Wtorek, 23.X.2007, Magazyn Ahmeda Hajjara, godz. 11:20
Czuła się zmęczona. Ba! Wykończona. Jak to możliwe? Przecież jeszcze tyle chi pozostało w jej żyłach. Więc czemu ręce się tak trzęsły? Zagryzła zęby wściekle maszerując w kierunku samochodu. Zaserwowała trzy nerwowe kopy w ścianę magazynu. Blacha nieco się odkształciła.
Yue opadła bezwolnie na maskę auta. Zdała sobie sprawę, jak idiotycznie będzie wyglądać ta akcja w raporcie. Szarża na ludzi z karabinami.
<<Bałaś się?>>
~Zamknij się.
<<Bałaś się?>>
~Morda w kubeł!!
<<Bałaś się?>>
~ TAK!
Pusty, demoniczny śmiech wypełnił jej świadomość. Każdy boi się cierpienia i końca swojego istnienia. Poza tym, jeśli ona zginie to czy Stryj nadal może przejąć jej fizyczną powłokę?
- Kurwa. - odkleiła się od maski i wsiadła do wnętrza samochodu.
Lakonicznie zawiadomiła o naglącej potrzebie spotkania z
ms Pavlicek. Chwilę posiedziała gapiąc się przed siebie bez celu. Potem włożyła ponownie marynarkę, pedantycznie ją na sobie układając i zapinając wszystkie guziki. Te od koszuli również. Ponownie zawiązała krawat nachylając się lekko do bocznego lusterka. Z tylnego siedzenia wzięła plik papierów - raport który miała zamiar napisać zanim pojawi się Czeszka z ekipą.
Gdy wróciła do magazynu
Hajjara,
Bull właśnie wracał z ponownego rekonesansu pomieszczeń biurowych. Yue uniosła jedną brew. Jej wzrok działał obecnie wybiórczo. Ciała - nie istniały. Urna - nie istniała. Chaos - nie istniał. Jedyne, co dostrzegała to detektywi i pani konsultant. Reszta to ślady, dla niej już nie tak istotne. Dla
Pavlicek z pewnością. Więc widok wałęsającego się dookoła (zupełnie nie patrzącego pod nogi)
Bulla, nieco podniosła jej ciśnienie.
-
Wolałabym, żebyśmy się nie kręcili zbytnio po magazynie, mr detective Bullit. Żeby nie zadeptać przypadkowo śladów. - rzuciła pewnie i chłodno siadając na skrzyni, która przetrwała Armageddon.
-
Nie martw się młoda, nie pierwszy raz jestem na takiej akcji. - uśmiechnął się rozbrajająco
Harvey i wyjął z kieszeni pączka.
- Wiem. Dlatego się martwię. - odparła nie odrywając wzroku od papierów, które zaczęła skwapliwie wypełniać na kolanie.
-
Posłuchaj mnie dziecko... - starszy detektyw podszedł do niej i zaczął tyradę, ale dziewczyna zupełnie straciła nim zainteresowanie, skupiając się jedynie na raporcie.
Skończyła go nim
Pavlicek wpadła do magazynu. Bez słowa wydała nakaz
det Lauretesowi, tylko kiwnęła głową w podziękowaniu.
Podczas rozmowy z Czeszką niewiele się odzywała. Obiecała zająć się prasą (widząc zupełny brak zaangażowania ze strony konsultantki w tej materii). Szukając natchnienia w suficie niechętnie, co dało się wyczuć w głosie, zadecydowała o wezwaniu ESU. Mogłaby zaryzykować. Ale nie należało zużywać całego szczęścia na raz. Co prawda nie miała pojęcia jak wyjaśnić te ładunki wewnątrz urny. Na szczęście tutaj z pomysłem zgłosiła się
dr Hollward, która wtajemniczyła
Yue w prosty, acz zwykle skuteczny plan.
- Nie wiem, czy nadaję się do roli, jaką mi pani wyznaczyła, ale postaram się pomóc jak będę mogła. - skinęła współpracowniczce głową.
W duszy dziękowała, że miała konsultantkę, bo tyle rzeczy z nią u boku okazywało się prostszych.
Aczkolwiek za każdym razem, gdy patrzyła na
Willhelminę, stawała jej przed oczami manifestacja Oni. Coś mroziło jej żołądek.
Yue żyła według kilku prostych zasad. Jedna z nich głosiła
"Spotkanie demona = sprzątnięcie demona". Ale to ogniste coś NALEŻAŁO do konsultantki. NALEŻAŁO.
<<Nie walcz, pogódź się z tym. Podążaj za nią...>>
Zemdliło ją.
Wyszła na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Zastała tam
Bullita i
Marlowe'a, zapewne wyproszonych przez ludzi
Pavlicek. I bandę dziennikarzy błyskających flashami.
- No dzieciaku, jeszcze nie skończyłaś. -
Harvey wskazał głową pismaków.
- Twoje śledztwo, twoja gatka dla mediów.
Rozmasowała kark, poprawiła krawat i garnitur, po czym ruszyła w stronę chmary ludzi głośno domagających się wypowiedzi podpierając się koniecznością informowania całego społeczeństwa o ważnych wydarzeniach. Stado piranii żerujących na cudzym nieszczęściu i śmierci.
Podeszła sztywno na bezpieczną odległość. Ręce splotła na plecach. Zaczerpnęła powietrza w płuca. Dziennikarze widząc, że ktoś w końcu poświęcił im uwagę, rzucili się na
Yue. Natarczywość ich głosów zlała się w falę drapieżnej energii, która uderzyła w nią nagle, zalewając jej słuch jednocześnie uniemożliwiając wyłowienie poszczególnych słów. Oślepili ją wszyscy jakby na komendę robią jej zdjęcia. Zapach ich agresji, odepchnął ją w tył. Zablokowali jej zmysły. Odbierali jej możliwość reakcji.
<<Pokonali cię. Okiełznali. Otumanili. Zastraszyli.>>
- Proszę państwa, proszę o spokój! - pojawił się
Bull, z gracją bizona wpadł między nią a tłum wygłodniałych hien. Uratował ją przed pożarciem. Usunęła się szybko poza zasięg kamer.
- Wody? - ktoś podał jej butelkę.
Musiała wyglądać okropnie. Zzieleniała na twarzy z przerażenia. Do tego podkowy pod oczami ze zmęczenia. Ręce też jej się trzęsły. Wypiła duszkiem pół litra. Tatuaż, obecnie schowany pod bandażem, zaczął piec i tętnić tępym bólem.
Musiała się doładować.
Wyciągnęła telefon.
"Byłeś kiedyś na nocnych wyścigach toczonych na granicy prawa? Będę tam dziś w nocy."
Dodała jeszcze dokładniejszy namiar na miejsce. I wysłała do
Dantego. Idealna bateria.
Podniosła głowę znad komórki, akurat żeby być świadkiem parkowania samochodu, z którego wyległa drużyna ESU.
Plan
Willhelminy czas wprowadzić w życie.
- Witam, - powiedziała podając dłoń, kiedy już podeszła wystarczająco blisko. -
detektyw Shen Men. Zapraszam do środka, zaprowadzę Was na miejsce. Zanim jednak przestawię państwu konsultantkę dr Hollward, muszę państwa uprzedzić - skrzywiła się lekko, przewracając oczami -
potrafi być naprawdę upierdliwą - ściszyła nieco głos -
suką. Mam nadzieję, że to nie spowoduje, iż wasze dłonie zadrżą. - zaśmiała się sztucznie i otarła kark z potu, udając zafrasowanie.