Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2010, 22:14   #500
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
post autorstwa Lhian & Abi

czerwiec, miasto Aldersberg, Aedirn


Navielle spokojnym krokiem przemierzała uliczki miasta w drodze do ‘Złotego Orła’.
Czerwcowy dzień, bo trudno mówić o poranku był świeży i uroczy.
A ona sama po masażu, kąpieli i ogólnym odświeżeniu się miała ochotę na śniadanie.
I plotki z Vimką.
Z takim właśnie zamiarem wkroczyła w progi karczmy. I przy tej okazji jej oczy skrzyżowały się ze spojrzeniem młodego mężczyzny o długich ciemnych włosach, który o lasce kuśtykał w kierunku rudej piękności. Lecz widząc ją wchodzącą, zatrzymał się i powoli przesunął po jej ciele spojrzeniem swych oczu. Uśmiechnął się i skinął jej głową uprzejmie, ciekaw... gdzie się uda.

Allure zmierzyła wspierającego się na lasce bruneta krótkim spojrzeniem.
Nie widziała go tu wcześniej, ale cóż, to byla karczma gdzie panował spory ruch.
Co do ruchu nieco zastopował ja widok Mariusa objuczonego pakunkami.
Ruszyła w kierunku Vimki żartującej z właścicielem karczmy.

-Vimko, opuszczasz mnie? Jak mozesz, łamiesz mi serce...
- Navi, wybacz, ale zmuszają mnie do tego pewne okoliczności natury finansowej.
Będziemy pod Błękitnym Księżycem, a zresztą i tak znajdziesz mnie zawsze.
Jutro też damy tam występ. Masz być!


Przyjaciółki pożegnały sie, Marius też nie omieszkał wyściskać Allure.
Po ich wyjściu półelfka zwróciła się do karczmarza.
- Mości karczmarzu, co macie godnego polecenia w dniu dzisiejszym?
- A dla panny Navielle to mam omlet z truskawkami i śmietana. Reflektuje panna? I jak pamiętam, gorące mleko.
- Poproszę jak najbardziej. Acz zamiast gorącego mleka dajcie mi kwaśnego.


Złożywszy zamówienie brunetka usiadła przy wolnym stoliku pod oknem wystawiając twarz pod pieszczotę słonecznych promieni.
-Piękna kobieta... nie powinna siedzieć sama.- rzekł mężczyzna z ulgą siadając na krześle tuż naprzeciw niej. I oparł drewnianą laseczkę o stolik.
- Zwłaszcza tak piękna, jak ty, pani.
-Mężczyzna prawiący tak ...mile słowa, powinien znać tak podstawowe zasady i spytać o pozwolenie, zanim dosiadzie się do kobiety bez względu na walory jej urody.

Półlfka nawet nie raczyła otworzyć oczu, miarowy stuk laski wskazał jej dobitnie kto zajął wolne krzesło.
-Kalekom wolno trochę więcej.- odparł żartobliwie mężczyzna, głaszcząc zranioną nogę dłonią.
- Przynajmniej dopóki rana się w pełni nie zagoi. Ale fakt, powinienem się przynajmniej przedstawić i za to przepraszam. Rennard de Falco, szlachcic i uczony.
- Rozumiem, że wraz z kalectwem ubywa czegoś więcej. Godne zapamiętania.

Otworzyła oczy i spojrzała na niego z chłodnym rozbawieniem malującym się w intensywnie fioletowych oczach, których tęczówki zdawały się być nakrapiane srebrem.
- Ninunavielle aep Flaumavelle Ferragamo.
-Zawsze tak, jest że strata jednej rzeczy... jest rekompensowana inną.
- odparł Rennard spoglądając wprost w oczy kobiety i uśmiechając się, splótł dłonie razem.- Pozwól więc, że spytam o jedno. Gdybym zapytał o pozwolenie, by się przysiąść, udzieliłabyś mi go?
-Nie. Śniadania zwykłam jadać sama. Dobra chwila na zaplanowanie dnia.-
-A widzisz pani, moja taktyka więc okazała się skuteczna.
- odparł w odpowiedzi Rennard, przesuwając kciukiem po podbródku.
- Czymże się parasz droga Ninunavielle, że wymaga to tyle planowania.- imię półelfki wypowiedział z nienagannym elfim akcentem.
-Panie Rennardzie na mówienie do mnie per droga należy sobie zasłużyć. A aktualnie zwiedzam to piękne miasto, odwiedzam znajomych. A co do planowania, to uważam to za zwyczajne, rozsądne działanie Niewiele wysiłku, a życie staje sie przyjemniejsze i prostsze.
-Zazdroszczę, ja obecnie nie mam takiej swobody.-
Rennard nie odniósł się od jej uszczypliwego tonu. Rozsiadł wygodnie i dodał.
- A co już takiego miałaś okazję zwiedzić? Jakież to skarby architektury skrywa to miasto? Przyznaję, że przybyłem tu nie dawno i sądziłem, że zobaczyłem już wszystko, co warte zobaczenia.
-Na pewno godne polecenia sa okolice rynku, jak i niektóre części dzielnicy szlacheckiej.

Polelfka przerwała, bo właśnie dziewczyna o urdzie rodem z Skelige przyniosła jej zamówienie.
Najwyraźniej Navielle z jakiegoś powodu cieszyła się względami kucharza, gdyż na mosiężnej tacy przed nią ustawiono małe arcydzieło.
Puszysty omlet wypełniony ubita kwaśna śmietana i posypany truskawkami.
Osobno leżały jeszcze winogrona i również kilka niepokrojonych truskawek. W naczyniu z grubego szkła kwaśne mleko wymieszano z pokrojonymi pierwszymi morelami.
Wszystko wyglądało naprawdę zachwycająco.



Rennard przy tej okazji, zamówił i wino dla siebie oraz pieczonego kurczaka, po czym zwrócił się do kobiety.
- Interesująca z ciebie kobieta. Niewiele spotkałem na swej drodze pięknych kobiet, które by poświęciły swój czas, na... cóż...zwiedzanie miasta, pod kątem oglądania jego pereł architektury. Bardziej wolą stragany z sukniami, krawców i jubilerów.
-To najwyraźniej jak dotąd poruszałeś się wokół kobiet podobnego typu. Współczuję.
-Och... nie ma czego. Jak dotąd nie miałem powodów do narzekań.
- odparł ironicznie Rennard i patrząc jak półelfka je, po czym spytał spokojnym tonem głosu.
- A ty pani? Czy znalazłaś w tym mieście osoby, których towarzystwo cię... satysfakcjonuje?
- Oczywiście. Akurat w tym mieście znalazłam kilka osób w jakich towarzystwie cudownie spędza się czas na fascynujących dysputach. To sztuka czasem znaleźć osoby o szerokich horyzontach.
-To niewątpliwie fakt, a co poza architekturą interesuje ciebie pani?
- spytał Rennard z ciekawością w głosie.
- Literatura. Sztuka słowa pisanego to piękna rzecz.
-Ja preferuję naturę, w szerokim znaczeniu tego słowa. Aczkolwiek teatr też uważam za coś wspaniałego.
- odparł Rennard.
- Teatr ma zastąpić wyobraźnię. Wolę używać swojej niż polegać na przyglądaniu sie wytworom cudzej.-Odparła Navielle.
-Teatr to trochę inne podejście do sztuki. Ma jednak swe piękno, ulotne, bo za każdym razem może wyjść, nieco inaczej.-odparł de Falco.
- Zapewne.
-Co więc takiego czytałaś ostatnio, a godnego polecenia?
- spytał Rennard spoglądając wprost w oczy Navielle. Ich widok go najwyraźniej fascynował.
Allure kończyła delektowanie się omletem.
- Całkiem ciekawą pozycję dotycząca Zerrikani niejakiego Fawencjusza z Temerii oraz ‘Teleportacje i inne wypadki ' Hidenburga.
-Czarodziejka z ciebie Navielle?
- spytał, gdy usłyszał drugą pozycję.
-Nie. Magia jako taka nigdy mnie nie interesowała z praktycznego punktu widzenia. Ale teorie czasem dobrze znać.
-No to mnie zaczynasz intrygować.
-przesunął spojrzeniem po kobiecie.
- Lubisz wiedzę dla samej wiedzy? Zazwyczaj magia nie jest czymś, co chce się znać tylko w “teorii”.
-Ale jak zapewne wiesz, czynnika niezbędnego by móc poznać ją też w ‘praktyce’ nie można się wyuczyć. Albo go masz, albo nie.

Półefka zgarnęła resztki bitej śmietany ostatnią truskawką i z przyjemnością się w nią wgryzła.
-To prawda...- rzekł Rennard, gdy przyniesiono mu akurat jego posiłek i wino. Zaczął jeść mimowolnie obserwując usta półelfki bawiące się ostatnią truskawką.-... Więc interesuje cię teoria magii i świat, jako taki. Nie czytujesz lżejszej lektury?
-Oh, czytuję różne księgi, jednakże tyś mnie spytał o to co ostatnio przeczytałam.
-Ja mam jedynie księgi o ziołach. Cóż...i jeszcze jedną książkę zdecydowanie nie dla każdego
.- odparł powoli wgryzając się w kurczaka i popijając winem.-
Zdecydowanie przedkładam obcowanie z naturą, nad czytanie o niej.
-To ciekawe, zważywszy, iż jako szlachetnie urodzony i uczony żeś się przedstawiał. Szlachetnie urodzeni najczęściej kontakt z natura maja albo na polowaniu, albo gdy zdybią urodziwą chłopkę na sianie.
- Popijała kwaśne mleko z ukosa popatrując na Rennarda.
-Polowania nigdy mnie nie pociągały.- zażartował Rennard, nie wspominając nic w kwestii chłopek. Łyknął wina i dodał.
- Jest taki okres w życiu uczonego, kiedy człek przestaje czytać księgi, a zaczyna rozważać pozostawienie po sobie własnej.
-Taak, moda na pamiętnikarstwo nie umrze chyba nigdy
. -Allure dyskretnie ziewnęła. Skutki przedkładania w nocy innych aktywności nad sen dawały się we znaki.
- Jesteś dobrym kompanem do rozmów jak na szlachetnie urodzonego, Rennardzie, aczkolwiek jestem zmuszona opuścić twe towarzystwo. Nieprzespana noc daje się mi we znaki.
-Spotkamy się jeszcze?-
spytał z czystej ciekawości mężczyzna.
-Mieszkam tu. Zawsze przy odrobinie szczęścia i cierpliwości możesz spróbować mnie tu znaleźć A teraz ruszam odespać bal.
-Ostatnio brak mi i tego i tego.
- odparł kwaśno Rennard, ale dodał po chwili.
- Niemniej spróbuję lecz...- położył dłoń na jej dłoni, by ją zatrzymać.
- Pozwolisz, że cię o coś spytam. Słyszałaś może coś o bardzie, o de Louve zwanym?
-Nie słyszałam. Ale mogę polecić ci naprawdę dobrego barda, jeśli takowego szukasz...
-Tutejszego?
- spytał Rennard.
- Nie do końca, aczkolwiek z tego co wiem, to ta osoba szybko nawiązuje kontakt w każdym nowym miejscu. Jak to bard.
-Cóż.. chętnie poznam jego imię.-
Lestre odparł z lekkim uśmiechem, skrywając pod nim fakt, że nie wierzył iż ta informacja okaże się pomocna.
-Następnym razem. -Zabrała dłoń ze stołu.
-Oby był.- odparł w odpowiedzi Rennard, następnie dodając.- Wieczorem, też pewnie tu będę. Wczesnym wieczorem.
-Nie obiecuję. Nie ma cię w moich planach na dzisiaj. -Mówiąc to ruszyła ku schodom.
-Nie oczekuję obietnicy, pani. - rzekł nieco dwornym tonem de Falco.
-I dobrze.
Allure ruszyła do swojego pokoju.
Spać, spać, spać. To był jej priorytet na dzisiejszy dzień.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline