Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2010, 16:00   #97
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Znów w drodze. Taki stan rzeczy pasował Melesugun. Była nieodrodną córką stepu. W pewnym bardzo konkretnym sensie droga była jej religią. Pęd miał moc uzdrawiania jej ducha. I głowy, w której mieszkało tyle sprzecznych myśli. Chmara kołujących złowróżbnie na popołudniowym niebie ptaków, przywiodła młodych Jeźdźców do decyzji o kolejnym rozdzieleniu szyków.

Ciemnowłosa znalazła się w grupie eskortującej Czaszkę, wraz z Callinem i Ilyą ruszyli ku obozowisku Wallawarów. Jeszcze nim dotarli pomiędzy namioty, jasnym się stało, że obóz został opuszczony przez jego mieszkańców. Choć serce wojowniczki drgnęło z niepokoju, nie dała tego po sobie poznać. Z kamiennym, właściwym dla siebie obliczem, wstąpiła pomiędzy porzucone sprzęty wypatrując śladów, które dałyby odpowiedź na pytanie, które rodziło się w ich sercach. Odnalazła namiot matki, wierząc, że Melesun odchodząc zostawiłaby dla niej jakąś wiadomość. Szukała na próżno. Zniknęło to, co matce mogłoby być potrzebne najbardziej. Zniknęły fetysze-pamiątki po ojcu. Wyszła przed namiot i rozejrzawszy się wokół, gwizdnęła przenikliwie. Osman nie przybiegał. Nie było go w zasięgu jej głosu, a to znaczyło, że plemię zabrało ze sobą konie.
Wróciła do pozostałej dwójki.

Niewiele czasu zajęło im ustalenie co dalej. Melesugun ruszyła topem uchodzącego w niewiadomą dal plemienia. Ślady były wyraźne. Tropy sięgały po horyzont, ruszyły we dwie z wilczycą, każda z nosem i oczyma wbitymi w ślady. Jakby mogły tam znaleźć otuchę.
Podążały w kierunku ruin tak szybko, jak tylko się dało. Lekką łapą przemykały po stepie, starając się wybierać drogę dającą osłonę.

Zatrzymały się dopiero, gdy w zasięgu ich wzroku znalazło się umarłe miasto. Siedziba Shar Rhaz. Melesgun wiedziała, że mieszka tam ogromna ich ilość. Wallawarowie żadną miarą nie poszliby tam z własnej woli. Chyba, że... Jak każdy lud Stepu ufali szamanom. Jeśli Ashaska dotknęła ich dusz, mogli powieść plemię ku zgubie. Z niedowierzaniem przyglądała się śladom wiodącym wprost pomiędzy zwietrzałe kamienne budynki. Ostrożnie, z wytężoną uwagą okrążyła ruiny, szukając śladów świadczących o tym, że plemię Szarego Wilka odwiedziło to miejsce jedynie na chwilę, a potem ruszyło dalej. Mimo nadziei, którą owa myśl w niej rozpaliła, tropów takich nie odnalazła.
Ze wzrokiem wbitym w nagie ściany z piaskowca, cofała się ku umówionemu miejscu, by zaczekać na pozostałych. Owszem, jej plemię, jej rodzina mogły być w wielkim zagrożeniu, ale sprawę należało potraktować z rozmysłem. Ich misja była ważniejsza niż zemsta. Ważniejsza... ważniejsza niż krew matki.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline