Wątek: 13 wydział NYPD
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2010, 01:50   #629
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Wtorek, 23.X.2007, wydział XIII, biurko detektyw Henderson godz. 11:00

Kolejna, pasjonująca sesja nagrać z, a właściwie niestety bez udziału Patty Hill. Vivianne powoli zaczynała mieć tego dość. Patty wymykała im się, za każdym razem, gdy wydawało się, że już prawie ją mają, wymykała się. Nawet w tym zrujnowanym kościele, byli tak blisko, a jednak nie zdołali jej tam złapać, nie zastali jej. No po prostu… cholera brała.

Coś zadzwoniło w jej torebce. Vi zagłębiła się w swój prywatny burdelik celem odnalezienia grającego przedmiotu. Dopiero po dłuższej chwili zdołała go wydobyć z dna torby, spomiędzy przybornika do manicure, a śrubokręta i pęku kluczy. Dzwonił Richard, najwyraźniej w przeciwieństwie do brata i przyjaciółki nie zamierzał tak łatwo dać za wygraną.

- Co tam u ciebie? Wczoraj jakoś nie odbierałaś. Wszystko w porządku? - zaczął dyplomatycznie, jakby badał grunt.
- Tak, wszystko w porządku, tylko zapracowana jestem – odparła kobieta bez emocji. – Mój partner ulotnił się, więc cała sprawa na mojej głowie. A co u ciebie? Jak tam ważne sprawy pana mecenasa? - zapytała nieco żywiej chcą dać do zrozumienia, że faktycznie ją to interesuje.
- U mnie trochę luźniej. Trochę ganiania po sądach, trochę polubownych rozwiązań - zaśmiał się w odpowiedzi Watkins. – Dlatego myślałem co by znów cię gdzieś porwać.
- To zależy kiedy i na jak długo - odparła w zamyśleniu. – W czasie pracy nie dam rady.
- A na ile można? - spytał mężczyzna.- I kiedy?
- Kurcze, szczerze mówiąc to nie wiem. Nie wiem ile zejdzie mi z Prestonem - odparła niby przypadkiem wymieniając imię swego tymczasowego partnera. – To spora sprawa.
- Preston?- oczywiście wyłuskał z wypowiedzi imię mężczyzny.- Kto to?
- To... kolega z pracy - odparła kobieta ciesząc się, że adwokat połknął przynętę. – Pracujemy nad tym razem. Ale kto wie, może przydzielą mi go na stałe – zamyśliła się. – No nie ważne - dodała po chwili. – Ważne, że jestem bardzo zajęta i tylko dlatego zaniedbuję naszą znajomość.
- Czyżby konkurencja? - zażartował, acz czuć było w jego głosie nutkę zazdrości. Już wcześniej Vi zauważyła, że Richard bywa zaborczy, choć w łagodny sposób.
- No... o ile bandę popaprańców ganiających po mieście z niebezpiecznymi zabawkami można uznać za konkurencję, to owszem - odparła z dziwnym brzmieniem w głosie.
- Mówiłem o Prestonie - zaśmiał się Richard, po czym dodał – Pewnie teraz spędza z tobą dużo.
- No tak, faktycznie spędzamy teraz dużo czasu razem - przyznała śmiejąc się w duchu z kierunku, jaki przybrała ta rozmowa. – Ale póki co nie masz być o co zazdrosny - dodała pół żartem, pół serio. – Zresztą, podejrzewam, że niejedna młodziutka sekretareczka szanownych panów mecenasów jest dużo lepszym powodem do zazdrości niż Preston.
- W sumie, pewnie masz rację - wydawało się że to pytanie go zatkało. Szybko więc zmienił temat na inny. – To jak w sprawie tego spotkania. Kiedy będziesz miała czas i ile? I na co byś miała ochotę?
- Może do wieczora uda mi się wszystko załatwić. Więc umówmy się wstępnie na 18:00 na jakiś późny obiad, czy coś w tym stylu. A co do tego, na co mam ochotę. Hm... spraw mi niespodziankę. Liczę na twoją pomysłowość - odparła z nutką tajemnicy w głosie.
- W takim razie postaram się o coś pikantnego - odparł cicho Richard, po czym dodał. – W końcu, stęskniłem się za tobą.
- Też się za tobą stęskniłam - szepnęła do słuchawki Vivianne. – Ale tylko trochę - dodała zaraz żartobliwie. – To co? Do zobaczenia?
- Do zobaczenia, Vi. Zadzwoń o osiemnastej i daj znać, jak się wyrobisz ze sprawą - rzekł na koniec, po czym rozłączył się.

Mogła wrócić do pracy, a właściwie do dalszego, najwyraźniej bezsensownego oglądania nagrań z monitoringu. Na szczęście nie zostało jej zbyt wiele czasu, bowiem na 12:00 zapowiedziane było arcyważne zebranie w świetlicy, na którym musiała być.

Więc poszła na zebranie, wysłuchała tego, co inspektor Rook miał im do powiedzenia, przyjrzała się uważnie podobiźnie Brandona Mulwray’a, by z pewnym żalem stwierdzić, ze jest całkiem niczego sobie facetem, szkoda tylko, że szalonym. Po zebraniu zostało jej już niewiele czasu, więc zebrała swoje manatki i pojechała zmienić Prestona.

Wt., 23 X 2007, ruiny kościoła pw. Ignacego Loyoli, godz. 13:00

Jak Vi zdołała się przekonać, Preston już zadomowił się w ruinach kościoła. Podjadając pizzę i czytając gazety czekał na Patty, która – jak na złość – chyba wcale nie zamierzała się zjawić. Fox jednak zdawała się wcale tym nie przejmować. Był w świetnym humorze, a może po prostu dobrze ukrywał swoje prawdziwe uczucia.

- Nikt się nie zjawił, pewnie woli za dnia chodzić po mieście - rzekł na powitanie i podał jej kawałek pizzy mówiąc – Jadłaś już coś?
- Nie i umieram z głodu – odparła uśmiechają się życzliwie. Kiszki faktycznie już od dłuższego czasu grały jej marsza, najwyraźniej niedyspozycja spowodowana wczorajszym wypadem do baru już jej przeszła, a organizm się zregenerował i wrócił do swojego naturalnego trybu. – Widzę, nieźle się tu urządziłeś. Przytulnie, prawie jak w domu.
- W domu mam odtwarzacz płyt kompaktowych i bardzo wygodny tapczan - odparł żartobliwie Preston.- Ale tego już tu się nie da załatwić. - Wstał.- Przytulniej pewnie by się siedziało w samochodzie, ale cóż...
- Pewnie tak - odparła Vivianne. - Ach, zupełnie bym zapomniała. Na wydziale było zebranie. W sprawie jakiegoś Pana Błyskawicy, jeśli się nie mylę. Podobno uciekł z więzienia wojskowego. W dużym skrócie mówili, że jest szalony i niebezpieczny, i nie należy na niego polować samemu.
- Nie słyszałem jeszcze, żeby komukolwiek się udało uciec z takiej placówki – skomentował mężczyzna pocierając kciukiem podbródek. – Ale może nie pracuję wystarczająco długo.
- Ale jemu sie udało. Miejmy nadzieję, że szybko tam wróci – odparła kobieta zamyślając się na chwilę. – A póki co idź, ja posiedzę i poczekam na naszą małą Patty. Może będę miała więcej szczęścia, niż ty.
- Jasne...to kiedy cię zastąpić? O trzeciej? - upewnił się Preston.
- Jeśli zostawisz mi pizzę, możesz nawet o 16:30 - odparła z szelmowskim uśmiechem.
- Dobra..ale będę miał u ciebie dług - rzekł w odpowiedzi.- Masz chyba mój numer komórki?
- Mam - rzuciła, dla pewności zerkając do kontaktów w komórce. – A co do długu... nie omieszkam o nim przypomnieć w odpowiednim momencie - dodała tajemniczo uśmiechając się przy tym zadziornie i trochę kokieteryjnie.

Fox uśmiechnął się niepewnie...sam nie widząc, czy się bać czy cieszyć. Dodał więc – W razie czego dzwoń. Wpadnę tu jak najszybciej.

Widząc jego lekko zmieszaną minę, Vi uśmiechnęła się delikatnie, a potem rzuciła – Nie masz się czego bać, przecież nie zrobię ci krzywdy.
- To prawda... zbyt miła jesteś - rzekł z uśmiechem Preston.
- Nie no, potrafię pokazać pazurki, ale na to trzeba sobie zasłużyć - odparła tonem, z którego nie bardzo dało się wyczytać, czy owe pazurki mają być karą, czy może wręcz przeciwnie.
- To intrygujące... - rzekł żartobliwym tonem głosu. – Matka mnie zawsze ostrzegała przed tak zwanymi "dziewczynami z pazurem". Ale w tym przypadku nie bardzo jej słuchałem.
- W takim sprawach zazwyczaj się nie słucha matek i, jeśli tylko ma się trochę oleju w głowie, nie wychodzi się na tym źle. Czasem nawet bywa bardzo przyjemnie – odparła kobieta uśmiechając się przy tym wymownie.
- To prawda - odparł również się uśmiechnął. – Może przekonamy się kiedyś, jak nam by wyszło w takim przypadku.
- To jakaś propozycja? - zapytała patrząc na niego z ukosa.

Nie mogła się nadziwić, z jaką śmiałością z nim rozmawia. Chyba jednak trochę okłamała Richarda mówiąc, że nie ma powodu do zazdrości. Ale z drugiej strony… przecież jeszcze do niczego nie doszło. A nawet jeśli dojdzie… przecież nigdy nikomu nie składała żadnych deklaracji. Wolność była stanem, który ceniła sobie ponad wiele innych rzeczy i nie zamierzała tak łatwo z niego rezygnować.

- Kto wie... – Preston uśmiechnął się tajemniczo i rzekł – Pogadamy o tym przy najbliższej okazji...Miałem cię na film zabrać, pamiętasz? To do 16:30... może wtedy będę wiedział coś ciekawego w sprawie Patty i demona. - odszedł machając jej na pożegnanie.

No i została sama. Nie licząc gołębi, które co jakiś czas pojawiały się w budynku, najwyraźniej wlatywały przed jedno z powybijanych okien. Zabrała się do czytania pozostawionych przez Prestona gazet. Miała przed sobą wizję wielogodzinnego czekania w nadziej, że Patty się wreszcie zjawi i nie chciała czegoś stracić tylko dlatego, że zasnęła ze znudzenia.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 29-11-2010 o 16:20.
echidna jest offline