Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2010, 22:58   #201
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kapłan, który wszedł do pokoju rozejrzał się w poszukiwaniu kogoś. Był wyraźnie czymś przejęty. Towarzyszący mu mężczyzna zamknął za sobą drzwi, pozostawiając Franza von Lepke w zakłopotaniu. Żeby wyjść z pokoju musiałby go odsunąć, a twarde oblicze nie zdradzało ani krzty pokorności wobec kogoś wyższego stanem.
- Nie ma - odpowiedział, Varl gryząc kawałek chleba. - A czegóż to od niego chcecie, wielebny? Jego kompanami jesteśmy, może jakoś pomóc możemy.
Kapłan usiadł z zakłopotaniem na wolnym krześle i drżącą ręką przetarł czoło:
- Nie ma go? To nie dobrze, bardzo niedobrze - mamrotał do siebie po czym spojrzał na flisaka. - Kompanami? A tak słyszałem. Może rzeczywiście moglibyście mi pomóc. Mam do niego sprawę niecierpiącą zwłoki. Byłbym wdzięczny gdybyście przekazali mu wiadomość, żeby przyszedł do świątyni Ulryka zaraz po zachodzie słońca. Tak. Wszyscy możecie przyjść tak będzie lepiej. Ja... sam arcykapłan byłby wam bardzo wdzięczny za to. To jest Gustav Shnizel. On także pojawi się na spotkaniu i jeżeli się zgodzicie to będzie wam towarzyszył. Jeżeli się oczywiście zgodzicie.
Kapłan mówił dość szybko i niespójnie, szybko przeskakując z jednego tematu na drugi, jakby zdenerwowała go nieobecność czarodzieja. Pewnie się go spodziewał i musiał mieć dla niego ważne wiadomości, skoro tak się zdenerwował jego nieobecnością.
- Zanim się na cokolwiek zgodzimy, kapłanie... - wtrącił się Gotfryd, pomny zakończenia rozmowy ze szlachcicem. - Czy mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy? Parę słów na temat tego, o czym będzie rozmowa? Moglibyśmy się nastawić... duchowo.
Bez względu na plany drużyny uważał, że na to spotkanie trzeba iść. Arcykapłan nie był kimś, kogo można lekceważyć.
- Cóż, oczywiście nie można się spodziewać, że podejmiecie się wzięcia kota w worku - odparł kapłan zaplatając palce. - Sprawa jest niezwykle delikatna, gdyż mamy tylko podejrzenia, ale są one na tyle silne, żeby podjąć ryzyko. Mogę tylko powiedzieć, że misja będzie polegała na udaniu się do lasu Drakwald i sprawdzenia pewnej ... informacji.
- Drakwald...
- powtórzył Gotfryd, tonem w którym dość trudno było doszukać się zachwytu. - Mógłbym wyruszyć jutro... jeśli tylko załatwimy naszą sprawę. I oczywiście zdołamy się porozumieć co do warunków tej wyprawy. Rzecz jasna nie mogę mówić za innych - zastrzegł - a nas dwóch - wskazał na Gustava Shnitzla - to będzie chyba trochę za mało... Jestem Gotfryd - przedstawił się Gustavowi.
- Trzech. Może więcej szczegółów, kapłanie - odezwał się od stołu Varl. Wyglądało na to, że podróż do Kisleva znów się odwlecze. - Varl Meusmann. I ile na tym można zyskać? Nie kryję, że gotówka jest mi potrzebna...
- Pieniądze nie grają roli, zapewniam was
- potwierdził kapłan. - Niestety więcej szczegółów nie mogę tutaj powiedzieć. Możecie być jednak panowie pewni, że nasz arcykapłan odpowie na wszelkie wasze pytania.
- W takim razie, ojcze Ranulfie
- powiedział Gotfryd - będzie nas co najmniej trzech. Jestem pewien, że Martin również się przyłączy, skoro to taka ważna sprawa. A ty, Gnordi? - zwrócił się bezpośrednio do milczącego jak na razie krasnoluda.
- Na kogo mamy się powołać, by strażnicy nas wpuścili do świątyni? - Gotfryd zadał kapłanowi ostatnie pytanie..
- Strażnicy z pewnością skojarzą czarodzieja, ale jeżeli były by jakieś kłopot to powołujcie się na mnie. Stosowne instrukcje zostaną przekazane wszystkim strażnikom pilnującym bramy.
- Zjawimy się z pewnością
- obiecał Gotfryd.
W tym momencie czarodziej uznał za stosowne by przybyć do przydzielonej im kwatery. Znalezienie jej na własną rękę zajęło mu trochę czasu ale koniec końców znalazł.
- Co się tutaj dzieje? - zapytał zdziwiony ilością osób w pomieszczeniu.
- Przepraszam za ten brak kultury. Ojcze Ranulfie. Mam nadzieję, że kompania przywitała was adekwatnie w naszych skromnych progach. Wątpię w towarzyszki charakter odwiedzin, więc zapytam, jaki jest cel wizyty tak nie spodziewanych w takim miejscu gości?
- Martinie, co za szczęście, że pan się zjawił
- odparł Ranulf momentalnie wstając. Podszedł do czarodzieja i przywitał się. - Mam do was wszystkich niecierpiącą zwłoki sprawę. Dotyczy to tego o czym już rozmawialiśmy. Wyjaśniłem im wszystko co powinni wiedzieć, oni udzielą szczegółowszych informacji - dodał poufnie.
Ojciec pożegnał się z wszystkimi, życząc im szczęścia i obiecał zobaczyć się wieczorem u arcykapłana po czym wyszedł, zostawiając podróżnych samych sobie.
- Uważam - powiedział Gotfryd - że powinniśmy odłożyć na później kwestię 'wizyty' w karczmie. Według mnie spotkanie z arcybiskupem jest znacznie ważniejsze. Z pewnością nie chce porozmawiać z nami o pogodzie.
 
Kerm jest offline