Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2010, 13:34   #9
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Uparcie wpatrywał się w morskie fale, próbując za wszelką cenę wmówić sobie, że nie robi mu się od tego niedobrze. Był cholernym wyspiarzem! Co z tego, że na statku był po raz drugi w życiu?

To nie był dobry stan, nie dobre miejsce i takiż czas. Kątem oka widział, jak nieznajoma księżniczka przywiązuje się do koła sterowego. Księżniczka! Zimny dreszcz przebiegł mu po plecach, na które ponownie zarzucił gruby, długi płaszcz z kapturem. Strach zajrzał mu w oczy. Nawet nie chodziło o tych, których zabił, dziwnych cudzoziemców o dość niezdrowym, jak na jego gust, wyglądzie. Nikt tego nie widział. A zabijanie? To nie było nic przerażającego, już nie. Dwa krótkie pchnięcia wykorzystujące niezdecydowanie. Ciała wyrzucił dopiero na pełnym morzu, pakując je do worków i obciążając kulami armatnimi, które przytargał z pokładu z armatami. Tego najbliższego, bo zdawało się, że ten olbrzym miał ich trzy. Już rozwijanie żagli go zmęczyło, a co mówić o reszcie. Spojrzał w niebo. Jakakolwiek zła pogoda ich zabije, nie było innej możliwości.

A wszystko przez pecha. Nie umiał sobie tego wytłumaczyć inaczej niż właśnie w ten sposób. Wydawało się, że droga do celu jest już krótka i niezwykle prosta, a tu nagle, cóż, wszystko się posypało.
Zastanawiał się, czy to był jego błąd. Czy zrobił się nieostrożny, a może nagle życie stało się zbyt wygodne i przestawał myśleć nad tym, nad czym powinien? Przypominały mu się jedwabne pończochy Jenice... ah, Janice... Lekko przegniły kwiat lilii na mętnej tafli jeziora...
Parsknął na własne myśli, tłumiąc je i kierując na nieco inne tory. Nie, Jenice nie miała nic do tego. Oczywiście, że wiedziała, ale najwyraźniej nawet to by jej nie powstrzymało, gdyby zaproponował, że uciekną razem. Jeszcze czego! Był jednakże wdzięczny za to, co dla niego zrobiła. To dlatego szybko odganiał wyjątkowo złośliwe myśli.

Zmienił się od tamtego dnia. Och nie, nie stał się kimś natchnionym duchowo, lepszym i szlachetniejszym, choć nieco zmieniły mu się cele i priorytety. Wciąż pozostawał Georgem Wardem, tyle, że nagle się postarzał. Z młodzika, którym najlepiej było mu być wcześniej, stał się mężczyzną znacznie poważniejszym. Zapuścił niewielką, ale równo przyciętą brodę. Znacznie skrócił włosy, nadając sobie odpowiedni wygląd. Zaczął ubierać kolory ciemniejsze od błękitów i bieli, w jakich widywano go na dworach, choć wciąż podobnie dobrze wykonane i skrojone.
To straszne uczucie, oglądać się za siebie co chwilę z uczuciem bycia śledzonym. Dlatego musiał opuścić wyspę, dlatego zaczęło się to wszystko inne.
Ale Reilan?
Wielki galeon z banderą Avalonu?
Uciekająca ze ślubu księżniczka?!
Spojrzał w górę i skrzywił się. Nie był zbyt religijny, ba, w ogóle nie był, ale uważał, że takie pytanie ma sens.
- Nie uważasz, że to trochę za dużo?

Odepchnął się od relingu, nieco chwiejnym krokiem przemierzając pokład. Już kilka razy chciał zadać to proste, konkretne i wydawałoby się: niezbędne pytanie. Czy się obawiał? Skoro kobieta uciekała, to chyba nie była obecnie groźna poprzez swoje koneksje. Odchrząknął, zatrzymując się przy niej, ale wciąż patrząc na horyzont.
- Marynarze może z nas dzielni... - zawahał się raz jeszcze, nie do końca wiedząc, który tytuł obecnie do niej pasował bardziej -...wasza wysokość. Wybaczcie jednakże moją wścibskość, ale czy powinniśmy obawiać się rychłego i zawziętego pościgu?
Teraz dopiero na nią spojrzał, łagodząc wypowiedź szczerym uśmiechem, ujawniającym jego równe, białe zęby.
- Pragnę także podkreślić czystość swojego sumienia, jeśli o Reilan chodzi. Tiurków nie wypada mi liczyć, obawiałem się, że mogę nie mieć innej szansy na wydostania się. Śmiem bezczelnie podejrzewać, że niekoniecznie w tych paskudnych myślach byłem osamotniony.
Chciał wyraźnie powiedzieć coś jeszcze, ale powstrzymał się z trudem. Sugerowanie czegoś księżniczce mogłoby być bardzo niefortunne. Miał nadzieję, że jeszcze będzie okazja, by się przekonać, gdzie płyną. Najbliższy ląd byłby bardzo rozsądny. Gorzej, jeśli Avalon był lądem najbliższym.

***

Musiał przysnąć, gdzieś w kapitańskiej kajucie, w przerwie w grzebaniu w różnych szpargałach. Chyba nawet sobie czegoś łyknął na lepszy humor, ale niewiele. Pokład kiwał się swoim własnym rytmem. Co go obudziło? Brzmiało jak huk wystrzału. Wybiegł na pokład, rozglądając się wokół z nieco zdezorientowaną miną. Zapomniał, że powinien patrzeć także w dół. Rozbitkowie? Oczywiście, potrzebowali załogi, ale był znacznie mniej optymistyczny od swojej obecnej pani kapitan.
Ależ oczywiście, że pomagał.
Och, pewnie, że się uśmiechał.
Ciesząc się, że nie odpiął pięknej szpady od swojego boku. Pozwolił wygadać się innym, choć wiele do powiedzenia nie mieli. Sześć osób i koń. Ocalali z pogromu, pewnie piratów, choć pierwszy raz widział skutek morskiej bitwy. I przecież nie wiedzieli, czy grupa ta była przeciw, czy razem z napastnikami.
Aparycja niektórych była co najmniej dziwna. Zwłaszcza konia. Z ochotą za to pomógł jego właścicielce przetransportować go na wielki galeon.

Potem dopiero skłonił się przepisowo.
- Zdaje się, że pod nieobecność innych stałem się nagle pierwszym oficerem na tym okręcie.
Uśmiech miał przyjazny, niemal radosny. Nie bał się tego, żadne z nowo poznanych nie wydawało się stracić cokolwiek istotnego podczas ataku piratów. Nie było łez, rozpaczy czy innych dziwactw, aż dziwne biorąc pod uwagę ilość kobiet. No i musiał odpowiednio postawić sprawę. Nikt tu nie będzie go traktował jak pospolitego majtka. Potarł sygnet, odruchowym ruchem.
- Jestem George Ward. Mi także miło was widzieć. Wszelka pomoc będzie niezwykle przydatna, zwłaszcza, gdy zerwie się jakiś większy wiatr.
Musiał oszczędnie dobierać swe słowa. Ze swoją niewiedzą na temat statków, żeglowania i wszelkich takich innych nie zamierzał się obnosić. Pokręcił głową w kierunku tej, która przedstawiła się jako Ingrid i wydawała się zdecydowanie najmniej atrakcyjna ze wszystkich zebranych na tym pokładzie kobiet.
- Ja mam szczerą nadzieję, że jednak nie do Avalonu. Nie... jesteśmy pewni do kogo należy statek, na którym obecnie się znajdujemy. Na pewno jest za to bardzo rozpoznawalny i w Avalonie wcale mogliby się nie ucieszyć z naszego widoku na jego pokładzie...
Tak, to było przekonujące. Wszędzie byle nie znów do ojczyzny.
 
Sekal jest offline