Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2010, 12:24   #24
Knocknees
 
Knocknees's Avatar
 
Reputacja: 1 Knocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputację
~Fortuna to jednak fałszywa dziwka~ Elias klął pod nosem kiedy chwilę po zmrużeniu oka po psiej wachcie rozbudziły go odgłosy wrzawy która rozpętała się na pokładzie. Omiótł spojrzeniem wszystkich krzątających się marynarzy i westchnął głęboko. Jak na jego oko kapitan miał problem którego albo nie dostrzegał albo nie chciał dostrzegać. Być może jedno i drugie, albo w ogóle miał to w dupie bo od kiedy wypłynęli to widział go tylko raz kiedy stał przy kabestanie przyglądając się węzłom zabezpieczającym kotwę. Chaos jaki panował tutaj pod pokładem był nie do przyjęcia, przynajmniej na okrętach marynarki, no ale suma sumarum to nie był okręt Królewskiej Mości. Tak naprawdę to nie byłby zdziwiony gdyby okazało się że są tu tacy którzy nigdy nie byli na morzu, a przynajmniej co poniektórzy takie właśnie sprawiali wrażenie. Ktoś przywalił w niego barkiem i kiedy podniósł wzrok zobaczył tylko szyderczo wystrzeżone ubytki jakiegoś typa. Najwidoczniej nie wszyscy musieli go polubić. Chwilę później jakiś konus, szerszy niż wyższy, machał na niego przywołując do siebie. Elias wsadził pistol który trzymał pod głową za pas i ruszył w jego stronę.
- Tyś jest Elias? – chłopak miał może ze dwadzieścia lat, potężne bary i bardziej przypominał górnika niż marynarza.
- Nie a Ty? – Cartwright uśmiechnął się ironicznie. Uwielbiał to robić. W odpowiedzi usłyszał tylko przeciągnięte stęknięcie w stylu "yyy” któremu towarzyszył grymas zdziwienia.
- Dobra nie wysilaj się. Tak to ja co Ci do tego?
- Mie to nic – chłopak podrapał się po głowie - ale bosman godał cobym Cie znalozł i mom Ci pomagoć pzy kontoli amunicji i jeno innyk takich.
- Świetnie – Szczęściarz nadął górną wargę i pyknął powietrzem. Fortuna naprawdę była ostatnio wyjątkowo złośliwą kurwą. On sam o balistyce miał raczej marne pojęcie i nie spodziewał się żeby było inaczej w przypadku jego nowego towarzysza. Jedno było pewne jeżeli za chwilę nie stawią się na pokładzie bateryjnym to dostaną ostre cięgi.
- Dobra wio! – Elias machnął na mięśniaka i puścił do przed siebie. Przynajmniej mając takiego draba przed sobą nie będzie musiał zbierać kuksańców od każdego dookoła.

~~~~~***~~~~

Praca przy armatach i amunicji nie należała do najprzyjemniejszych ale przynajmniej czas przy niej płynął wystarczająco szybko. Elias postanowił skorzystać na swoim nowym zajęciu nasłuchując wszystkich rozmów dookoła. Nowe wiadomości dotyczące artylerii co chwila były przecinane historiami o diabelskim pakcie ich kapitana i tym podobnym, wszystkie przerywane natychmiast gdy pojawiał się oficer lub działomistrz. Na ich statku używano tylko i wyłącznie kanonów, jak później udało się podsłuchać przez niektórych marynarzy nazywanych kartaunami. Były mniejsze od kolumbryn i w zasadzie spory pomiędzy korsarzami które z nich są lepsze były na porządku dziennym. Dla Szczęściarza jedno było pewne co prawda kolumbryny miały lepszy zasięg i były nieco bardziej celnymi działami to kanony dzięki swoim rozmiarom były dużo lżejsze co pozwalało na lepszą ładowność statku. Ostatecznie nie wygrywa się samymi działami. Ponadto kanony miały większe kalibry niż kolumbryny o tej samej wadze, toteż salwa wystrzelona całą burtą kanonów była piekielnie niszczycielska. Przynajmniej jego nowy towarzysz nie był upierdliwy i nie mielił jęzorem tak jak Fabien. Wręcz przeciwnie, prawie w ogóle się nie odzywał, zamiast tego pracował prawie za dwóch więc Elias był zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Nie znaczyło to mimo wszystko tego żeby on sam nic nie robił. Nagle dało się słyszeć rumor na pokładzie ktoś podnosił alarm. Szczęściarz wyjrzał na pokład i chwilę później na horyzoncie dostrzegł biały kwadrat. Kilka chwil później kwadrat nabrał ostrości i jakby nieco się spłaszczył. Elias spojrzał w niebo i na ich żagle poczym wrócił do obserwowania zbliżającego się statku który ustawiał się właśnie rufą na wiatr nadymając żagle. Czerwone krzyże i pomarańczowo-czerwona bandera nie pozostawiała złudzeń. To byli Hiszpanie.
 
__________________
Take what you want and give nothing back
Knocknees jest offline