Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2010, 20:32   #95
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Decyzja Jewy podjęta w ostatniej chwili stanowiła niemałe zaskoczenie, jednak jej poprzednie odseparowanie od grupy nie ściągnęło na kogokolwiek z nich problemów. Rayen żywiła przekonanie, że tym raz będzie podobnie, poza tym ufała Karskiej a ta nie wydawała się przejęta ani zagniewana wyborem Białowłosej. Czas pokaże – pomyślała Samotny Księżyc - co z tego wyniknie.

Tymczasem na miejsce Jewy zyskali innego towarzysza wędrówki, Samaka. Wprawdzie Dziki Zew miał im tylko towarzyszyć do ich osady, ale czekały ich trzy dni drogi a to czas wystarczający żeby poznać przynajmniej część z tego, co skrywał duch chłopaka. Niestety sytuacja, w której znalazł się Samak nie skłaniała go do otwartości, wręcz przeciwnie, kiedy Trygarranin zaczynał sprawiać wrażenie, że czuje się swobodnie wśród Wallawarów i przemawiał do nich otwarcie jedno spojrzenie na sylwetkę ojca skuwało ducha i myśli Samaka w miejscu, do którego nikt poza nim nie miał dostępu.

Wieźli Czaszkę na zmianę żeby odciążyć swoje Bestie, chcieli dotrzeć do domu jak najszybciej a wielki wojownik, pomimo że zupełnie bez życia a może właśnie, dlatego był dla nich kłopotem. Potrzebował opieki i uwagi a także oporządzenia, czym na szczęście zajmował się głównie Samak. Pod tym względem Trygarranin był dla nich wybawieniem, ale przez niego też nie mogli swobodnie porozmawiać o planach na przyszłość i dręczących ich pytaniach.

To była osobliwa podróż. Poprzez nieobecność Jewy, towarzystwo Samaka i nieprzytomne ciało Okrwawionej Czaszki wszystko, co podczas tej wędrówki robili i mówili zdawało się Rayen jak ze snu, takiego po zażyciu widmotrawy, zdającego się bardzo realnym, choć całkowicie nierzeczywistym, mimo że zwykle te dwa pojęcia wykluczały się wzajemnie.

Kiedy wjechali na dobrze jej znane ziemie należące do klanu Szarych Wilków Samotny Księżyc odetchnęła z ulgą. Upiorna wędrówka zbliżała się do końca. Teraz na innych, starszych i mądrzejszych będzie można zrzucić odpowiedzialność za los Okrwawionej Czaszki. Prawie u kresu podróży na południowej części nieba spostrzegli ciemną chmurę, która kiedy już podjechali bliżej okazała się całą chmarą ciemnych padlinożernych ptaków. Kołowały w powietrzu a ich skrzek niósł się daleko w step. Droga do wioski prowadziła w inna stronę, ale i tak takie stado padlinożerców budziło obawy. Początkowo Rayen myślała, że ptaki zgromadziły się nad miejscem gdzie wypasały się stada rogobyków należące do Szarych Wilków, ale szybko zrozumiała swój błąd. Stado krążyło nad zagłębieniem, które nazywano Niecką Lisów albo gdzieś w jej pobliżu. Z tego, co orientowała się Samotny Księżyc to w tamtym miejscu niczego nie było. Tym bardziej było to dziwne zjawisko. Kilka padłych sztuk bydła, które odłączyły się od swoich stad nie przyciągnęłoby tyle padlinożerców. Zagadkowa sprawa, której rozwiązanie było możliwe tylko poprzez naoczne sprawdzenie sytuacji.

Zastanawiali się, co począć i wtedy Shuharuk przemówił. Nie swoim głosem. Był tylko pustą skorupą, którą ktoś użyczył sobie na chwilę. Ten sam, który wcześniej korzystał już z martwego ciała Hunge by mówić do nich, teraz ponowił swoją obietnicę zemsty. Zdecydowali się szybko. Nie było, nad czym dłużej się zastanawiać. Aime, Nemain i Rayen mieli sprawdzić, co sprowadziło tyle padlinożernych ptaków na ich ziemię. Na zaproszenie Kamienia dołączył do nich również Dziki Zew. Calin z Ilyą spieszyli do obozu wioząc ze sobą Czaszkę. Melesugun po krótkim namyśle zdecydowała towarzyszyć parze narzeczonych by dopilnować wraz z nimi odpowiedniego potraktowania Shuharuka. Rozdzielenie ojca z synem było rozsądnym pomysłem. Okrwawiona Czaszka wraził wiele cierni w serca Wallawarów i jego przybycie mogło wzburzyć krew niejednego członka klanu. Szalona wraz z Cichym Ostrzem i Deszczem w Twarzy upilnują by nikt z Szarych Wilków nie próbował zmazać swego honoru poprzez niegodny czyn a Samak nie będzie świadkiem pierwszych na pewno gniewnych słów i gestów, jakimi Wallawarowie powitają jego ojca.

Cel osiągnęli po godzinie jazdy. Rzeczywiście ptaki zebrały się nad Niecką Lisów. Jechali z wiatrem, więc dopiero, kiedy stanęli na skraju zagłębienia poczuli przejmujący smród, który skaził okolicę. Odór Shar’Rhaz i woń gnijących ciał ludzkich i zwierzęcych oraz zaśmierdłej krwi. Oprócz ptaków na ucztę zleciały się muchy i osy z okolicy. Dopiero przybycie młodych Jeźdźców przepłoszyło część z pożywiających się stworzeń i odsłoniło koszmarny obraz. Dziesiątki ludzkich i zwierzęcych zwłok nie do rozpoznania po tym jak zdarto z nich skóry a powstałe w ten sposób makabryczne skalpy zawieszono na żerdkach. Wiszące skóry sprawiały wrażenie wychudłych istot, które pochylały się nad okrwawionymi ochłapami szczątków. Czarne, tłuste plamy zniszczenia, jakie pozostawia posoka Shar'Rhaz wskazywały dokładnie sprawców owego okropnego dzieła.

Samotny Księżyc zsunęła się z siodła niezdolna wymówić słowa. Pozostali uczynili podobnie wpatrując się z przerażeniem w znalezisko. Dopiero po dłuższej chwili Rayen powiedziała:

- To będzie chyba Czerwony Liść, to Mały Wilk a to Skaczący Zając – wymieniała imiona, tych których zdawało się jej, że rozpoznała – to wojownicy naszego klanu!

Sama nie wiedziała, dlaczego to powiedziała. Zdawała sobie sprawę, że Goniąca Wiatr i Kamień też ich rozpoznali a na pewno nie zwracała się do Samaka, bo w tym momencie nie pamiętała nawet o jego obecności. Starała się odszukać wzrokiem kogoś jeszcze, ale pozostałe ciała były zbyt mocno zmasakrowane żeby je rozpoznać, choć i tak nie miało to już znaczenia, bo przecież domyślała się, kim byli zabici. Ciał było tyle, że stanowiły piątą część liczebności ich klanu. Znaleźli trupy prawdopodobnie większości wojowników ich osady. To oznaczało, że wioska pozostała praktycznie bez żadnej ochrony. Rayen wskoczyła na siodło. Wtedy też zjawiła się Nemain, która poświeciła czas na coś innego niż próbę rozpoznania poległych. Zdała im relację z czytania tropów. Dwa czy może też trzy dni temu, kiedy oni opuszczali siedzibę Karskiej wojownicy z ich klanu starli się z dużą grupą Zwierzoludzi. Dlaczego akurat w tym miejscu to pozostawało zagadką. Kiedy ludzie zaczęli przegrywać wycofali się prawdopodobnie do osady. Część Shar’Rhaz od razu podążyła za nimi a pozostała część została by oskalpować trupy, potem ruszyli w ślad za pozostałymi. Goniąca uważała, że Zwierzoludzie nadal mogą być w wiosce i pozostali Jeźdźcy wpadną w pułapkę. Samotny Księżyc była innego zdania, w końcu minęło już tyle dni.

- Cokolwiek się wydarzyło w osadzie, jesteśmy za późno, ale i tak jedźmy, czym prędzej do domu - głos uwiązł Rayen w gardle, tak, że ledwo wymówiła te słowa.

Pognali jakby Potęga Powietrza i Ziemi dodawały im sił. Ale pomimo tego, że gnali jak na skrzydłach wiatru a ziemia umykała spod łap ich Bestii to Rayen cały czas słyszała w myślach te gorzkie słowa: za późno, za późno, jesteśmy za późno!

Tym razem jechali dłużej niż godzinę. Aime kiedy tylko dostrzegł Ilyę i Calina zjechał w ich stronę. Rayen tylko minęła ich w pędzie wjeżdżając prosto do osady, skierowała się do rodzinnego tipi. Z grzbietu Neyar obserwowała opuszczoną wioskę, która przypominała teraz tę ze snu nad Ashashką. Wilczyca wyhamowała przed wigwamem, w którym mieszkała jej Jeźdźczyni ze swą matką i bratem. Samotny Księżyc zeskoczyła na ziemię i ledwo jej stopy dotknęły podłoża rzuciła się do środka namiotu. Potknęła się przy tym i mało nie wywróciła tak spieszyła się do domu. Wewnątrz przywitał ją tylko zapach suszących się ziół i cisza. Pomimo tego, że wiedziała już, iż nikogo nie znajdzie zaglądała za zasłony, pod skóry i futra cały czas ich nawołując:

- Mamo! Aylenie! Mamo! Aylenie! – aż zachrypła od okrzyków.

Znalazła jedno z ubrań matki, które ta musiała niedawno nosić, bo nadal nią pachniało. Rayen wtuliła w nie twarz i cicho płakała. Przestała w tej chwili być Jeźdźcą i jednym z wojowników klanu a stała na powrót młodziutką dziewczyną, która rozpaczała po utracie rodziny. Dopiero, kiedy uspokoiła się i zaczęła myśleć jaśniej wyszła z namiotu i udała się na poszukiwanie Nemain.

- Powiedz mi czy możesz wyczytać z tropów, co się tutaj wydarzyło. Myślałam, że Shar’Rhaz ich porwały tak jak tych Zawartan, których uwolniliśmy, ale nie rozumiem jak w takim razie mieli czas żeby zebrać część swoich rzeczy. Czy możliwe jest, że uciekli dokądś żeby się tam schronić? Co mówią ich ślady? Powiedz mi, proszę – zwróciła się cichym głosem do tropicielki.
 
Ravanesh jest offline