Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2010, 11:31   #116
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nie mogła się opanować, by nie kopnąć Josta, gapiącego się na tą całą Bretonkę. Co oni sobie wyobrażali? Co ona sobie wyobrażała! Soe uniosła dumnie brodę, udając, że nie widzi co i jak i że wcale, ale to wcale, nie jest zazdrosna. No bo kto by się interesował taką małą myszą jak ona?
Jeśli by miał do wyboru tak... okazałą kobietę, ma się rozumieć.
Znów jej umknęły informacje, jakie wymieniali. Chyba nie były ważne, więc potraktowała je wzruszeniem ramion. Dlaczego miałaby się martwić jakimś tam śledztwem? Była już noc, jak dla niej to powinni już uciekać w siną dal. Zanim ktoś by się połapał, byliby już wystarczająco daleko. A tak? Uganiali się jak głupcy za urojoną kurą.
Może tej kury nawet nie było?

Przysypiała u uczonego, rozłożona bezczelnie na jednym z jego foteli. Ziewała prawie ostentacyjnie, nie ukrywając, że to wszystko nie do końca ją obchodzi. Wampiry? Któż wierzy w wampiry! Bujdy, bujdy, bujdy! Do jej umysłu, dopominającego się obecnie już tylko snu, nie dochodziły racjonalne przesłania, z których najprostszym było porównanie. Skoro istniały zmutowane obrzydlistwa, to dlaczego i nie wampiry?
Wychowana w błogiej nieświadomości co dzień musiała się mierzyć z innymi, znacznie bardziej przyziemnymi i ludzkimi problemami. Ostatnie tygodnie bardzo to zmieniały i nie do końca wiedziała, czy to dobrze, czy nie do końca. Niby nie musiała się obawiać, że zaraz ją porwą do bocznej alejki i zrobią co będą chcieli, co zazwyczaj sprowadza się do jednego, powtarzanego wielokrotnie. Ale wampiry? Nawet nie wiedziała czym są. Pamiętała tylko o tym, że były martwe i piły krew.

Nawet zdążyła szybko o nich zapomnieć, gdy opuścili dom Gephardta i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie kolejne spotkanie. Tym razem już z "samą górą" i na pozór przypadkowe. Nie istniało coś takiego jak na pozór przypadkowe, trochę się o tym nauczyła. Szukał ich, a to bardzo niedobrze, gdy ktoś bardzo bogaty i wpływowy szuka takich jak oni. I nie myliła się.
Chciał czegoś.
A dokładniej chciał zabijania.
Przyjrzała mu się dokładniej. Mogli odmówić, pewnie, że mogli. Spojrzała jeszcze na Josta i Degnara. Hm. Chyba jednak nie mogli, a w każdym razie prawie na pewno się to nie zdarzy. Dygnęła nieporadnie, odchrząkując.
- Mamy tam iść bez przygotowania? A jeśli będzie tam... ten no... wampir?
Lucas przez chwilę wyglądał na zaskoczonego, ale szybko się opanował i pokręcił głową.
- Nie wiem kim jest ten, który manipulował moim bratem. Na wszelki wypadek wziąłem dwa srebrne sztylety, prócz swojego. Lauer je wam wręczy wraz z resztą wyposażenia.
Czy srebro działało na wampiry? Ona z głupich opowieści przypominała sobie tylko coś z osinowym. Młotek? Kołek? Jakoś tak.
- A tych pozostałych czterech z tej... organizacji? Nie możemy na nich poczekać? W międzyczasie spróbowałabym się tam zakraść i zobaczyć co na prawdę tam robią.
Jeszcze jeden zdecydowany gest głową.
- Nie ma czasu. Nie wiadomo co na celu ma ten rytuał, nie mogę pozwolić na śmierć Lennhadrta! Możesz iść trochę przed wszystkimi, jeśli się na tym znasz.
Westchnęła i skinęła głową. Chyba nie mieli wyboru. A ona nie wiedziała jak się przygotować, inaczej niż tylko wzięciem od Lauera swoich sztyletów i jednego z tych srebrnych.
- To jedyna broń, którą umiem władać. W razie czego wbiję mu to w plecy, obiecuję!
Może czuła się z tym bezpieczniej? Tak czy inaczej szybko zastąpiła swój zwykły sztylet srebrnym, ten pierwszy dzierżąc cały czas w dłoni.
Coś było bardzo nie tak. Tego jednego miała świadomość. A włosy na jej ciele wręcz stały dęba.
 
Lady jest offline