Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2010, 12:36   #48
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nuda podróży nie męczyła paladyna. Wieści o kąpieli Sorg i Helfdana, obchodziły Silvercrossbowa, tyle co zeszłoroczny śnieg. Jedyne co było ważne, to to że tropiciel nie zrobił niczego zakazanego prawem wobec dziewczyny. A reszta...była najwyżej problemem Laure, nie zaś Raydgasta. Co do samej bardki, paladyn miał do niej sprawy, które dotąd nie zostały rozwiązane.
A które chciał omówić, przy najbliższej okazji...

… I tą okazję dał najbliższy wspólny postój. Raydgast podszedł do trzymającej się obecnie na uboczu Sorg z dość poważną miną.
-Powinniśmy porozmawiać panienko Sorg o twej sytuacji.- powiedział spokojnym acz łagodnym tonem głosu.
- Przecież już rozmawialiśmy - odpowiedziała dziewczyna zerkając na mężczyznę.
-Na razie to ty opowiadałaś o swojej sytuacji, a teraz ja chciałbym nakreślić ogólną. Listów gończych nie odwołuje się tak łatwo. Trzeba rozesłać gońców, a to zajmuje czas. Lepiej by było, gdybyś z Pyłów wróciła pod moją...- potarł brodę w zamyśleniu poszukując odpowiedniego, by rzec po chwili.-... pod moją opieką, do Sir Thunderdragona. A on wydałby ci list żelazny, gwarantujący bezpieczeństwo. Swoją drogą, czemuż to tak się musiałaś ukrywać? Wszak miałaś być doprowadzona cała i zdrowa na rozmowy i przesłuchanie w sprawie Sticka.
- To zaczęło się jeszcze w Wheelon grałam tam na jednym weselu, po nim poproszono mnie abym zagrała na jakiejś rocznicy rodziców jednego z mieszkańców miasta. Poszłam pod wskazany adres, jednak nigdy tam nie dotarłam. Dzwoniąc do bramy oberwałam po głowie. Obudziłam się w zamkniętym pomieszczeniu, a zza drzwi dobiegały głosy i rozmowa. Wynikało z niej że ci co mnie porwali zrobili to na rozkaz rycerza,który chciał mnie przepytać o kontakty ze Stickiem. Mówili, że mnie powieszą, to co miałam robić? -
spytała dziewczyna butnie zadzierając brodę do góry.
-Nie wyciągać pochopnych wniosków na przykład. Rycerz to nie paladyn, i nie każdy rycerz jest członkiem któregoś z Zakonów. Poza tym... twym mentorem interesuje się nie tylko Iulus i Zakony. - odparł spokojnie Raydgast, nie przejmując się spojrzeniem dziewczyny.
- Łatwo ci mowić to nie ciebie chcieli torturować i powiesić po cichu... - odparła dziewczyna - Kiedy udało mi się uciec, ścigali mnie... byłeś kiedyś ścigany?
-Tak... za plecami mając hordę orków, gdy wycofywaliśmy do Browntown się podczas ostatniej dużej napaści na Królestwo.
kiwnął głową paladyn.- Rozumiem, że się bałaś. Niemniej strach może być wrogiem, gdy zaciemnia myśli.
- Nie jestem pewna czy to nie o paladyna chodziło, gdy mówili “rycerz”. Jak dotarłam na Jarmark, to jednej nocy za późno się zorientowałam i musiałam nocować za murem miasta. Znalazłam sobie takie wygodne miejsce w stogu siana. Przespałam spokojnie całą noc. A rankiem obudziły mnie glosy. Obok mojego stogu w którym sobie drzemałam stało dwóch paladynów. Rozmawiali o szpiegach, o tym że wrócili bez wieści, o tym, że w ich szeregach są tacy co złu chcą służyć. Z ich rozmowy zrozumiałam, że oni też Sticka szukają, czyli również i mnie. Potem dowiedziałam się ich imion.... -
odparła bardka.
Paladyn oparł dłonie osłonięte żelaznymi rękawicami i spoglądając jej w oczy spytał poważnym tonem głosu.- Wiesz kim oni byli, ci paladyni? Do jakiego Zakonu należeli? Mogłabyś ich opisać?
- Symbole wiszące na ich szyjach wskazywały że są z zakonu Helma. Pierwszy z nich potężny mężczyzna koło czterdziestki, ze schludnie przystrzyżonymi wąsami. Drugi, nieco starszy lecz równie dobrze zbudowany, z blizną ciągnącą się od ucha aż po obojczyk. -
opowiadała bardka to co jej się przypomniało.
-Helmici? Nic dziwnego, że drowy przemykają im między palcami, a ja mam za wsparcie jedynie ich dobre słowo.- westchnął smutno Raydgast.- Mają wystarczająco dużo problemów, we własnych szeregach.
Pogłaskawszy bardkę po głowie rzekł łagodnie.- Współczuję ci, bo wplątałaś się w dość niebiezpieczną sprawę. I jak wspomniałem, najchętniej bym cię po powrocie z Pyłów “aresztował”, co by bezpiecznie dowieźć cię do Thunderdragona. I u niego dostać dla ciebie list żelazny.
Wzruszył ramionami.- Ale... nic na siłę. Jesteś dorosła, więc sama zadecyduj o swym losie. Co zamierzasz zrobić po powrocie z Pyłów?
Słysząc współczucie w głosie paladyna i czując jego głaszczącą ją po głowie dłoń w Sorg coś pękło. Strach, który ją gnał do ucieczki, obawa o życie, wszystko to razem wzięło górę. Przytuliła twarz do ramienia mężczyzny i zaczęła łkać opierając mu głowę o ramię.

Raydgast przytulił dziewczynę delikatnie i nie przestawał głaskać, szepcząc cicho.- No już...już...jesteś bezpieczna. Jesteś wśród przyjaciół. Nie dam cię skrzywdzić.- w sumie Silvercrossbow mówił szczerze. Wypadało mu jako paladynowi bronić słabszych.
Bardka chlipała jeszcze chwilę pociągając nosem, wstyd jej było że tak się rozkleiła. Zaczęła macać się po spodniach w poszukiwaniu czegoś w co mogła by wytrzeć nos.
- Wytrzyj o mój płaszcz.- zasugerował cicho paladyn, bardzo cicho.
Sorg jednak znalazła kawałek płótna w kieszeni i głośno wysmarkując nos, wyjąkała jeszcze drżącym od łkania głosem:
- Oni się zwali sir Ulf Valstrom, jeden z dowódców Twierdzy Złamanego Topora, drugi to był Bernard Alstar. Ci paladyni o których ci mówiłam. Jak nie dasz mnie skrzywdzić? Wszak co może jeden paladyn przeciw wszystkim innym? Zresztą, może już nie będzie trzeba mnie bronić, wszak sam wiesz jak jest w Pyłach... - znów chlipnęła bardka.
-Paladyni nie zajmują się polowaniem na dziewczęta, nie składają ofiar z ludzi, ani...- westchnął Raydgast, kiwając głową na boki.- Zakony w królestwie zostały założone, by bronić słabszych, przed orczymi hordami, drowami i nieumarłymi. Nie masz tedy, co się obawiać. Poza tym... paladynom, których podsłuchałaś, nie chodziło o ciebie.- Silvercorssbow nie bardzo wiedział, jak powiedzieć skołowanej dziewczynie, że nie jest pępkiem świata. I dwa Zakony, mają też inne ważniejsze sprawy na głowie, a nie tylko pościg za nią. Znowu pogłaskał ją po głowie.- Jeśli powiem, że jesteś pod moją opieką z polecenia Thunderdragona to niewielu będzie w stanie coś zrobić. To ważna persona w Zakonie Torma i w Królestwie.
Delikatnie głaskając ją po głowie, mówił cichym i spokojnym głosem, jak do małego dziecka.- Wiem jak jest w Pyłach. I tam też przyjdzie mi was...ciebie bronić. Skoro już uparłyście się tam jechać, to miej więcej wiary w nas i swoje możliwości.
Sorg starała się uspokoić łkanie. Czuła się z nim, jak wtedy, gdy była mała i coś jej się złego przytrafiło. A spokojny głos paladyna i jego głaskanie po głowie przypomniało jej jak pocieszał ją wtedy wujo. Na to wspomnienie znów się rozpłakała. Tuląc się więc dalej do Raydgasta moczyła mu łzami płaszcz i znajdującą się pod nim zbroję.
Paladyn objął delikatnie i trzymał w objęciach, pozwalając się półelfce wypłakać. Czule cmoknął ją w środek czoła, jak to zwykle robił swej małżonce, gdy się żaliła na coś... lub na kogoś. Dając w ten sposób znak, że jest przy niej i słucha... i kocha. Ale to była jego żona, a to jest Sorg...Raydgast miał nadzieję, że nie będzie nadinterpretowała jego zachowania.

Powoli łzy przestały płynąć z oczy dziewczyny, tylko ramiona jeszcze drgały od szlochu który wyrywał jej się raz po raz z ust. Słysząc jego zapewnienia o obronie i gesty świadczące o chęci opieki nad nią dziewczyna ostatni raz pociągnęła nosem i uspokoiła się. “Już wiem czyich pleców trzymać się w razie niebezpieczeństwa... Słuchając go i jego zapewnień, od razu mi lepiej... czyż to nie paladyni mogą wszystko? Czy nie o tym nas zapewniał Lusus? Muszę porozmawiać i podpytać Kalela, on znał go dłużej.” Przelatywały jej kolejne myśli przez głowę. Odsunęła się milimetry od piersi paladyna i wyszeptała w stronę jego ucha zawstydzona swoim płaczem:
- Przepraszam... ja... ja... nigdy nie płaczę.
-Ciiii...każdy czasem płacze...nie ma się czego wstydzić.-
odparł Raydgast, kciukiem ocierając ślady łez z jej policzków. Następnie spytał.- Lepiej ci?
- Yhm... -
mruknęła bardka kiwając głową - kąd wiesz, że nie o mnie? Przecież o Sticku chyba prawili więc i o mnie. Jak myślisz jaki to rycerz mógł mnie ścigać i nasłać na mnie tych porywaczy? Oni mi przywalili tak jak Kalel albo jeszcze bardziej aby mnie porwać i mówili z przekonaniem o stryczku. Jak im umknęłam to ścigali mnie długo, gdybym nic nie znaczyła dla ich celów to przecie by sobie dali spokój. Czyli jak będę pod twą opieką to mnie nie powieszą? - spytała chcąc się upewnić.
Paladyn pogłaskał półelfkę po policzku, mówiąc z przekonaniem w głosie.- Nie dam cię nikomu powiesić. A Iulus pewnie też nie. A rycerzy... jest wielu. I nie każdy jest w Zakonie. I nie każdy zasługuje na ostrogi rycerskie.
- To jak się wywiemy kto on zaś? Całe życie będę z tobą podążać, bo przecie nigdy nie będę pewna czy już jestem bezpieczna -
zaczęła Sorg - Co mi po odwołaniu listów gończych? I zapewnień, że jestem pod opieką twego Zakonu, jak on sobie nic z tego robić nie będzie i znów zbiry mi głowę rozbiją. - zaczęła coraz bardziej żałośnie a oczy znów jej niebezpiecznie zabłyszczały.
-Na razie...mógłbym cię umieścić w rodowej siedzibie, pod opieką mojej żony i moich straży. A potem...znajdziemy go. Zresztą, gdy sprawa ze Stickiem zostanie rozwiązana, pewnie straci zainteresowanie tobą.- odparł w odpowiedzi paladyn.
- Macie dzieci? - spytała nagle bardka.
-Tak..dwójkę...Jarona i Adelcię.- odparł Raydgast spogladając na dziewczynę z zaciekawieniem. Czemu ją to interesowało?
- I nie boisz się im na głowę niebezpieczeństwa ściągnąć? Wszak mogą coś im zrobić chcąc dostać mnie... - zaczęła panikować dziewczyna - Myślisz że twa żona mnie z otwartymi ramionami przyjmie wiedząc, że mogę ściągnąć kłopoty na wasz dom?
-Moja żona to silna kobieta, a jej ród dość znaczący w królestwie. Nie można bezkarnie zadzierać z córką de Greyfort. I nie można łatwo zdobyć ich rodowej siedziby.-
rzekł w odpowiedzi paladyn z kwaśnym uśmieszkiem wymawiając nazwisko “de Greyfort”. Skinął glową dodając.- To miło, że się o nich troszczysz. Świadczy o tym, że masz dobre serce.
- Nie chcę nikogo narazić, już źle się stało że Kalela, Tuę i Maevę w to wplątałam -
odparła ze smutkiem. - A ja po prostu chciałam zostać bardem... Może mój wujo ma rację, powinnam w domu siedzieć, wydałby mnie za mąż, pewnie już bym miała dzieci, nosa z domu nie wyściubiała. A mi się bardować za chciało i ojca odnaleźć... ech... - spuściła głowę ze smutkiem.
- Teraz Pyły przed nami... może... może one ci kłopot z głowy zdejmą - dodała cichutko.

Pacnął dziewczynę w czoło, delikatnie ją karcąc słowami.- Nie opowiadaj głupot. A co do żony, utalentowy bard to zawsze ozdoba zamku.
Usmiechnął się.- Gdyby cię teraz oni usłyszeli, to by ci się od nich oberwało, za te ponure myślenie. Jakiż ty dla nich ciężar. Przyjaciółką ich jesteś.
- Taaaa... ostatnio tylko mnie tłuką, jak nie Kalel to ty -
roześmiała się przez łzy. - Nie boisz się tej podróży do Pyłów Raydgaście? - spytała bardka patrząc w oczy paladynowi.
-Boję się...jak każdy.- pogłaskał dziewczynę po policzku.- Wybacz to uderzenie, w zasadzie mnie jako paladynowi, nie wypadało.- uśmiechnał się dodając żartobliwie.- Powinienem chyba poprosić Helfdana o pacnięcie cię, ale... on pacnął by cię w pośladki. I w zupełnie innym celu.
Roześmiała się już teraz na głos - Oj.. Helfdan nie pacnął mnie w pośladki a przecież zabrał mnie w takie piękne miejsce gdzie mogliśmy się wykąpać. Ciekawe skąd o nim wiedział. Czemu myślisz, że chciałby mnie w nie pacnąć? - spytał dziewczyna z zainteresowaniem. - I nie gniewam się za twoje pacnięcie... najwyżej poproszę kapłana aby mi siniaka uleczył - dodała i w ostatniej chwili pohamowała chęć wystawienia języka.
-Myślę, że chciałby i pacnąć i wychędożyć ciebie.-
odparł krótko paladyn, wypuszczając w końcu dziewczynę ze swych objęć. Nie bardzo wiedział czy powinien to wyjaśnić, ale...cóż..- Czasami lekki klaps dodaje pikanterii w alkowie.
Bardka czuła jak na jej policzki wpływa rumieniec. Sama nie wiedziała jak to się stało, że ich rozmowa zeszła na chędożenie i pikanterie alkowy. Zerknęła mężczyźnie w twarz i odchrząknowszy spytała: - Czemu Helfdan jedzie z wami do Pyłów? Ty jedziesz, bo dostałeś taką misję, kapłan też chyba, ale oni i Laure?
Spojrzenie paladyna, zetknęło się z oczami zarumienionej dziewczyny. Że też nie pomyślał, o tym, że ona zapewne niedoświadczona. No cóż, tropiciel paplający o chędożeniu przy każdej kobitce jaką napotkał, na pewno zwiększy jej wiedzę teoretyczną w tej sprawie.
-Laure, bo wierzy, że...- Raydgast stłumił niechęć do elfa, by rzec.- Laure jedzie ponieważ w pyłach jest zło do zwalczenia. Helfdan, bo lubi łupy, a i w Pyłach ukrywa się kobieta, która rozpruła go jak prosiaka. Więc pewnie chce jej się odwdzięczyć.
- Ta co mu przez żołądek do serca chciała wleźć -
spytała dziewczyna przypominając sobie co mówił tropiciel o swojej bliźnie, której się przyglądała jak się rozebrał.
-Raczej zatrzymała się na żołądku... widać jego serce nie jest tak atrakcyjne.- wzruszył ramionami Raydgast, a wspominając tamto wydarzenie i rozbebeszonego tropiciela wzdrygnął się mimowolnie.
- Czy to nie ta sama niewiasta co Laurego połamała?- dopytywała się dalej dziewczyna.
-Taaak...choć tu też wina po stronie elfa leży, bo zamiast trzymać się grupy, pogonił naprzód.- odparł paladyn ze źle tłumioną ironią.- Tak to jest, gdy moc zaślepia na tyle, że się zapomina o własnej śmiertelności.
Wzrok paladyna powędrował do oczu bardki, spoglądał w nie pytając z troską w głosie.- Już ci lepiej? Humor się poprawił?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-12-2010 o 12:38.
abishai jest offline