Wtorek, 23.X.2007, wydział XIII, biurko detektyw Henderson godz. 11:00
Kolejna, pasjonująca sesja nagrać z, a właściwie niestety bez udziału
Patty Hill.
Vivianne powoli zaczynała mieć tego dość.
Patty wymykała im się, za każdym razem, gdy wydawało się, że już prawie ją mają, wymykała się. Nawet w tym zrujnowanym kościele, byli tak blisko, a jednak nie zdołali jej tam złapać, nie zastali jej. No po prostu… cholera brała.
Coś zadzwoniło w jej torebce.
Vi zagłębiła się w swój prywatny burdelik celem odnalezienia grającego przedmiotu. Dopiero po dłuższej chwili zdołała go wydobyć z dna torby, spomiędzy przybornika do manicure, a śrubokręta i pęku kluczy. Dzwonił
Richard, najwyraźniej w przeciwieństwie do brata i przyjaciółki nie zamierzał tak łatwo dać za wygraną.
-
Co tam u ciebie? Wczoraj jakoś nie odbierałaś. Wszystko w porządku? - zaczął dyplomatycznie, jakby badał grunt.
-
Tak, wszystko w porządku, tylko zapracowana jestem – odparła kobieta bez emocji. –
Mój partner ulotnił się, więc cała sprawa na mojej głowie. A co u ciebie? Jak tam ważne sprawy pana mecenasa? - zapytała nieco żywiej chcą dać do zrozumienia, że faktycznie ją to interesuje.
-
U mnie trochę luźniej. Trochę ganiania po sądach, trochę polubownych rozwiązań - zaśmiał się w odpowiedzi
Watkins. –
Dlatego myślałem co by znów cię gdzieś porwać.
-
To zależy kiedy i na jak długo - odparła w zamyśleniu. –
W czasie pracy nie dam rady.
-
A na ile można? - spytał mężczyzna.-
I kiedy?
-
Kurcze, szczerze mówiąc to nie wiem. Nie wiem ile zejdzie mi z Prestonem - odparła niby przypadkiem wymieniając imię swego tymczasowego partnera. –
To spora sprawa.
-
Preston?- oczywiście wyłuskał z wypowiedzi imię mężczyzny.-
Kto to?
-
To... kolega z pracy - odparła kobieta ciesząc się, że adwokat połknął przynętę. –
Pracujemy nad tym razem. Ale kto wie, może przydzielą mi go na stałe – zamyśliła się. –
No nie ważne - dodała po chwili. –
Ważne, że jestem bardzo zajęta i tylko dlatego zaniedbuję naszą znajomość.
-
Czyżby konkurencja? - zażartował, acz czuć było w jego głosie nutkę zazdrości. Już wcześniej
Vi zauważyła, że
Richard bywa zaborczy, choć w łagodny sposób.
-
No... o ile bandę popaprańców ganiających po mieście z niebezpiecznymi zabawkami można uznać za konkurencję, to owszem - odparła z dziwnym brzmieniem w głosie.
-
Mówiłem o Prestonie - zaśmiał się
Richard, po czym dodał –
Pewnie teraz spędza z tobą dużo.
-
No tak, faktycznie spędzamy teraz dużo czasu razem - przyznała śmiejąc się w duchu z kierunku, jaki przybrała ta rozmowa. –
Ale póki co nie masz być o co zazdrosny - dodała pół żartem, pół serio. –
Zresztą, podejrzewam, że niejedna młodziutka sekretareczka szanownych panów mecenasów jest dużo lepszym powodem do zazdrości niż Preston.
-
W sumie, pewnie masz rację - wydawało się że to pytanie go zatkało. Szybko więc zmienił temat na inny. –
To jak w sprawie tego spotkania. Kiedy będziesz miała czas i ile? I na co byś miała ochotę?
-
Może do wieczora uda mi się wszystko załatwić. Więc umówmy się wstępnie na 18:00 na jakiś późny obiad, czy coś w tym stylu. A co do tego, na co mam ochotę. Hm... spraw mi niespodziankę. Liczę na twoją pomysłowość - odparła z nutką tajemnicy w głosie.
-
W takim razie postaram się o coś pikantnego - odparł cicho
Richard, po czym dodał. –
W końcu, stęskniłem się za tobą.
-
Też się za tobą stęskniłam - szepnęła do słuchawki
Vivianne. –
Ale tylko trochę - dodała zaraz żartobliwie. –
To co? Do zobaczenia?
-
Do zobaczenia, Vi. Zadzwoń o osiemnastej i daj znać, jak się wyrobisz ze sprawą - rzekł na koniec, po czym rozłączył się.
Mogła wrócić do pracy, a właściwie do dalszego, najwyraźniej bezsensownego oglądania nagrań z monitoringu. Na szczęście nie zostało jej zbyt wiele czasu, bowiem na 12:00 zapowiedziane było arcyważne zebranie w świetlicy, na którym musiała być.
Więc poszła na zebranie, wysłuchała tego, co
inspektor Rook miał im do powiedzenia, przyjrzała się uważnie podobiźnie
Brandona Mulwray’a, by z pewnym żalem stwierdzić, ze jest całkiem niczego sobie facetem, szkoda tylko, że szalonym. Po zebraniu zostało jej już niewiele czasu, więc zebrała swoje manatki i pojechała zmienić
Prestona.
Wt., 23 X 2007, ruiny kościoła pw. Ignacego Loyoli, godz. 13:00
Jak
Vi zdołała się przekonać,
Preston już zadomowił się w ruinach kościoła. Podjadając pizzę i czytając gazety czekał na
Patty, która – jak na złość – chyba wcale nie zamierzała się zjawić.
Fox jednak zdawała się wcale tym nie przejmować. Był w świetnym humorze, a może po prostu dobrze ukrywał swoje prawdziwe uczucia.
-
Nikt się nie zjawił, pewnie woli za dnia chodzić po mieście - rzekł na powitanie i podał jej kawałek pizzy mówiąc –
Jadłaś już coś?
-
Nie i umieram z głodu – odparła uśmiechają się życzliwie. Kiszki faktycznie już od dłuższego czasu grały jej marsza, najwyraźniej niedyspozycja spowodowana wczorajszym wypadem do baru już jej przeszła, a organizm się zregenerował i wrócił do swojego naturalnego trybu. –
Widzę, nieźle się tu urządziłeś. Przytulnie, prawie jak w domu.
-
W domu mam odtwarzacz płyt kompaktowych i bardzo wygodny tapczan - odparł żartobliwie
Preston.-
Ale tego już tu się nie da załatwić. - Wstał.-
Przytulniej pewnie by się siedziało w samochodzie, ale cóż...
-
Pewnie tak - odparła
Vivianne. - Ach, zupełnie bym zapomniała. Na wydziale było zebranie. W sprawie jakiegoś Pana Błyskawicy, jeśli się nie mylę. Podobno uciekł z więzienia wojskowego. W dużym skrócie mówili, że jest szalony i niebezpieczny, i nie należy na niego polować samemu.
-
Nie słyszałem jeszcze, żeby komukolwiek się udało uciec z takiej placówki – skomentował mężczyzna pocierając kciukiem podbródek. –
Ale może nie pracuję wystarczająco długo.
-
Ale jemu sie udało. Miejmy nadzieję, że szybko tam wróci – odparła kobieta zamyślając się na chwilę. –
A póki co idź, ja posiedzę i poczekam na naszą małą Patty. Może będę miała więcej szczęścia, niż ty.
-
Jasne...to kiedy cię zastąpić? O trzeciej? - upewnił się
Preston.
-
Jeśli zostawisz mi pizzę, możesz nawet o 16:30 - odparła z szelmowskim uśmiechem.
-
Dobra..ale będę miał u ciebie dług - rzekł w odpowiedzi.-
Masz chyba mój numer komórki?
-
Mam - rzuciła, dla pewności zerkając do kontaktów w komórce. –
A co do długu... nie omieszkam o nim przypomnieć w odpowiednim momencie - dodała tajemniczo uśmiechając się przy tym zadziornie i trochę kokieteryjnie.
Fox uśmiechnął się niepewnie...sam nie widząc, czy się bać czy cieszyć. Dodał więc –
W razie czego dzwoń. Wpadnę tu jak najszybciej.
WidzÄ…c jego lekko zmieszanÄ… minÄ™,
Vi uśmiechnęła się delikatnie, a potem rzuciła –
Nie masz się czego bać, przecież nie zrobię ci krzywdy.
-
To prawda... zbyt miła jesteś - rzekł z uśmiechem
Preston.
-
Nie no, potrafię pokazać pazurki, ale na to trzeba sobie zasłużyć - odparła tonem, z którego nie bardzo dało się wyczytać, czy owe pazurki mają być karą, czy może wręcz przeciwnie.
-
To intrygujące... - rzekł żartobliwym tonem głosu. –
Matka mnie zawsze ostrzegała przed tak zwanymi "dziewczynami z pazurem". Ale w tym przypadku nie bardzo jej słuchałem.
-
W takim sprawach zazwyczaj się nie słucha matek i, jeśli tylko ma się trochę oleju w głowie, nie wychodzi się na tym źle. Czasem nawet bywa bardzo przyjemnie – odparła kobieta uśmiechając się przy tym wymownie.
-
To prawda - odparł również się uśmiechnął. –
Może przekonamy się kiedyś, jak nam by wyszło w takim przypadku.
-
To jakaś propozycja? - zapytała patrząc na niego z ukosa.
Nie mogła się nadziwić, z jaką śmiałością z nim rozmawia. Chyba jednak trochę okłamała
Richarda mówiąc, że nie ma powodu do zazdrości. Ale z drugiej strony… przecież jeszcze do niczego nie doszło. A nawet jeśli dojdzie… przecież nigdy nikomu nie składała żadnych deklaracji. Wolność była stanem, który ceniła sobie ponad wiele innych rzeczy i nie zamierzała tak łatwo z niego rezygnować.
-
Kto wie... –
Preston uśmiechnął się tajemniczo i rzekł –
Pogadamy o tym przy najbliższej okazji...Miałem cię na film zabrać, pamiętasz? To do 16:30... może wtedy będę wiedział coś ciekawego w sprawie Patty i demona. - odszedł machając jej na pożegnanie.
No i została sama. Nie licząc gołębi, które co jakiś czas pojawiały się w budynku, najwyraźniej wlatywały przed jedno z powybijanych okien. Zabrała się do czytania pozostawionych przez
Prestona gazet. Miała przed sobą wizję wielogodzinnego czekania w nadziej, że
Patty się wreszcie zjawi i nie chciała czegoś stracić tylko dlatego, że zasnęła ze znudzenia.