Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2010, 19:11   #8
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Jazda konna wychodziła jej coraz lepiej. Przy spokojnym kroku swojej klaczy, Megara potrafiła już bez problemu utrzymywać się na niewygodnym siodle nawet bez użycia rąk i oczu jednocześnie. Bardzo przydatna umiejętność, nauczona tak szybko. Motywacja była kluczem, a bez takiej zdolności nie mogłaby praktykować magii i wczytywać się w księgę Ravena. Noce zapadały szybko, podróż także mijała niemalże błyskawicznie. Zawsze tak było, gdy fascynacja wkradała się do roziskrzonych oczu. Miała tyle do sprawdzenia i nauczenia!
Brała każdy przedmiot, wnikając w niego swoją magią i uważnie studiując. Żaden już na szczęście nie okazał się tak gadatliwy jak Walter i prócz nasycenia magią, twórca nie obdarzył ich niczym więcej. Zaczęła rzecz jasna od skórzanych rękawiczek sięgających prawie do łokcia i ucieszona ich badaniem szybko wsunęła na dłonie, prezentując je Wulfowi.
- Ładne, prawda?
Skarb, którym nie musiała się dzielić! Za to inne przedmioty, nie licząc różdżek i zwojów, mogły przydać się im wszystkim. Swoim już zwyczajem, którego wieczora opowiedziała pozostałym o tym, co znaleźli w grobowcu jej praprzodka.
- Kusza jest niezwykle misternie stworzona, nawet moje oko o dostrzega, choć na broni nie znam się wcale. Przesiąknięta jest bardzo silną magią, która sprawia, że broń jest celniejsza i znacznie lżejsza od zwyczajnej, jednocześnie będąc bardzo wytrzymałą. Bełty powodują dodatkowo odmrożenia, podpalenie lub paraliż, zależnie, którym z nich się trafi.
Oddała Myszy broń wraz z kołczanami pocisków, a potem rzuciła Alto czarny pas ze srebrną sprzączką.
- Może ci się przyda, naciśnięcie sprzączki powoduje lewitację. Tylko nie warto jej naciskać ponownie, gdy jest się wysoko. No i mam nadzieję, że będziesz czasami pożyczał innym chętnym do znalezienia się gdzieś wysoko. Ja jestem za bardzo... przyziemna.
Uśmiechnęła się szczerze, wskazując na płaszcz, którym się owinęła.
- Połowicznie chroni przed żywiołami. W tym przypadku chłodem. Oddam go w Elandone.
Były jeszcze mikstury. Otworzyła sakwę, pokazując zawartość.
- To ostatnie z rzeczy, których mogą używać wszyscy. Nie znam się na magii, jaką wpleciono w większość z nich, ale potrafiłam ją zidentyfikować. Można nimi usunąć paraliż, zaleczyć średnie lub poważne rany, oddychać pod wodą, przyśpieszyć swoje ruchy... i moje ulubione: trzy mikstury, które pozwolą poczuć się jak... Shannon.
Poszukała jej wzrokiem, ale to była niepotrzebna próba. Duch nie ujawniał się i nie kontaktował z nimi prawie w ogóle. Odchrząknęła szybko.
- To znaczy przejść na plan eteryczny. To chyba wszystko. Rękawiczki są bardzo piękne i pozwolę je sobie zatrzymać, zwłaszcza, że ułatwiają tylko rzucanie zaklęć. Różdżki i zwoje także zawierają magię, którą ja jedynie, z naszej grupy, umiem wyzwolić. A Waltera już znacie.
Wskazała na kostur, kończąc kolejną z tych dziwnych "prezentacji".

***

Następne zajęcie na podróż, o którym myślała już od dawna, wymagało jeszcze większej koncentracji. Każde szarpnięcie czy nierówność, wszystkie podrzuty łbem i cała reszta uroków jechania na klaczy, potrafiły zniszczyć cały wysiłek włożony w zrozumienie języka magii, jakim zapisana była pierwsza z ksiąg znalezionych w grobowcu. Megara studiowała ją bardzo pilnie, zaczynając od pierwszej strony, studiując runy i dopiski arcymaga, odkrywające przed nią nieznane tajniki wykorzystania magii. Nawet te pierwsze zapisane czary, które znała całkiem dobrze, miała możliwości, o których wcześniej nawet nie myślała! Często za to wymagały połączenia z bardziej zaawansowaną magią, dlatego nie zajmowała się tym zbyt długo. W końcu dotarła do zaklęć, których wcześniej nie znała.

Ich studia były znacznie trudniejsze, język magii był niezrozumiały, a wskazówki zostawione przez Ravena - bardzo ubogie, jak zwykle, gdy ktoś zapisywał coś dla siebie samego. Postępy szły jej powoli, zwłaszcza wtedy, gdy wieczorami przepisywała zaklęcia do własnej księgi, umieszczając je w doskonale zrozumiały dla siebie sposób. A w czasie dnia wykonywała testy, zaczynając od zaklęć, które przypominały choć trochę te, które już znała. Ukształtowanie metalu zgodnie z jej wolą okazało się proste, podobnie jak okrycie twardą, skalną powłoką, która w ogóle nie utrudniała jej ruchów. Nawet zamiana traktu w najeżoną ostrymi skałami pułapkę, przez co zatrzymała pochód na dobre kilka minut, wydawała się całkiem prosta. I dość zabawna, gdy ona sama nawet nie zwolniła, a skały rozsypały się w pył pod krokami jej wierzchowca.

Ale na koniec zostały inkanty, których działanie było zupełnie inne od jakiegokolwiek, jakiego wcześniej doświadczyła. Zgodnie z instrukcjami na kartach księgi wyryła nożem skomplikowany znak na powierzchni dużej skały, natychmiast robiąc przy tym krok do przodu. Ciemność pochłonęła ją i wypluła pięćdziesiąt metrów dalej, z drugiej skały, którą obserwowała tuż przed rzuceniem zaklęcie. Zaskoczona Megara rozglądała się przez chwilę dookoła, na pewno przybierając przy tym jakąś głupią minę. Ale czuła się tak silna, jak nigdy wcześniej!
Zanim nie rozbolała ją głowa od zaklęć zupełnie niezrozumiałych, znalazła coś jeszcze. Jedna inkanta, lekko tylko zmodyfikowana w dwóch różnych odsłonach. Tą przetestowała w samotności, najpierw przemieniając Dragomira, a potem siebie samą. Groźby przemieniania w żabę stały się prawie realne. O ile oczywiście żaba będzie konstruktem lub stworzy się ją z ziemi. No i Dragomir obraził się na nią do końca podróży do Elandone.

***

Skupiona na zaklęciach, nie zauważyła nawet końca podróży, choć cieszyła się, że odwiedzili sąsiadów. Ta wizyta jednak nie zaprzątała jej pamięci, może przez całkowity brak więzi z Shannon, której dotyczyło to najbardziej. Znacznie bardziej zaciekawił ją gnom i obiecała sobie, że pośle tu szpiega. Gdy tylko jej chowaniec przestanie się obrażać i zziębnięty wróci po kolejną porcję mięsa. Meg była bardzo ciekawa, czy lokator samotnej wieży potrafi wytworzyć coś podobnego do magicznej kuszy znalezionej w grobowcu. W czasie swojej nauki magii słyszała o tej rasie, jako naturalnych, uzdolnionych iluzjonistów i wynalazców i podejrzewała, że zdolności iluzyjne potrzebne były właśnie do ukrywania tego drugiego. Potrzeba matką wynalazków, która w tym przypadku zadziałała w nieco odmienną stronę.
Z radością przywitała się z Elandone, jakże bardziej teraz zaludnionym. Jak dobrze, że ich komnaty były odgrodzone od wszystkich tych ludzi, z których każdy wydawał się czegoś chcieć. A może to tylko jej wrażenie, spowodowane chęcią chwilowej samotności, lub prawie-samotności. W przeciwieństwie do Marie i Alto nie migdaliła się w czasie podróży. Nadszedł czas nadrobienia tego braku. Niestety mogła Wulfa zaciągnąć do swojej komnaty dopiero po kolacji, na której sama także przywitała się z gośćmi grzecznie, choć zdawkowo.
Z drugiej strony komnaty dzięki temu zdążyły się już trochę ogrzać. Wkrótce i tak było im bardzo gorąco.

***

Przejechała palcem po jego odsłoniętym torsie. Wsłuchiwała się w trzask drewna w kominku, zachwycona tą ciszą. Na zewnątrz było już ciemno, ale jej zupełnie odechciało się spać.
- Nie uważasz, że ta komnata jest za duża? Myślałam nad zmianami. Gdyby zrobić przejście między naszymi komnatami, uniemożliwić otwieranie twoich drzwi, to tam można stworzyć sypialnię i garderobę. To miejsce zaś przerobić na prywatne komnaty. I jedną specjalną dla mnie...
Rozmarzyła się, rozglądając dookoła. Wulf obrócił tylko głowę, szybko zniżając wzrok z jej twarzy na coś jeszcze bardziej przyjemnego w obserwacji.
- Z twoimi zdolnościami możesz załatwić tę sprawę nawet jeśli nie w kilka chwil, to na pewno w jeden dzień. I myślę, że masz rację, nie jestem przyzwyczajony do takich komnat. Sypialnia wielkości połowy mojej obecnej komnaty będzie idealna, tam gdzie kominek najlepiej. Od twojej komnaty oddzielić możesz dwie mniejsze, a resztę zostawić razem. Do choćby prywatnych audiencji, w końcu takie się zdarzą. Nie słyszałem nigdy, by coś rządzone przez kilku równych sobie ludzi, obyło się bez zgrzytów i pewnej prywaty.

Meg przekręciła się bardziej, opierając o kapłana swoimi piersiami i obejmując go nogą. Nawet do rozmowy pozycja ta była idealna, choć sama rozmowa mogła nie potrwać długo przy tak jawnej prowokacji.
- Zrobię to jutro. Nasza sypialnia zyska wiele prywatności. Może uda mi się stworzyć takie drzwi, które nie będą odróżniać się od ściany... Zawsze to większe zachowanie pozorów. Tylko przed Shannon nie znam zabezpieczenia. Przez większość czasu nawet o niej nie pamiętam.
Przesunął dłońmi po kasztanowych włosach, starając się jeszcze zignorować jej ruchy i ocierające się o niego ciepłe, nagie ciało.
- Shannon się nie martw, ona i tak nie wykazuje wielkiej chęci do powrotu do świata żywych, a tutejsi domownicy nie dadzą się oszukać co do tego, co my tu robimy. Alto i Mysz nie mają większych problemów z... okazywaniem uczuć. Przejmujesz się takimi rzeczami?
Pokręciła głową, śmiejąc się dźwięcznie.
- Nie. Tylko przyzwyczajona jestem do tego, że pewnych rzeczy nie wypada robić. Byłam szlachcianką zanim dotarłam do Elandone, nie zapominaj o tym. W Ravenrock za takie zachowanie można było trafić na plac i zostać wybatożonym. Aż się boję, jak będą nas postrzegać goście, zwłaszcza tacy wyżej postawieni...

Gdyby mógł zrobić to w tej pozycji, to wzruszyłby ramionami. Obchodziło go to tak mało, że pozwolił sobie nawet nie skomentować. Za to ponownie nabrał ochoty na coś odmiennego od rozmowy. Przyciągnął do siebie głowę Meg i pocałował ją mocno.
- Żyj jak żyłaś wcześniej. Wystarczy pamiętać kto komu tutaj płaci i resztę zachować po staremu. No i nie obrazić nikogo przy okazji, choć Elandone mieni się jako zamek nie do zdobycia, to raczej chodzi o dłuższy okres czasu, a nie samodzielne odpieranie szturmów. Nawet mnie cieszy, że jest w takim stanie. Nie lubię bezczynności. A jeśli już o bezczynności mówimy...
Obrócił ją gwałtownym ruchem, przekręcając się razem z nią.
- ... to myślę, że inne sprawy mogą poczekać.
Objęła go mocno, oddając mu się całą sobą i uśmiechając przy tym pełnią szczęścia.
 
Lady jest offline