Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2010, 19:27   #18
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Co się tam wydarzyło? - zapytał kwatermistrz, siadając na sąsiednim stołku. Sobie też nalał nieco wódki i przyjacielsko stuknął kieliszek Shimka.
- A co się miało stać? - odburknął Shimko. Nie miał ochoty na rozmowę, a tym bardziej na zaprzyjaźnianie się z niziołkami. Kto wie co takiemu nieludziowi w głowie siedzi? Podstarzały i przyjacielski. Może akurat ma ochotę na bardzo bliską znajomość. Shimko wypił duszkiem zawartość szklanki, otrzepał się i wstał. - Kilku mutantów z lasu wylazło. Ścieliśmy się i teraz oni glebę gryzą.
-Ale jak? Ile ich było?
- niziołek nachylał się coraz bardziej, powolutku nalewając trunku do szklaneczki.
- Co, kurwa jak? - Shimko nie cofnął szklanki, która znów wypełniła się wódką. Łyknął do dna. - Normalnie. A było ich pięciu... nie sześciu. W tym jedna to była baba. Miała cycki.
- Czy ty słyszysz człowieku co mówisz. Przecież tu jest rozbity obóz z prawie dwoma setkami ludzi. Nawet mutanty nie są tak głupie
- Niziołek tym razem szeptał, wyjmując zza pazuchy słoik ogórków i częstując cię Shimka prosto z niego.
- A co? Może sam jesteś mutantem, że się tak znasz na ich mądrości, hę? - wyciągnął z słoika ogórek i oskarżycielsko skierował go w stronę niziołka. - Jak nie wierzysz to zapytaj Czuba albo elfa!
- Głupiś, zwierzęta tak nie walczą. Tylko ludzie rzucają się do samobójczego ataku. Nikt przy zdrowych zmysłach by tego nie zrobił. No chyba że nie miał by alternatywy. Masz te ogórki, i pomóż mi z tymi ziemniakami - Wskazał na worek z kartoflami i wiadro obok.
- To były mutanty! Opanowane przez mroczne emanacje! Gorzej niż zwierzęta, gorzej niż ludzie... - jeszcze argumentował Shimko. Zaraz jednak zamilkł, po co się wykłócać o takie rzeczy. Z pewnością i tak kwatermistrz miałby ostatnie słowo w dyskusji.

Milcząc zabrał się za skrobanie ziemniaków. Z nudów i w celu zapomnienia o ostatniej walce, bo i nie było co rozpamiętywać, liczył obrane ziemniaki, które trafiały do wiaderka. Naliczył ich sto siedemdziesiąt trzy. Ręka bolała niemiłosiernie. Obejrzał ją dokładnie i zauważył, że od kuchennego noża zrobiły mu się odciski. Zaklął pod nosem. Chwilę później rozejrzał się wokoło. Kwatermistrz, który dotąd towarzyszył mu w obieraniu kartofli, poszedł gdzieś i nie było go widać. Shimko wykorzystał okazję, wytarł ręce w szmatę i oddalił się od kuchennego namiotu.

Swoje kroki skierował ku ich namiotowi, który, jak miał nadzieję był już rozbity. Na obieraniu ziemniaków spędził co najmniej dwie godziny, jak osądził patrząc na zachodzące słońce, które już niemal zniknęło za lasem. Postanowił już nie robić nic i w zależności od stanu namiotu, spać w nim jeśli został rozbity przez jakiś pomocnych kompanów, a jeśli nie to poszukać sobie miejsca na nocleg gdzieś pod murem.
 
xeper jest offline