Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2010, 13:32   #92
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
We call it 'teamwork'

Do diabła, ile jeszcze tych kłopotów tego dnia napotka tą zgraję? Cerre nawet nie śmiała wątpić w to, że wkrótce któryś z ich na pewno się ukaże. Okazało się, że na same tarapaty nie trzeba było długo oczekiwać. Ktoś bowiem w ich kierunku posłał strzałę, co oznaczało, że ten ktoś za ich gangiem wyraźnie nie przepada albo nie życzy sobie obecności drużyny na jego terytorium. Lecz z jakiego powodu - tu już pozostało miejsce tylko i wyłącznie na domysły, na które w owym momencie nie wartało tracić cennego czasu.

Pani mnich nie skupiała się na modłach do bogów, nie zadeklarowała również heroicznego schwytania łucznika i równie epickiego ukarania go, a jedynie starała się wydostać cała i nader zdrowa z odstrzału. Uwaga Cristin nie wydawała się potrzebna, bo nim rudowłosa nawet dała sygnał do ucieczki, wierzchowiec pani mnich już zaczął się na dobre rozpędzać. Kwestia tylko humoru bogów, którym nie zachce się nagle dawać nowych przeszkód pod postacią gałęzi, urwisk, zarośli i innych, równie niepożądanych rzeczy.

Przedzieranie się przez las opanowany przez dzikie istoty i nieznane moce poszło jak należy, rogata nie została nawet draśnięta jakimkolwiek pociskiem. Wydawało się przez moment, że wszyscy są cali, ale... zauważyła niebawem, że z Cristin jest coś wyraźnie nie w porządku. Obawy te potwierdziły się, kiedy owa kobieta zsunęła się z własnego konia nieprzytomna. Przyczyną tego "nagłego" pogorszenia się stanu zdrowia była strzała, a raczej zatruty grot wbity w łydkę. Rana wyglądała nader paskudnie. Niestety, Cerre nie znała się na lecznictwie i nie była w stanie uzdrowić niewiastę. Bared przejął inicjatywę przetransportowania nieprzytomnej ofiary, zaś na bogu ducha winnego Narcyza spadła rola drużynowego bagażowego.

Wkrótce okazało się też, że Turion także nie był w stanie nic na razie z tą raną uczynić. Cerre przypomniała sobie, że w ekwipunku drużyna posiadała kilka ciekawych rzeczy, lecz z tego, co dowiedziała się wcześniej od kamratów doszła do wniosku, że nie wartało z nimi eksperymentować na Cristine. Bared dużo bardziej by się do tego nadawał, pomyślała z lekko okraszonym cynizmem Cerre, spoglądając ukradkiem złośliwie na łotrzyka. Na razie jednak postanowiła dać mu żyć w spokoju, póki ten nadawał się do asekuracji poszkodowanej Cristin.

Pokonali mimo pewnych trudności dość sporą część drogi, aż konie się zasapały i zaczęły odmawiały pomocy transportowej. Wolały odpocząć. Co tu było wiele mówić, trzeba było odpocząć, ale też jak najprędzej dojechać do którejś miejscowości. Najlepiej do takiej położonej jak najbliżej. Sęk w tym, że podróżnicy też musieli zasięgnąć odpoczynku, zwłaszcza, że na horyzoncie zaczęło się ściemniać.
Żeby jednak i noc uatrakcyjnić "Wybrańcom", los zesłał im zaprawdę ciekawego gościa, tyle że niestety równie nieprzydatnego, a wręcz bardziej szkodliwego. Cerre dowiedziała się wkrótce, że to dziwadło jest międzyplanarnym złodziejaszkiem, choć jej wydawało się także, że ma omamy wzrokowe.
- Świetnie. Najpierw Aranon gadał do siebie, to pewnie i ja niedługo tak zacznę - skomentowała zajście z nieoczekiwanym “przybyszem”. Cokolwiek to było nie podobało się to pani mnich. W dodatku Blade zmęczył się takim długim galopem, musiał coś dostać do picia, więc na rozmyślanie wiele czasu nie zostało. - Co z Cristin? - spytała się Danta i druida.
- Przecież już mówiłem, ogłuchłaś w międzyczasie? - oburzył się Turion. - Zatrzymałem krwawienie, ale na toksynę nic nie poradzę.
- Nie oguchłam - odpowiedziała nieco aroganckim tonem. - Pytałam się. Nie można się o nic spytać?
- Można się pytać, jeśli jest o co. - odwarknął druid. Na pobliskiej gałęzi usiadł orzeł, do którego Turion natychmiast podszedł. - I jeśli odpowiedzi nie są oczywiste. - dodał.
- Było o co - sarknęła. - Pewnie, że było o co. Tyle że pewnie do jaśnie druida nie można już posłać żadnych pytań! Więc już dobra, nie będę o nic więcej pytać. - obruszyła się i odeszła od Turiona.

- Uważajcie na swoje rzeczy, zamiast się kłócić. Eteryczny rabuś jest w pobliżu, do wykrycia go byłyby potrzebne czary, którymi nie dysponujemy. Miejcie się na baczności - skonstatował Dant.
Cerre wzruszyła na to ramionami.
- Nikt się nie kłóci. Czasem tylko niektórym staruszkom od drzew odbija, po czym atakują kogoś bez powodu - powiało tumiwisizmem w tych slowach. Jednak wyraźnie słowa Danta bardziej wzięła do siebie niż wybuchy Turiona. Nie oddaliła się od grupy, acz wyraźnie trzymała się nie tylko z daleka od Bareda, ale także od ‘staruszka do drzew’.
- A może w międzyczasie, Aranonie, wyjaśnisz nam, z kim rozmawiałeś podczas podróży? - zagadnął zaklinacz.
W czasie gdy trwała bezproduktywna dyskusja Bared ścinał gałęzie, by przygotować dla Cristin jak najwygodniejsze posłanie. To, że dziewczyna była nieprzytomna nie znaczyło, że ma spędzić noc na gołej ziemi.
- Jak już mówiłem, to nic szczególnego. Można powiedzieć, że to... stary przyjaciel lub wspomnienie.
- Ta, pewnie jakiś wyimaginowany - mruknęła Cerre, jednak bardziej do siebie i oddaliła się od grupy mężczyzn.
Bared zajmował sięCristin, więc pani mnich stwierdziła, że nie będzie im dwojgu tam zawadzać. Przynajmniej na razie. Postanowiła więc się na jakiś czas oddalić od grupy. Zerknęła przez ramię, co czyni pozostała część drużyny. Wyglądało na to, że nikt nie kwapił się z nią podążać. Trudno, a i przecież nie jest aż taka nie-samorządna, jak to sugerował łotrzyk. Sama odprowadzi wierzchowca, postanowiła też przy okazji poszukać jakiejś rzeki czy inne źródło wody zdatnej do napojenia konia.

- No, jak tak stawiasz sprawę, to nie będę naciskał. Ale wiesz, wyimaginowani przyjaciele... Zresztą! - żachnął się Dant. I zajął się poprawianiem juków tak, by dostanie się do przedmiotów znajdujących się w torbach było trudne i czasochłonne. Chciał mieć pewność, że drugi raz rzeczy mu nie zginą, zwłaszcza przez jakiegoś głupią istotę, potrafiącą przemieszczać się między planami.
- Jeżeli rozpiera was energia, pomachajcie na oślep kijami, może akurat traficie na moment, aż to coś się zmaterializuje. A jak można kondycję poćwiczyć! - zakpił na koniec zaklinacz.
- Jak coś się zmaterializuje, powiadasz? - Cerre dosłyszała to drugie zdanie. Miała na oku własny ‘bagaż’. - Zapamiętam to, ale chyba będę musiała uważać, żeby mi ktoś przypadkiem jeden z was prędzej nie nawinął się pod mój kij.
Jeśli mi ma się ktoś nawinąć, to niech to będzie Bared
- przyszło jej do głowy. Nie wiedząc czemu to łotrzyk wydawał się ze wszystkich tu zgomadzonych najlepszym kandydatem do testowania tortur i specyfików. Może to była wina jeszcze podszeptów diabła, mieszkającego jej w umyśle?
W zasadzie - przydałby się porządny trening, a taki złodziejaszek kręcący się w pobliżu ich obozowiska nadawałby się idealnie do prania.
Nie, nie mowa była tu o Baredzie, a o tym międzyplanarnym dziwadle, które w międzyczasie chyba mignęło parę razy.

Właściwie, należało się najpierw uporać z tym ‘migającym’ problemem. Szkoda było przytaszczać kolejnych - z tym że żaden z nich nie wydawał się taki oczywisty do rozwiązania. Cristin została potraktowana trucizną, wierzchowce były zmęczone, i jeszcze to coś, co lubiło się pojawiać, znikać i przy okazji coś ze sobą zabierać, czaiło się w pobliżu.
Nielicha sprawa.
Musiała zrezygnować z wycieczki terenoznawczej.
- Powiedz to Baredowi - dodała po chwili do zaklinacza.
I zaczęło się niebo powoli ściemniać, co oznaczało, że dzień się kończył, lecz nie dla dziwnej ferajny.

- Ja proponuję trzymać warty przez noc, po dwie godziny każdy. Zgłaszam się na pierwszą, mogę być sam, lub, jeżeli ktoś nie przepada za snem, może mi potowarzyszyć - zaklinacz uśmiechnął się pod nosem.
Cerre staksowała każdego towarzysza spojrzeniem.
- Jeśli moja pomoc też się liczy i będzie to konieczne, to mogę zrezygnować w ogóle ze spania... - powiedziała to do Danta, i to bynajmniej nie dlatego, że chciała zgrywać bohatera, tylko jakoś się zrekompensować za cały dzień towarzystwu. O ile się to uda.
- Liczyć się liczy, ale konieczne nie będzie. Chociaż ja trochę pospać muszę - odnowić czary by się przydało.
- To ja mogę na ostatek - w końcu przemyśliła całą tą sprawę.
- W takim razie następnego obudzę Bareda - Dant zwrócił się do łotrzyka, by sprawdzić, czy ten ma coś przeciwko.
- Trzeba czuwać, to jasne i obudzenie mnie będzie całkiem rozsądne - odparł Bared. - Natomiast zastanawiam się czy jednak nie powinniśmy czuwać parami.
- Jest nas piątka - głośno myślał Dant - zamierzamy spać około 8/9 godzin. Wychodziłoby na to, że dwie pary wartowałyby po 3 godziny i jedna osoba po 2 lub 3. Można też to rozwiązać jakoś inaczej...
Cerre myślała także nad tym, jakby to wykombinować. Z jej strony padła propozycja:
- Lepiej będzie parami, po trzy godziny. Mogę wtedy iść na dwie ostatnie warty, te ostatnie, wtedy wyjdzie jak na trzy pary...

W obecnej chwili zamierzała sobie zażyć odpoczynku, nawet jeśli tylko na pół nocy. Dobre i tyle, jednak coś nadal nie dawało jej spokoju, a ze swoimi obawami nie miała ochoty dzielić się z kimkolwiek. Rogata odeszła sobie znaleźć dobre miejsce na drzemkę, już niekoniecznie w luksusowych warunkach i niekoniecznie jak najbliżej któregoś kompana.
Czasem zdawało się jej, że jest jakimś elementem oderwanym z zupełnie innej układanki i na siłę wpychanym do tej tutejszej. Każdy tutaj był innym światem, a już nie wspominając o Turionie, który na tle tych całych reprezentacji wyglądał bynajmniej komicznie. Dziady od drzewek nie pasowały do gromady podejrzanych osobników. Choć każdy był tu inny, to jednak Cerre czuła się wśród tej szóstki nieswojo, obco.
Nie chciała już nikogo na razie narażać na swoje towarzystwo, niewiele ją też obchodziło, jak towarzystwo przyjmie jej zdanie na temat kombinacji z czuwaniem.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 27-11-2010 o 13:40.
Ryo jest offline