Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2010, 15:40   #14
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Wstając od stołu Jax po raz ostatni omiótł go wzrokiem. Tak, jedyną rzeczą jakiej dotknął w lokalu, a która nie znajdowała się obecnie w jego kieszeniach, były jego wizytówki. Tu jednak nie było się czego obawiać - papier nasączony był chemikaliami, które degradowały DNA na tyle mocno, że stawało sie bezużyteczne, podobnie jak odciski... Dla jednych była to paranoja, dla niego tylko ostrożność. Wyszedł z lokalu i przeszedł kilkanaście metrów piechotą. Ubrał cieńkie skórkowe rękawiczki i rozejrzał się. Za rogiem złapał taksówkę i usadowił się z tyłu. Z przodu i tak nie było miejsca - klientów zresztą sadzało się z tyłu za ścianą z plexiglasu - tak, na wszelki wypadek:
- Chciałbym zwiedzić miasto - powiedział z wyraźnym rosyjskim akcentem. Taksówka ruszyła tocząc się żwawo ulicą w dowolnie wybranym kierunku.
- Jak długo chce pan zwiedzać? - kierowca dopiero po chwili zapytał, kiedy wykonali już kilka zakrętów i byli pewni, że nikt za nimi nie jedzie.
- Z dwie godziny...
- To będzie 45 NuYenów.

Jax wyciągnął z kieszeni otrzymanego od Johnsona kredsticka i przyłożył do czytnika. Wpisał 50 i zatwierdził. Było OK... Miał chwilę czasu na załatwienie PDA. Zapamiętał jego numer i numery otrzymane podczas rozmowy. Najwięcej problemu będzie z orkiem w gorącej wodzie kąpanym, i tym niemową, ponieważ poza twarzami nic o nich nie wiedział... Jednak nie takie rzeczy się znajdowało. W zasadzie to chodziło tylko o orka; niemowa - jeżeli tylko miał przy sobie PDA to dostał jakieś namiary od innych, wiedział zresztą gdzie ma odbyć się spotkanie... Adam zastanowił się przez chwilę dlaczego stara się załatwić sprawy za innych? Nie był już spoiwem pomiędzy “wpierdolić ci?!?” a “ojej, zapomniałam...”; gościem, który musi pamiętać o wszystkim i wszystkiego dopilnować, bo pozostała dwójka po otrzymaniu dwu metalowych kulek jedną zgubi, a drugą zepsuje...
Uśmiechnął się krzywo i wrócił do własnego PDA. Przejrzał rejestr techniczny. Cztery inne urządzenia znalazły się w promieniu działania Niebieskiego Kła... Istniała szansa, że jedno z nich należało do Orka. Sam numer urządzenia to niewiele, ale było to wystarczające, aby zmusić sieć do wysłania informacji...

Cytat:
Mimo, iż nie istnieje dobre określenie w słowniku osób inteligentnych tej głupoty, ignorancji i arogancji... Zadzwoń na ten numer jeżeli chcesz poznać szczegóły.
Jax miał nadzieję, że ork jest na tyle inteligenty, aby złapać podtekst, dla pozostałych powinna to być zwykła reklama...

Ustawił przekierowanie wszystkich przychodzących połączeń na jeden z kilkudziesieciu swoich numerów i zsynchronizował z centralą. Z urządzenia wyjął kartę i baterię. Jego życie właśnie się zakończyło.

- Proszę zatrzymać. Kupię tylko kawę. - Taksówkarz skinął głową i zjechał do chodnika. Jax wysiadł i machnął taksówkarzowi, dając do zrozumienia, że dalsza jazda już go nie interesuje. Ruszył chodnikiem upuszczajac po drodze PDA, które wpadło w jakąś kratkę i definitywnie zakończyło żywot w kanale, czy innej piwnicy. Jego taksówka wyprzedziła go - było mu obojętne czy kierowca będzie jeździł pusty, czy pojedzie na kawę czy złapie kolejnego klienta. Złapał kolejną taksówkę, wsiadając wyrzucił kartę i kilkanaście minut później był na dworcu północnym towarowym. W Sheratonie nie musiał się pojawiać - rachunek był już zapłacony... Niezależnie czy przyjąłby robotę czy nie - hotel nie nadawał się już do zamieszkania i po spotkaniu nie zamierzał do niego wracać. Z dworcowej skrytki wyjął torbę ze swoim dobytkiem. Oficjalnie nie można było przechowywać w skrytkach broni czy materiałów niebezpiecznych, ale na takich stacjach zawsze było kilka skrytek, które nie miały z tym problemów... Dzielnica również była z tych gdzie zadawanie za dużej ilości pytań kończyło się wybitymi zębami. Znalazł jakiś motelik, którego migający neon bardziej odstraszał niż zachęcał. Pokój był nawet czysty, choć zniszczony; ale nie można było za tą cenę wiele wymagać. Wszedł pod prysznic i po kilku minutach jego włosy i broda odzyskały kolor blond. Przy okazji zgolił zarost.




Trzeba się było się zabrać za robote. Było kilka rzeczy, które należało sprawdzić. Najpierw coś ogólnego. Wbił w wyszukiwarkę imiona i nazwisko dziewczyny i jej rodziców. Maszyna zaczęła szukać - elektroniczne wydania gazet, potrale społecznościowe, blogi... Wszystko co było oficjalnie dostępne, a zawierało często więcej informacji niż sami byśmy sobie życzyli... Kiedy komputer szukał Jax zajrzał na forum. Na razie tak - jako gość, zorientować się ile jest użytkowników, postów, jak to wygląda z tak zwanego zewnątrz...

Wyszukiwarka nie spisała się, więc: albo państwo Tatsumato umiejętnie unikali rozgłosu, albo po prostu nie było o czym pisać... Informacji nie było dużo - w zasadzie to tylko o Tadashi Tatsumato była krótka notka biograficzna na jednej z głęboko ukrytych podstron AG Chemie. Młody japoński chemik, zatrudniony przez niemiecki koncern pięć lat temu; niezrzeszony w żadnym stowarzyszeniu naukowym, związku, kole; nie udzielający się nigdzie, absolutnie niczym się nie wyróżniajacy. Do notki było dołączone zdjęcie typowego japońskiego szaraczka, w za dużych okularach i za zniszczonej twarzy... Siłą rzeczy pojawiła sie też notatka o żonie, z pochodzenia Niemce, choć zdjęcie pokazywało jakąś hybrydę - najwidoczniej poprawki kosmetyczne uwydatniające czy wprowadzające wschodnie rysy twarzy były modne w tej rodzinie... Albo pan Tatsumato był despotyczny i potrafił postawić na swoim...

Na chwilę obecną jednak spokojnie można było założyć, że to typowa rodzina. On - szary, szeregowy korp tyrający na dom i rodzinę. Ona - kura domowa do gotowania obiadków i przynoszenia bamboszków. Szczęśliwa rodzina szanująca tradycyjne wartości... Cholera...

Teraz trzeba było się zająć czymś poważniejszym. Zalogował się do jakiegoś serwera w Stanach, z niego na maszynę w Santa Fe, Hong Kongu, Moskwie, Essen, Nowym Yorku... Ilość serwerów proxy skutecznie zamaskowała jego samego. Niektóre rzeczy przychodziły automatycznie; nawet jeżeli nie myślał jego palce dotykały odpowiednich klawiszy, komputer otrzymywał odpowiednie komendy...

Włam na forum nie zasługiwał tak naprawdę na miano włamu. Powiedzmy, rozgrzewka... przed włamem. Jessica nie kryła się zresztą specjalnie ze swoimi danymi - typowa nastolatka myśląca, że sieć daje możliwości ukrycia tożsamości, tajemnicę... swoistą intymność... Ah, droga pani J... tutaj jest pani - Biene. Miło poznać - Awatara. Jego palce prześlizgnęły się po klawiaturze… Matryca go wołała, mamiła go idealnym porządkiem zer i jedynek cyfrowego świata. Jednak nie teraz, jeszcze nie teraz, nie tutaj... Crawler przeczołgał się przez wszystkie wątki, w których wypowiadała się zaginiona. Obraz jaki się wyłonił był co najmniej ciekawy.
Dziewczyna koncentrowała się na tematach związanych z metaludźmi; zasadniczo omijając tematy ogólne i typowy dla każdego forum szeroko pojęty HydePark. Z forumowej siatki zależności wynikało, że Biene najczęściej wchodziła w interakcje z Aresem i Ajaxem. Z analizy postów wynikało, że to dwaj orkowie. Wynikało również, że posprzeczali się o kilka kwestii - równouprawnienie rasowe, pochodzenie... Bzdury... Rozmowy jednak dotyczyły również spotkań forumowych... organizowanych w gettcie w knajpie “Metalzone”. No tak “smaczek ryzyka” i “dreszczyk emocji” na spotkaniu forumowym... Jeżeli się spotykali to ktoś musiał ją znać od tej drugiej strony, widzieć na miejscu spotkania... Wszyscy runnerzy uczepili się myśli, że dziewczyna nie żyje... Te posty były kolejnym dowodem, że niekoniecznie to musiała być prawda.

*****

Ikona "V-Link" zmieniła kolor na czewrwony i Jax dotknął jej palcem. Okno wideo przez trzy sekundy pozostało ciemne, aby później wyświetlić awatara i komunikat: "RSA 1024. Połączenie nienamierzalne."


- Barbie? Czemu zawdzięczam? - powiedział w przestrzeń
- Jax, jest robota. Co ty na to?
- Niespecjalnie. Jestem na niskim profilu...
- Ah. - w głosie dało się wyczuć zawód. - No nic. Do kiedyś.
- Do kiedyś. Mochito dalej jest twoim ulubionym?
- Tak... Za miesiąc?
- Za miesiąc. - dotknął ekranu i okno zniknęło. Za miesiąc to nas już może nie być. To, że staramy się dotrzymywać naszych obietnic trzyma nas na tym zafajdanym świecie... - pomyślał Adam zanim jego myśli nie wróciły do sprawy.

Dotknął jeszcze ikony “Vol -” i na sekundę komputer wyświetlił informacje o strumieniu:
Strumień: http://scfire-mtc-aa06.stream.aol.com:80/stream/1065
Serwer: Firehose Ultravox/SHOUTcast Relay Server - Pasadena
Nazwa strumienia: Trance - D I G I T A L L Y - I M P O R T E D - a fusion of trance, dance, and chilling vocals!
Bieżący tytuł: DJ Melo - Vocal De Luxe Edition 28 (Falling...)

*****

Czas było wrócić do postów... Zrozumienie sposobu w jaki dziewczyna rozumowała i na jakie bodźce była wystawiona mogło znacznie ułatwić sprawę. Aby znaleźć zbiega trzeba myśleć jak on...

Z dyskusji dość jasno wynikało, że Biene prezentuje dość typowy dla jej wieku poziom percepcji świata i rzeczywistości. Taki typ romantyczki z wielkimi różowymi okularami i wiedzy niewykraczajacej poza szkolną ławę i Discavery TV Network...
Przykładowo twierdzenie, że nie istnieje problem nietolerancji metaludzi zwłaszcza wśród osób wykształconych było cokolwiek idylliczne, żeby nie powiedzieć dosadniej. Choć metaludzie jako ogół sobie usilnie pracowali na niechęć...
Ha, wielka forumowa wojenka dotyczyła Japończyków w Europie. Powiedzmy sobie szczerze, że na zrobienie czegokolwiek z rozrastajacymi się wschodnimi korporacjami było już za późno. Kilkadziesiąt lat za późno. Tak samo jak było za późno na biadolenie, że europejskie firmy zatrudniają wschodnich... Oni po prostu potrafili pracować, czego nie potrafiło już wielu Europejczyków przyzwyczajonych przez lata, że wszystko - począwszy od zapałek, skończywszy na rakietach kosmicznych zrobią żółtki... Ciekawe natomiast było to, że przez dyskusję przewijał się stale wątek “zdrajców” poprawiających swoje rysy, aby upodobnić się do wschodnich nacji. To oczywiście stawiało Biene w niedobrej sytuacji - w zasadzie wszystko z czym walczono, czy co wyciągano jako złe, ona sama uosabiała; ona lub jej rodzice...

Ciekawe...


“Metalzone”... Maszyna wyświetliła beznadziejną i pretensjonalną, jak dla Jaxa, stronę sieci. Umieszczona na jakimś darmowym serwerze była bardziej wzmianką o istnieniu takiego miejsca niż faktyczną stroną. Wzmianką napisaną z błędami... Żadnych zdjęć, żadnych komentarzy, żadnych opinii. I na dodatek czynne od 1400...
Dobrze, ze przynajmniej adres był: Keiserstrasse. 10. Westend-Sued.



Jakieś plany i rozkład jazdy kolejki był ogólnie dostępny, ale on wolał wiedzieć jak wyglądało to tego konkretnego dnia. Pechowo wyglądało jak codzień. Pomiędzy stacją na której musiała wsiąść dziewczyna, a tą, na której po raz ostatni widziały ją kamery nie było bezpośredniej linii. Trzeba się było przesiadać na Wasserwerk... Pierwsza kolejka kursowała co kwadrans i była na tyle obciążona ludźmi, że szukanie czegokolwiek na tej trasie było poszukiwaniem igły w stogu siana. Jednak na linii 73 pomiędzy Wasserwerk a “god forsaken station” było już zdecydowanie luźniej. Tu pociągi kursowały co godzinę. Można było się pokusić o sprawdzenie z kim jechała dziewczyna. Po przystanku 0225, czyli West-Suud, było tylko pięć kolejnych do końca linii - to nie było jakoś specjalnie dużo... Nie było też mało - kilkadziesiąt minut nudnego wideo... Komputer odegrał krótką fanfarę i Jax spojrzał na zegar.

Cholera, zrobiło się późno i Adam zostawił sobie resztę na dzień następny. Inni też mogli się wykazać. Zresztą trzeba się było wyspać. Póki co nie liczył na to, że może liczyć na kogolowiek w zakresie osłaniania tyłów czy innego ratowania dupy... Musiał zadbać o siebie sam, a do tego musiał być przytomny. Ustawił budzik i praktycznie momentalnie zasnął. Nie zważając specjalnie na jednoszynowe kolejki przemieszczające się za oknem - cóż mieszkanie koło dworca miało swoje zalety... i swoje wady.


Rankiem Jax wstał koło godziny siódmej, choć na dworze było już jasno. To dawało dostatecznie dużo czasu na prysznic (nie wiadomo kiedy będzie okazja na następny), toaletę; śniadanie i wyjście. Nie było specjalnego sensu już teraz brać całego wyposażenia - jakby było go specjalnie dużo... Pistolet wylądował w kaburze, elektronika na łapie... Kamizelka płytowa schowała się razem z resztą pod kurtką. Założył czapkę z daszkiem i wyszedł na zewnątrz. W drodze na stację kupił dwie krwistoczerwone szminki. Znalazł się w kolejce i pojechał na West-Suud. W końcu trzeba było obejrzeć stację na własne oczy, a nie tylko z perspektywy kamer. Kolejka, którą jechał powoli pustoszała, i może dobrze... Przed wyjściem z pociągu Jax zebrał jakąś gazetę i wyszedł na peron, praktycznie wpadając na miejscowy “modern art”...




Rozejrzał się po stacji udając, że porównuje coś z gazetą, dla postronnego obserwatora musiało wyglądać to na szukanie czegoś na planie, podobnie jak dla kamer monitoringu... Po chwili skierował się do przejścia na drugi peron co znów dało mu dłuższą chwilę na obejrzenie stacji. Pomyślał, że miłoby było gdyby ktoś inny się tym zajął, ale po wczorajszym spotkaniu miał bardzo mieszane odczucia. Może z elfem przestawiającym się Brewster coś uda się zrobić... Jego podejście do sprawy wydawało się rozsądnym kompromisem pomiędzy myśleniem, a działaniem. Reszta... Resztę trzeba będzie wyczuć. Choć Adam już teraz nie wiązał wielkich nadziei z niektórymi z obecnych wczoraj. Rozsądnie trzeba było założyć, że jest ich trzech w tej robocie.
Było kilkanaście minut przed dziewiątą...
 
Aschaar jest offline