- Gupi pokurcz... - wymamrotał cicho, jednak i tak brodacz potrząsnął uchem, jakby go usłyszał. "Śmierdziel" - dodał jeszcze i pokazał paskudzie jęzor. "Co by tu...?" - zastanawiał się, co samo w sobie przeczyło tradycji zielonoskórych. Z tego samego powodu myślenie nie trwało długo. Uthgor wydobył buławę, którą od czasu popijawy z tytułu zdobycia mobila zdobiła rogata czaszka minotaura. Zauważył, że jak długo trzymał coś w łapsku, tak długo zostawało zniknięte. Dowodem na to był jego piękna (prawie) nowa pawęż leżąca na glebie kilka kroków dalej. Dlatego zakręcił buławą i rzucił gdzieś za pokurcza. Broń z przeraźliwym rykiem szarżującego rogacza (nie, wcale nie zielonego...) przefrunęła obok długobrodego. Na chwilę dekoncentracji czekał Uthgor - w ślad za buławą poleciał ciśnięty topór. Tym razem celem był sam krasnal. Natomiast sam dzielny orkowy wojownik, nie bacząc na skutki podstępu zastosował pradawne orkowe przysłowie - "Jak nie wiesz, jak rozwiązać problem - rusz głową!". No i ruszył nabierając prędkości i celując swoim czerepem prosto w korpus pokurcza. Nie groziła mu kontuzja - grube kości czaszki wytrzymałyby zderzenie ze ścianą. Wstrząs mózgu też nie - nie można nadwyrężyć czegoś, czego się nie posiada... Natomiast miał coś, co mogło mu wydatnie pomóc w zrobieniu szaszłyka ze śmierdziela - solidny szpic na czubku hełmu, którym miał zamiar połechtać paskudę. - Kłać siem dzifko! - okrzyk bojowy był niesłyszalny na tle ryku minotaura.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |