Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2010, 19:47   #87
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Gambino

Za pierwszył załomem jak na komendę cała czwórka zmieniła role. Ork bez problemu zarzucił na plecy stosik mioteł. Wasyl jak na bezdomnego bardzo szybko wyliczył, że uzbierazli półtora srebrnego, w miedzi, Wasylowa pisnęła z radości jakby to nie miało znaczenia.

-Wasylu, postaraj się zamienić miotły na coś praktyczniejszego, przydałyby się wam nowe ubrania, między innymi. -polecił zakonnik z widoczną na twarzy troską, jednocześnie wskazując wzrokiem nadjeżdżający z naprzeciwka wóz.-Zatrzymamy się w tej kotlince, musicie się obmyć, by zacząć nowe życie. Na własną rękę...- wskazał niewielki zagajnik na południowym wschodzie.

Szybkim marszem dotarli tam w niecałą godzinę- początkowo traktem, później odbili przez polne drogi. Pola i łąki. Minęli spore stado strusi- z których jaj różnych przepisów słynęły thornwardzkie tawerny. ~Cholera, zapomniałem spróbować.. Zagajnik byś dość duży, ale właściciele użytków dbali by nie rozrósł się za bardzo. Zaadaptowali go nawet na swoje potrzeby. Strumień płynący przez kotlinę zasilał prawdopodobnie fosę Thornward'u, czyli praktycznie całe miasto, a później pewnie przeradzał się w ścieki miejskie. Kotliny powstawały w wyniku rzeźbienia terenu przez wielkie rzeki- wyczytał to kiedyś w jednej z ksiąg geograficznych w librarium górnego monastyru. Teraz jednak był to zaledwie strumień, zbyt wąski by nazwać go rzeką, ale za duży na miano potoku. Wysokie, lisciaste drzewa porastały skraj kotliny, wewnątrz rozpościerała się swojska polana z dużym oczkiem wodnym po środku. Na skraju jej dało się dostrzec drewniane konstrukcje paśników, nawet blaszane rynny poideł zamiast kamiennych koryt. Gambino nie przejął się tym jednak tłumacząc sobie, że taki hodowca strusi musi dbać o swoje zwierzęta. O tej porze jednak w zagajniku strusi nie było, ani hodowcy.

-[i]Przemyjcie się, ale szybko, z waszej dotychczasowej niedoli. Na następnym rozstaju czekają na nas... Musimy trochę was podciągnąć, żebyście wyglądali jak trzeba, gdy dotrzemy celu. Od tej pory musicie starać się ze wszystkich sił, by nie zaprzepaścić danej wam szansy na odkupienie. Każdy bowiem jeno raz pomocną dłoń chwyci nim utonie, a późniejsze życie czyni na świadectwo tej łaski lub ginie w odmętach po wsze czas żałując.

Cała trójka zasłuchała się w mądrościach klechy, po czym jak obudzeni ruszyli w stronę potoku. Chwilę to trwało, ale było warte starań i czasu- zmienili się bardziej niż się brat spodziewał. W wypranych ubraniach, twarzach bez czarnych smug i z nowym światłem w oczach wyglądali jak nie ci sami. Dziewczyna, teraz już całkiem młoda i nawet ładna, rozpuściła do tej pory zwinięte w kok kasztanowe włosy. Od kąpieli w zimnej wodzie dostała też lekkich rumieńców, co jeszcze dodawało jej dziewczęcego uroku. Jej kochanek, mniej przystojny, wyglądał na pazia w workowatej koszuli i mokrych, skórzanych gaciach. Dimo -pół-ork- jeszcze przed wejściem do wody podarł na sobie swoje stare ubrania, toteż potrzebował nowych. Gambino miał na szczęście swoje stare ubrania w tobole, a gabarytowo nie wiele ich dzieliło. Ubrał się, choć nie kompletnie. Tkaniny schły w porannym słońcu, trójka nowo-kreowanych osadników krzątała się do opuszczenia gaju, gdy z drugiej jego strony spostrzegli nadjeżdżający wóz. Wystarczył rzut oka, by powiedzieć, że rolniczy pojazd zmierza do miasta lub w drugą stronę- za nim bowiem można było dostrzec siwe smugi dymu z kominów kilku zabudowań, a buda była zdecydowanie prowizoryczna. Zakonnik nie zamierzał jednak prosić o podwózkę, ni płacić za kąpiel.

-Wyruszamy.-rzucił lakonicznie sugerując powrót do traktu i pieszą wędrówkę na południe.
 
majk jest offline