Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2010, 22:23   #96
BoYos
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Za oknem padał śnieg. Miejsce akcji znajdowało się w akademii. Wszyscy ubierali się teraz ciepło. Szatnia jak na wysoko postawioną uczelnię należy - podział na męską i damską. Zadbane warunki. Szafki dla klas. Panował ogólny gwar. Wejście znajdowało się wchodząc od korytarzu, po lewo dla dziewcząt i na prawo dla chłopców. Był to przed drugi rok Yuego na uczelni. Przed wejściem stał Profesor. Ubrany niezwykle elegancko, jak na nauczyciela. Posiadał włosy do pasa, zbite w jeden warkocz. Na nosie małe okulary. Szata koloru brązowego. Przy pasie posiadał mały kijek. Były różne wersje tego, do czego owy kijek służył. Najbardziej prawdopodobne było, że to jest broń Profesora Tarcy'ego. Inne wersje głosiły, że to kijek do podpierania się, albo, że Profesor jest niewidomy. Najlepszym kawałem było stwierdzenie, że uwolnienie P. Tarcy'ego to wykałaczka. Rozmiarem za dużo się nie zmieni.

Na korytarzu nikogo nie było. Szkoła wyglądała na opuszczoną. Cała klasa II a była ulubioną Tarcy'ego. Wszyscy arystokraci, pozbierani do jednej gromady. To, kim będzie przyszła elita narodu, zależała od niego. Takiej motywacji tylko pozazdrościć. Pierwsze wyszły dziewczęta.Ustawione w szeregu czekały na resztę. Po chwili pojawiła się reszta klasy. Dziewczęta stały pierwsze, za nimi chłopcy. Dwu szereg. Wyglądało to dość przejrzyście. Podobierani byli wzrostem i kolorem włosów, a także kastami. Nikt się nie odzywał. Do czasu. Gdy Profesor kiwnął głową, wszyscy ruszyli za nim.
- Nie patrz się na mój tyłek. - szepnęła oburzona dziewczyna.
Yue się zaczerwienił.
Aż tak widać...? Dałem się złapać. O nieeeeeee...... - skarcił się w myślach.
- Jest za gruby by na niego patrzeć. Patrzyłem w ziemię. - odparł także szeptem.
Gdy to usłyszała zacisnęła pięści. Miał farta. Potrafił wyłapać plaskacza od czasu do czasu. A Agnes była jego ulubioną koleżanką. Nie była jego przyjaciółką, dziewczyną, żoną, chrzestną. Koleżanka. Zawsze nosiła spódnice, co ustawiało ją prawie na czołowej pozycji, na liście Yuego - Tap Madl Skul Edyszyn. Miała tak jak on, blond włosy. Bujne, opadające za barki. Oczywiście gruby tyłek to było kłamstwo. Była zgrabna, a swoimi krągłościami mogła podbić serce niejednego. Yue jednak nie zakochiwał się w nikim. Wiedział jak się temu oprzeć. Fakt, posiadania tak zdradzieckiego Uwolnienia, nie pozwalał mu posiadać przyjaciół. Nikt nie może zostać zraniony. To on ma ich bronić, a nie ranić... To już rok od tego przykrego incydentu...
- Burak. Lecisz na mnie. - odparła idąc cały czas obok niego. Byli jako 6 para.
- Chciałabyś Agnes. Co najwyżej na Twoje nogi. - odparł szczerze
Cała klasa zakręciła w następny korytarz. Było dosyć jasno. Godzina była 11 z kawałkiem.
- Przynajmniej wiesz co dobre. - powiedziała na koniec z uśmiechem.
- Nie dobre tylko najlepsze. - dodał.
Wyszli na dwór. Było to specjalne miejsce do ćwiczeń. Lekcją była Magia Uniwersalna. Kule ognia i inne podobne sprawy. Wychodzili na dwór, by nikomu nic się nie stało. Mimo, że posiadali już jako taką wiedzę na temat magii, nadal nie potrafili jej dokładnie kontrolować. Wszyscy ustawili się jak wcześniej. Profesor stanął na przeciwko nich. Za nimi były tarcze, w odległości ok. 15 metrów. Tarcy zbadał wszystkich wzrokiem i przeliczył czy nikt się nie zgubił.
- Dziś zajmiemy się zbieraniem energii magicznej z dalekich odległości do siebie. - zrobił przerwę. Widział, że nie wszyscy zrozumieli, co miał na myśli, dlatego poprawił wypowiedź. - W waszym języku - zbieramy manę z odległości.
Słychać było "PFF" od paru osób, które uważały, że jest to proste.
- Żeby od tego zacząć, musicie rozstawić się w parach w odległościach do 3 metrów. Na rozgrzewkę, będziecie sobie przekazywać energię. .
Poczekał aż wszyscy się rozstawili. Śnieg sypał dosyć mocno. Widoczność była ograniczona.
- Start.
Yue popatrzył na Agnes. Ćwiczyli to niemal codziennie. Znał jej energię i czuł jej niemalże smak tak dobitnie, że zapamiętał ją w każdej części ciała. Jak na Nieskończoną, posiadała przedziwną aurę. Było czuć w niej namiętność, ostrość i czułość razem. Chłopak uważał, by się tym nie naćpać. Często zdarza się, że gdy nasza linia astralna przyjmie zbyt dużo energii obcego pochodzenia, mogą wystąpić skutki uboczne. W jego przypadku - mógł stracić przytomność. Stojąc od niej 3 metry w miejscu, okryty płaszczem Springwaterów, śnieg zdążył już zasypać go do kostek. Gorzej miały dziewczyny - większość z nich stała w kozakach do ud.
Zaczęło się. Zamknął oczy. Wokół ciemności zaświeciły punkty. Były to osoby na placu. Skupił się na punkcie przed nim. Z niego zaczęła wydobywać się niebieska smuga, która leciała w jego strona. Zaczął do niej iść. Jeszcze kawałek.
Już.
Teraz czuł jak jego ciało jest połączone z ciałem dziewczyny. Jest to uczucie ciężkie do wyjaśnienia. Czuł, jakby mógł nią się ruszyć, lecz nie mógł. Czuł jakby mógł dać jej siłę. Czuł jakby nią był.
Nagle otworzył oczy. Ona także zrobiła to samo. Nim to jednak zrobił podskoczył lekko, tak, jakby ktoś ukłuł go igłą.
- Hmm.? - mruknęła dziewczyna pytająco
- Nic. Jeszcze raz. - odparł.
Specjalnie zerwał więź. Nie chciał zemdleć. Nagle klask w ręce. Wszyscy drgnięci tym dźwiękiem podskoczyli. Tarcy głośno powiedział :
- Ćwiczcie dalej. Idę na chwilę po dziennik. - powiedział i wszedł pomału do budynku. Wszyscy uczniowie podążyli za nim wzrokiem, następnie wrócili do ćwiczeń.
Spojrzał na Agnes. Nie mógł zemdleć.
Co za dziewczyna, gosh....
Zamknął oczy. Nawiązali kontakt ponownie. Starał się nie przyjmować od niej zbyt dużo energii. Utrzymywali równowagę dobre parę minut gdy nagle zerwał się kontakt. Dziewczyna stała i patrzyła się na Yuego. Dotarł do niego hałas. Obrócił się i zobaczył szturchających się Nieskończonych. Byli to Kayen oraz Tatilen. Pierwszy z nich, z Kasty Ziemii, syn Władcy. Yue za nim nie przepadał. Był arogancki i samolubny. Jego partnerka, Shirami, była jego lustrzanym odbicie. Również z kasty ziemii, córka wysoko postawionego urzędnika. Kayen ubrany był w zielone szaty, podchodzące pod kolor zgniło zielony. Na plecach szata rodu. Tatilen z kolei był synem skryby z kasty ognia. Ten z kolei był dobrym kolegą Yuego. Często wychodzili razem pogadać lub po prostu coś porobić. Jego partnerką była Mirila. Ją Yue także lubił. Atmosfera zaczęła wzrastać. Yue patrzył się, tak samo jak wszyscy inni uczniowie. Do Yuego podeszła Agnes. Stanęła obok niego. Raczej za nim. Tak, jakby miał ją obronić.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia? - głos Tatilena rozniósł się po placu
- Dostałeś się tu, chodź nie powinieneś. To jest klasa dla Arystokracji. Nie dla śmieci. Syn skryby. Żartujesz sobie ze mnie?! - odparł mu zgryźliwie Kayen.
Tatilen ruszył biegiem do Kayena.
- Przerwij to. - szepnęła Agnes do Yuego.
- Hm.?
- Nikt inny się nie odważy wystąpić przeciwko Kayenowi. - dodała cicho.
Poleciała pięść. Zablokowana jednak przez Kayena.
- Bijesz jak dziewczyna. - powiedział gdy zblokował. Podciął go lewą nogą i uderzył z łokcia. Nieskończony odleciał na małą odległość.
Wszyscy zamarli. Śnieg pruszył nadal mocno.
- Proszę Cię... - powiedziała troszkę głośniej.
- Nie zrozumiesz tego. Tu nie chodzi o to... - odparł jej chłopak
- A o co niby chodzi? On go pobije...! Albo i gorzej uszkodzi. Yue. Zrób. Proszę! - Złapała go za rękę. Był to znak błagania. Ten odwrócił głowę w jej stronę.
- Tu chodzi o honor. Nie wybaczy mi jak zainterweniuję. - odparł i wyszarpnął delikatnie rękę.
Nieskończony podniósł się. Śnieg zaczął odbijać się od jego ciała. Gromadził energię. W jego ręce pojawiła się kula ognia. Nie było żartów. Kayen odgarnął szatę z pleców. Ukazał się wszystkim łuk.
Od drugiego roku, każdy uczeń mógł mieć swoją uduchowioną broń ze sobą. Zakazane jednak było używanie jej do pojedynków.
- Rzuć tym gównem we mnie, a pożałujesz. Przyznaj się, że jesteś miernotą i ćwiczcie dalej ze swoją tak jak Ty, niską społecznie Mirilią. - wybuchnął śmiechem.
Nagle kula poszybowała w stronę chłopaka. Ten odskoczył i wyciągnął łuk. W ręku pojawiła się strzała którą założył. Tatilen rozciągnął skrzydła i ruszył do góry. Uniósł się na niezbyt wysoką odległość i rzucał kulami ognia. Kayen unikał każdej. Wszyscy inni uczniowie rozsunęli się, by nikt nie ucierpiał. Wyjątkiem był Yue i Agnes, którzy stali najbliżej zdarzenia. Kayen przystąpił do kontr ataku. W jego ręku tworzyły się strzały tak szybko, jak kule ognia w rękach. W pewnym momencie Kayen rozwinął skrzydła i przestał strzelać. Yue widział ten ruch już parę razy. W jego ręku pojawiła się spora strzała. Przymierzył i strzelił w Nieskończonego z Kasty Ognia. Ten rzucił kulą ognia w strzałę. Nastąpił huk. Nagle Kayen wleciał w obłok. Nie było go widać. Tatilen złączył obie ręce i przystawił do ust. Zaczął strzelać w obłok małymi odłamkami ognia. Wyglądało to jak solidny CKM.
Nad Tobą Tatilen...nie daj mu się.
Tak jak pomyślał Yue, nad nieskończonym pojawił się jego przeciwnik z łukiem.
- Yue. Błagam. BŁAGAM. - teraz był to normalny ton. Wszyscy na chwile spojrzeli na Agnes.
Strzał z łuku. Tatilen podniósł wzrok i napotkał lecącą w jego stronę strzałę. Huk.
Dostał w skrzydło. Spada...
Ponowny huk. Ponowny strzał.
Tatilen leżał na ziemi z wbitymi strzałami w oba skrzydła. Leżał przygwożdżony do ziemi.
- TERAZ ZDECHNIESZ! - krzyknął Kayen - Chytrość!
Obłok otoczył jego łuk. Gdy został rozwiany, chłopak trzymał 3 razy większy od siebie łuk. Był pięknie ozdobiony z 2 wstęgami. Wisiał nad przybitym Tatilenem i przycelował z łuku w chłopaka.
- Żryj TO! - krzyknął. W jego ręku pojawiła się gigantyczna świecąca strzała. Czuć było jej energię. Strzelił. Świst powietrza. Oczy Tatilena rozszerzyły się. W jego oczach odbicie strzały powiększało się. Agnes upadła na ziemię potrącona. Huk.
...
Wszyscy zamarli.
Agnes zakryła twarz rękami.
- Kodeks Akademii. Prawo numer 4. Na uczelni istnieje bezwzględny zakaz używania uwolnień. - był to znajomy głos
- Kodeks Akademii. Prawo 23. Na uczelni nikt nie ma prawa stosować siły ani ranić żadnego Nieskończonego. - ten sam głos.
Agnes zabrała ręce.
Yue stał nad Tatilenem. Patrzył na latającego Kayena. Tatilen leżał, lecz nie widziała czy żyje. Dopiero po chwili dostrzegła w ścianie budynku strzałę wbitą lodową lancą.
- Yue Springwater... - oczy Kayena zapłonęły złością
- Chcesz spróbować sił ze mną? Mam już doświadczenie, jeżeli chodzi o odwiedzanie rannych w szpitalu. - odparł złośliwie.
- Czemu to zrobiłeś. Jak mogłeś... - odparł Tatilen z ziemii.
- Masz jakiś problem z tym, że jesteś w klasie z niższą warstwą? - zapytał Yue Kayena.
- Mam. A co?
- Zaraz zobaczysz co. Na Twoim miejscu bym ładnie zwinął ten śmieszny łuczek i przeszedł się do koleżanki z którą ćwiczyłeś. Nie chcesz chyba, by tatuś dowiedział się, że przegrałeś sromotnie ze Springwaterem? - zapytał
- Ty...Ty! - złość sięgnęła maksymalnej granicy. Chłopak stworzył kolejną strzałę i wycelował w Yue. Springwater odwrócił się do niego plecami i wyjął strzały ze skrzydeł przybitego Tatilena.
Strzał.
- YUE!!!!!! - wydarła się Agnes. Był to jej największy błąd. Nie uwierzyła w niego.
Strzała trafiła w cel. Kłąb śniegu uniósł się wysoko. Yue podtrzymywał na barku swojego kolegę kilka metrów obok celu strzału.
Nagle klask w ręce.
- No to macie chłopcy problem. - głos profesora Tarcy'ego dotarł do wszystkich.
- A szczególnie Pan Kayen. - spojrzał na niego złowrogo profesor.


***

Dostrzegł Szajela oraz Ao. Walczyli przeciwko większej liczbie przeciwników. Musiał działać.
Ręką szybował w powietrzu. Powstawały kolejne kręgi.
- Amoleti Minor. - wyszeptał. Wokół Szajela pojawiła się ledwo dostrzegalna poświata.
Następnie ruszył w stronę wody. Gdy przelatywał nad nią wyciągnął rękę i uformował w locie dość dużą kulę wody. Zamieniła się ona następnie w dysk. Wyciągnął ręce do przodu tak, jakby miał się dyskiem bronić jak tarczą. Jednak dysk po chwili zaczął się kręcić, a po chwili strzelać z środka odłamki lodu. Strzelał w jednego z wężowatych, którzy mogli zagrozić Szajelowi. Przynajmniej tyle mógł zrobić. Z każdym strzałem dysk zaczął się pomniejszać...
 
BoYos jest offline