Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2010, 19:53   #45
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Kroniki Chrisa Twinkle’a 3


To miasto przypomina bez wątpienia Kabul. Nasza grupa zaś stary oddział grenadierów. Powoli się wykrusza Kto został: ja, Jelena oraz Makbet. Całą resztę gdzieś wcięło. Albo udali się innym szlakiem, albo cokolwiek. Nie wiem, czy będziemy mieli okazje się jeszcze zobaczyć. Ale inni to inni. Nasza trójka w towarzystwie Asmela, Villith i Muriona siedzi w tym ulu. Może się mylę, ale wydaje mi się, że Szkot, bo to chyba Szkot, oraz Lena mają się ku sobie. Przeczucie może. No cóż, wcale mi się tu nie podoba, poza tym, że udało mi się wykąpać w publicznej łaźni. Wprawdzie była jakaś opłata, ale wśliznąłem się w grupie gości przypominających derwiszów, czy coś takiego. Oni wprawdzie nie wiedzieli, kim jestem, ale strażnicy nie odważyli się zatrzymywać cudzoziemskiego mułłę, albo kogokolwiek, za kogo mnie brali. Proste oraz obowiązuje na każdym poziomie cywilizacyjnym; trzeba bezczelnie wyglądać, na każde pytanie odpowiada: panie, czy pan wiesz, kim ja jestem? Chromolić to, ale zawsze lepiej być czystym, niż brudnym. Szkoda tylko, ze nie było koedukacyjnej. Ciekawe, jak pod tymi zwojami wyglądają ich panienki. Pewnie są niezłe przy bzykanku, ale niegłupim podłapać jakąś francuską chorobę. Tutaj pewnie nie znają antybiotyków. Ewentualnie okład z młodych piersi serwowany przez Jelenę Metsänkylę mógłby przynieść rezultaty. Jednak zdecydowanie wolałbym taki okład bez uwzględniania dodatkowych okoliczności chorobowych. Przynajmniej po tym, co widziałem w jurcie na stepie. Mniam mniam. Ale jak wspomniałem, chyba podoba jej się Makbet. Coś tak czuję.

Ponadto musimy płynąć statkiem. Lena niemal zniosła jajko, kiedy się o tym dowiedziała, ale cóż, na uparte osoby reagujemy siłą i godnością, jak wspominał pewien dowcipny satyryk. Jednak płyniemy, to jest ważne. Pytanie zasadnicze, czy cesarzowa jest tego warta, pozostawiam bez odpowiedzi.


***

Siedział na relingu oparty o burtę barki. Właściwie tylko ćwiczył oraz pierdział po fasoli, która serwowano na obiad śniadaniem i kolację. Myślami wracał do knajpy, podczas której Jelena udawała głucha na wszelkie argumenty oraz uwagi.

***

- Dlaczego nie?
- Bo nie i już!!
- Ustaliliśmy, że płyniemy - odrzekł Asmel spokojnie. - Nie czas na wahanie. Leno, co się dzieje?
- Nie. - Odparła zupełnie niewinnie. - Kupiec mi się - nie podoba. Mam złe przeczucia. I lubie suchy ląd.
- Złe przeczucia, powiadasz? - zastanowił się kapitan. - Więc wolisz umrzeć z głodu i pragnienia?
- Cóż za różnica z głodu i pragnienia czy się utopić??
- Dłużej się umiera - stwierdziła Vilith, marszcząc czoło. - Zresztą nikt nie będzie sie topić.
- Jasne. - Pani doktor pokręciła głową z dezaprobatą. - Tak jak mieliśmy z wami bezpiecznie dotrzeć do wasze cesarzowej. - Ironia i drwina aż nadto była słyszalna. - Do tej pływającej trumny nie wsiądę za Chiny Ludowe.
Strażnicy spojrzeli po sobie, a ich wzrok jednoznacznie zapytywał co to są Chiny Ludowe.
- Potrzebujemy medyka - stwierdziła ostrożnie Vilith. - Mogę wprowadzić cię na pokład, nic ci się nie stanie. Wychowałam się na statku, możesz mi wierzyć.
- Nie dziękuję. - Uśmiechnęła się sztucznie. - Wolę pustynię.
- Lena - spytał niepewnie Chris, który wcześniej przysłuchiwał się jedynie rozmowie - naprawdę nie chcesz popłynąć?
- Nie. - Odparła krótko
Podał jej kieliszek.
- Naprawdę. Stało się coś, czy nie lubisz statków rzecznych? Za powodzenie - wzniósł toast.
- Chyba trumien pływających. - Wzięła od niego kieliszek i również go uniosła.
- No cóż, chyba trochę trzeszczą podczas wiatru - przyznał, dosyć szczerze - ale do brzegu przynajmniej blisko. No to chluśniem, bo uśniem. Łykniem, bo odwykniem - upił. - Sama przyznaj, ze to jakaś zaleta.
- Skoro blisko do brzegu, to równie dobrze możemy iść i lądem. - Też wypiła.
- Różnica taka, ze co innego na statku, co innego na własnych nogach. Ponadto na statku bezpieczniej. Pewnie na naszej planecie, powiedzmy we Francji, możnaby się było zastanawiając, czy płynąć Loarą, czy wędrować obok, ale tu tak wygląda, ż ena brzegu może nas ktoś swobodnie, cichaczem ubić. Na statku sprawa natomiast byłaby bardziej skomplikowana. Twoje zdrowie - znowu upił.
- Wolę jednak suchy ląd. - Odparła. I wglądało jakby w ogóle nie docierały do niej argumenty drugiej strony
- Oczywiście - trudno się było nie zgodzić - pewnie prawie wszyscy wolą, ale czasem mus to mus. Robisz wyłącznie to, co wolisz?
- Nie. Oczywiście, że nie. - Uśmiechnęła się krzywo. - Ale jakoś nie podoba mi się ten kupiec czy jak to on się mianuje. - Od razu słychać było, że sama nie wierzy w to co mówi.
- Jasne, Rozumiem. To cieszę się, że ustaliliśmy, co właściwie ci przeszkadza. Jeśli więc będziemy mieli kupca na oku oraz dobrze się pilnowali, wszystko będzie OK, jak przypuszczam
- Nie, nie OK. - Odstawiła wino. - Nie chcę wsiadać na tę cholerną barkę.
- Co ma barka do tego kupca? Przecież sama wspominałaś, ze to on jest problemem. Twoje zdrowie, na nerwy najlepsze winko. dolał jej. Wypij.
- Bo to jego barka. - Spełniła toast do dna. - Nie uważasz, że to dziwne, iż on jest taki miły dla nasz??
- Owszem. Pewnie chce nas pacnąć. Tylko widzisz, my wiemy, że on chce, natomiast on nie wie, ze my wiemy. To taki klincz. Mamy naprawdę dobrze uzbrojonych ludzi, jesli będziemy się pilnowali, to prędzej dostanie po nosie od nas, niżeli odwrotnie. Naprawdę strzec powinniśmy się zasadzki. Tego się boję - jednak na statku trudniej urządzić zasadzkę niż na stałym ladzie. Powie ci to każdy wojak, nie tylko ja, jeśli nie wierzysz.
- A tak nie będzie z nim i jego podstępem problemu, bo nie będziemy z nim podróżowali. - Panna Metsänkylä starała się ich przekonać do swojej racji.
- Fajniusio, tylko będziemy mieli na nosie jakieś inne dziadostwo, typu bandyci, czy tam tego. Dziękuję. Postoję. Wole łajbę, gdzie wiemy, kogo się pilnować. Twoje zdrowie - wypił.
- Na wodzie też można się natknąć na bandytów?? - Chwilę popatrzyła na swój znowu pełny kubek.
- Znacznie rzadziej - powiedział przekonany.
- Wiecie co? - odezwał się nagle Murion. - Jak tak patrzę jak wy pijecie to wino to mam wrażenie, że to zwykła gorzała jest. A tak przy okazji to Chris ma rację, pani medyk.

***

Tak, uśmiechnął się do siebie, taki był początek walki o Lenę na pokładzie. Trudny niewątpliwie bój, który stoczyli, przyniósł konkretny owoc w postaci zabrania Finki na pokład, bez względu, czy chciała, czy nie chciała tego. Oczywiście: wszystko wyłącznie dla jej dobra. Wprawdzie zazwyczaj takie słowa są kpiną, ale akurat rzeczywiście sądził, że podjęli prawidłową decyzje. Ponadto, nic tak nie ubarwia rejsu, jak dobra piosenka.

[MEDIA]http://www.youtube.com/v/LbRHTmVr9bQ?fs=1&hl=pl_PL[/MEDIA]

Właśnie dlatego sobie podśpiewywał na poprawienie humoru sobie oraz innym.

With a hi hi ho and a hi hi hey!
We're bound to be close to the sea
Our captain will stand on the bridge and sing
Pirates are all we can be

With a hi hi ho and a hi hi hey!
We're hoisting the flag to be free
We will steal the show, Jolly Rogers go
We are wolves of the sea
 
Kelly jest offline