Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2010, 17:29   #46
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Głupia gra, która przypominała jej dzieciństwo. W wyszukiwanie dobrych stron każdej sytuacji. Aspazję nauczyła tej zabawy jedna z nianiek, niska i korpulentna poliglotka, która jakimś cudem utrzymała się na stanowisku wychowawcy córki barona całe dwa lata. Dopiero potem Aspazja trafiła na literacki pierwowzór „swojej” gry. W książeczce dla grzecznych dziewczynek, w jednej z tych nieśmiertelnych opowieści, których czas się nie imał. Ojciec miałby ubaw po pachy. Gdyby wiedział.

Najważniejsze, że awaryjne lądowanie wszyscy przeżyli. Poobijani, ale bez groźnych urazów czy widocznych złamań. Co prawda nieznośny ból żeber, który towarzyszył szlachciance od czasów bijatyki z umarlakami na platformie wzbudzał pewne obawy o ich całość, ale nie uniemożliwiał brnięcia przez zielone gęstwiny dzikiej Masry. Wymądrzała się więc do tych co chcieli słuchać.

Słowa oswajały rzeczywistość. Trywializowały to, co się działo. A w tej chwili dodatkowo zakrywały grubą warstwą prawdziwe lęki baronówny. Z łatwością przywołała wiedzę o marsańskiech faunie, o maglinatańskich phyrrach, ale już nie uprzedziła towarzyszy, że jej przemoczona głowa, mieszcząca niezdarny psioniczny umysł może je przyciągnąć. Inna rzecz, że byłby to prawdziwy fart gdyby teraz największym kłopotem całej grupy okazały się właśnie te drapieżniki. No właśnie … taka gra… wszystko ma swoje dobre strony.
Co oczywiście nie jest prawdą. Ale nie o prawdę chodziło.

Laur zwycięstwa Aspazja musiała jednak przyznać w tej zabawie Sorenowi, który jeszcze w batyskafie liczył przeciwnikowi koszty torped, prorokując mu rychłe bankructwo. Zadziwiające, ale naprawdę można było w tym znaleźć powód do satysfakcji. Kilka wystrzelonych torped i ani jednego trupa. Zaatakowała ich, dobrze uzbrojona, pieprzona banda nieudaczników.

Co nie zmienia faktu, że teraz to oni, przemoczeni i poobijani brnęli przez obcą zieloną gęstwinę. Nicodemus kompletnie nieobecny duchem, Soren, jak zwykle, zadowolony z siebie, choć wyjątkowo całkowicie usprawiedliwiony, bo ostatnie minuty walki pilotował batyskaf między rafami jak natchniony, poważny, wręcz ponury Kano i cicha, skupiona Nadia.
No i oczywiście Evros, jej szlachetnie urodzony ochroniarz, zawsze gdzieś blisko, z miną człowieka gotowego na wszystko, no prawie, bo rozmowa albo nawet kontakt wzrokowy z Aspazją w owo wszystko się nie wliczały.

W końcu jednak musieli odpocząć. Zarządziła postój i wysłała Kano i Evrosa na zwiad. Nadia pracowała nad nawiązaniem kontaktu z Rybką.

Usiadła na omszałym obalonym pniu i od razu zdała sobie sprawę, że postój choć konieczny, dla niej osobiście był fatalnym rozwiązaniem. Ale jeszcze się trzymała. Z zawziętą miną sprawdziła stan apteczki. Potem obandażowała sobie żebra. Wcześniej była mokra od morskiej kąpieli, teraz lepiła się od potu. Niewielkie muszki, gatunek obecny w całym cholernym wszechświecie krążyły wielką chmarą nad jej głową. Z trudem opanowywała chęć ucieczki od reszty załogi.
Ojciec. Pieprzony kutas. Teraz wszystko układało się w całość. Powód, dla którego ją wypuścił. Mógł. Nie była już niezastąpiona. Wręcz odwrotnie. Zastąpiona.
O ile nie jest tą drugą.

Aspazją wstrząsnęły nagłe torsje. Skuloną w pół, wymiotująca pod wielkim szarym pniem drzewa przypominającego buk i zapewne będącego jakąś jego krzyżówką, bo nic na świecie nie jest oryginalne, dobiegł głos Wolnej Masry.
- Pierdol się niunia – podnosząc głowę powiedziała dosyć nierozsądnie do lufy karabinu.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline