolejny jego życie wisiało na włosku. Strach potrafił paraliżować, zabierać wszystkie siły. Był siłą która pokonywała nawet największych. Ale każdy miał choćby znikome pokłady małej rzeczy która potrafiła go pokonać. Strach nie znikał, ale przestawał się liczyć gdy mały płomyczek zmieniał się w pożar. Tak prozaiczna rzecz, a miał ją każdy.

Skrzydlaty ruszył na przeciwników. Ale zrobił coś co ich zaskoczyło. Zebrał powietrze w płuca i wykrzyczał
-ODWAGA!
Srebrne światło zaczęło wydobywać się z jego piersi, zaraz potem po skórze wystrzeliły srebrne linie biegnące od mostka do kończyn.Przez chwilę spod bandaży ochraniających ręce i stopy wydobywało się intensywne światło, a potem pękły. Jego Dłonie były pokryte teraz sporą metaliczną łuską, palce zakończone były szponami. Identyczna łuska ochraniała nogi aż za kolana. Błyszczała jak wypolerowane lustro, mieniąc się setką świateł tego dziwnego świata.
Nieskończony ustawił kierunek na pierwszego jaszczura i rozpędził się. Ale on jakby szybował. Kiedy był już przy nim samym, szybko zmienił kierunek w dół, zszedł do niskiej pozycji, stał teraz na rękach, z podkulonymi nogami prawie od samym jaszczurem. Zmienił kierunek na ku górze zanim jeszcze stracił impet, i wyrzucił się wyprostowując całe ciało. Potężne podwójne kopnięcie leciało teraz w kierunku gada.

“Co powiesz na to, jaszczureczko”
 

Ostatnio edytowane przez Jendker : 02-12-2010 o 18:29.
Jendker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172