Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2010, 20:06   #12
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
* fragmenty "Rokoszu" Jacka Kaczmarskiego

Zaślepiona furią, która zasnuwała jej wzrok purpurową mgiełką, oprzytomniała dopiero, gdy wściekły llamhigryn rzucił nią o ziemię. Niewiele dała próba asekurowania się przed upadkiem. Nogi i ramiona ugięły się pod Lilith, gdy siła rozpędu w zmowie z grawitacją wgniotły ją w nieco rozmiękły grunt. Uderzenie pozbawiło ją na chwilę możliwości zaczerpnięcia oddechu. Gdyby nie zatkany błotem nos i paszcza, pewnie płuca i wnętrzności wyszłyby jej gardłem, oszczędzając skakunowi roboty z rozbebeszaniem zdobyczy. Przyjęła tę myśl z dziwną obojętnością. Świat, jak gdyby zwolnił wokół niej. Patrzyła na zbliżającą się paskudną, zębatą mordę zdumiona, że tak głupio dała się zabić. Llamhigryn “już był w ogródku, już witał się z gąską”. Tymczasem Kocica dopiero nawiązywała pierwszy świadomy kontakt z własnymi, zbuntowanymi kończynami. Siłą woli próbując oderwać od ziemi ołowiane łapy, gapiła się w górę na gada, czekając już w zasadzie tylko na ostatnie kłapnięcie. Ostatecznie, gdyby mogła wybierać - pomyślała w duchu - wolałaby, żeby zaczął od głowy. Skakuny na ogół nie zwracały specjalnej uwagi na to czy ich ofiara żyje, czy nie, kiedy przystępowały do jej rozczłonkowywania i pożerania. Kolejność tych dwóch czynności również była skakunom obojętna. Biedny, niemądry Gh’Aa, kto się nim teraz zaopiekuje?

“I skąd te ogniste smugi? Głupcy... zginą... po co?”
Myśli snuły się leniwie, jakby na skutek upadku również one zostały pozbawione sił.
Czyżby nie wiedzieli, że dopóki skakun będzie zajmować się konsumpcją, nie zwróci uwagi na nic, co nie będzie konkurencją do koryta? Gdyby pozwolili mu zająć się żarciem mogliby uciec. Zanim gadzina skończyłaby z nią, oni byli by już daleko. Chyba tacy ‘geniusze’ sami się sieją. Głupota nie mogła być dziedziczona, jako że mało który głupiec dożywał wieku odpowiedniego do rozmnażania się. Przynajmniej na Pustkowiach.
Kocica potrząsnęła głową, usiłując pozbyć się nie tyle resztek, co raczej większej części oszołomienia. I przy okazji niepotrzebnych myśli. Niemoc w łapach ustąpiła w sam czas.
Już i tak zbyt długo przedeptywała w miejscu jak idiotka, zamiast skorzystać z okazji. Llamhigryn przestał się nią interesować i mądrą rzeczą byłoby z tego skorzystać, póki skakun znów nie zmieni obiektu swoich zainteresowań. Stworzenia z gruntu rzeczy wodne, takie jak ten niebieskawy gad, głodnym i równocześnie wściekłym wzrokiem wpatrujący się w dwójkę ludzi, zdecydowanie nie kochały ognia. Być może buchające żarem ognisko nieco go zniechęci i mały rozumek przypomni sobie o innym jedzonku. Takim w paski...
Nie zamierzała czekać, aż to się stanie.

Pozwoliła działać instynktowi. Nie było czasu na myślenie. Życie z Bestią czasem miało swoje zalety. Ból poranionego ciała łatwiejszy był do zniesienia, a utrata krwi nie tak groźna, jak dla człowieka czystej rasy. Gdyby to właśnie ciemniejsza część jej natury nie panowała teraz nad jej ciałem, nigdy nie udałoby się jej dotrzeć tak szybko do tych pechowych skałek. Gdzieś tam strącona z głazu przez pierwszego z potworów, zgubiła swoją podróżną torbę i część moderunku. Nie mogła ruszyć dalej bez niego. Pozbierała w trymiga wszystko co wpadło w jej kocie oczy i już miała skoczyć za skały, kiedy dotarła do niej myśl o jeszcze jednym drobiazgu, który zdaje się przeoczyła. Jatagan! Ciągle przecież tkwił w gardle llamhigryna. Co robić? Poczekać?
Jatagany nie rosły sobie na drzewach i strata byłaby niepowetowana. A jaką ma gwarancję, że ludzie nie potraktują jej własności jako zdobyczy? Trofeum? W życiu...

Przeczekanie... To jest to... Wyrachowany i bardzo mądry pomysł. Gad prawdopodobnie z powodzeniem da radę zabić obydwoje ludzi zanim sam ostatecznie się wykrwawi. Co pewnie nie potrwa zbyt długo. Wtedy mogłaby spokojnie zabrać swoją cenną broń, swój ukochany stalowy pazur. Jednak...
Nie powinna była oglądać się za siebie. Nie powinna odwracać się, by spojrzeć co dzieje się przy ognisku. Ta wiedza nie służyła jej przeżyciu. Nie była jej do niczego potrzebna. A jednak zrobiła to, by po raz ostatni spojrzeć na ludzką parę, desperacko próbującą wywinąć się z zaciskających się wokół nich objęć Spowiednika. To wystarczyło.

Co to w ogóle miało być?! Jakiś cholerny poryw rycerskiego honoru?! Durny, romantyczny odruch?! Dość, że na widok smoka dobierającego się do bezbronnej wobec niego dziewczyny sprawił, że pazurzasta dłoń Tygrysicy mocniej ścisnęła drzewce włóczni. Zaciśnięte z bólu zęby zgrzytnęły o siebie, kiedy wziąwszy na cel łeb stwora, szeroko zamachnęła się pooranym kłami ramieniem, miotając dzirytem wprost w zimne gadzie oko. Świat zawirował jej w głowie i o mało nie padła zamroczona. Czuła, jak Bestia wewnątrz niej z wolna wycofuje się wgłąb jej jaźni, niby warczący wciąż pies z podkulonym ogonem.

“Coś ty najlepszego zrobiła, dziewczyno” - pomyślała, kiedy idąc sztywnym krokiem w kierunku powalonego jaszczura, spojrzała w wymierzony wprost w siebie grot bełtu, tkwiącego w kuszy Kallida.
“Furda tam... Raz kozie... znaczy kotu... śmierć...” - ciągnęła bezładny tok myśli, wyrywając jatagan z gardzieli gadziego truchła. Potem przyszła kolej na włócznię.
“Jak tam nasz milczący układ, moi mili, młodzi przyjaciele?” - w duchu mówiła dalej do siebie czując, jak powoli odpływa.
“Byle do końca zachować te pozory” - Nie spuszczała oczu z twarzy młodzieńca, z której nie ustępował wyraz napięcia. “No dobra, trudno ci strzelić do kogoś kto się na ciebie gapi?” Odwróciła się do nich plecami, spoglądając na granicę kręgu ciemności, jak na wybawienie.
“Jeszcze tylko kilka kroków. Cholerny świat...” - zaklęła uderzając kolanami o ziemię. “Jak to szło?” - bredziła niemrawo, słysząc za sobą szuranie stóp po mokrej trawie.

“Furda podpisy i układy
Kłamie inkaust, krew jest szczera
Układ, by powód był do zdrady
Podpis jest, by się go wypierać” *

Zastanawiała się, co też takiego dzieje się teraz pod czaszką tego człowieka trzymającego ją na celu. Czy kiedykolwiek widział coś takiego jak ona? Może właśnie ocenia ile warta będzie jej skóra na imperialnym rynku? A może wyobraża sobie ten podziw, jaki wzbudzi pokazując jej spreparowany łeb wiszący nad kominkiem? Cichy chichot wstrząsnął jej pozbawionymi sił ramionami. Trochę chrapliwy i widocznie ciut niepokojący, bo odgłos stawianych kroków zamarł na chwilę.
“No już, na co czekasz chłopie?” - Odwróciła lekko pysk zezując na strzelca lekko zamglonym okiem. Pokazała mu kły sycząc bez przekonania. Niech sobie nie myśli...

“Dość mamy tego, co jest!
Panowie szlachta! Do pałaszy!
Starczy po gardle ostrza gest...*

… lecz tylko kundel się przestraszy...” - skończyła, waląc się pyskiem w trawę. Tak dobrze było niczego nie czuć, o niczym nie myśleć... gdyby jeszcze nie ten szelest kroków zbliżającego się Spowiednika.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 27-11-2010 o 20:18.
Lilith jest offline