Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2010, 15:46   #83
Idylla
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Szukałam pośród tych wszystkich przedmiotów, pośród upominków, ceramiki bogato zdobionej, barwnych ozdób wykonanych, czasami zdawało się, że nie do końca ludzką ręką.

A zaraz za mną pan Blum. Widziałam, że nie wyglądał za dobrze. Zaniepokoiłam się poważnie, kiedy stracił siły. Musieliśmy na chwilę odpocząć, zaczerpnąć oddech. To znaczy on musiał, ja nie miałam aż takiego problemu z poruszaniem się po tym zadziwiającym mieście. Były ono naprawdę znajome. Nie potrafiłam tego jasno wytłumaczyć. A pośród tego wszystkiego, ja razem z tubylcem, który tak nieostrożnie zachowywał się w nieznanym mu miejscu.

Zwróciłam mu uwagę, starałam się jakoś podpowiedzieć, jak się zachowywać, ale widocznie robiłam to za późno. Sytuacja stawała się niezręczna i niewygodna. Mnie to jednak nie zrażało. Postanowiłam, że odpoczniemy, choć na krótką chwilę. Zaprowadziłam pana Bluma do miejsca, które jemu określiłam jako restauracja. Wszystkim zawiadywała jedna osoba. Właśnie trwało przyrządzanie posiłku. Składniki, które kolejno wrzucane były do gotującej się wody wyraźnie odznaczały na twarzy mojego towarzysza zdziwnienie. Tak przynajmniej mi się wydawało.

To prawda, nie muszę być wielce zaznajomiona z ludźmi, żeby widzieć te wzdrygnięcia. I moment, w którym postanowił powąchać podaną mu potrawę.

Nie należało tego robić, zwłaszcza jeżeli ktoś znajdował się w stanie podobnym do jego. Ledwie trzymał się na nogach, a zapach, jaki unosił się nad podnym daniem sprawiał, że wnętrzności wywracały się parokrotnie do góry nogami. Sama wiele razy tego doświaczyłam. Po raz kolejny to uczucie.

Całe poruszanie się po mieście nie stanowiło większego problemu. Było niezwykle łatwo i dziwnie przyjemnie chodzić po znajomych uliczkach, w których znało się każdy kont. Nie potrafię wiele opowiedzieć z tych kilku godzin, poza oczywistym niepokojem o mojego towarzysza. Wyglądał on coraz gorzej. Wyraźnie tamtejszy klimat mu nie służył. Blady, wyczerpany, ledwie stawiał kroki. Przestał być ostrożny, zdawał się w zupełności na mnie. Nie żeby w jakiś sposób mnie to uraziło, jednak było to wydarzenie niecodzienne i deprymujące.

Nie zapowiadło się zbyt dobrze, jeżeli ta dziwna choroba nie minie. Byliśmy w końcu w połowie trogi. Kto wie, czy podobne warunki nie miały być udziałem również pozostałej części wyprawy.
 
Idylla jest offline