Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2010, 09:28   #103
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Świat się kończy...

Świat się kończy, myślałem, z zadartą głową przypatrując się strzelistym sylwetom portowych żurawi w Cisco. Żółć. Czerń. Kolorowe robaczki obsiadające kadłuby niczym skorupiaki...

Co się dzieje z tym krajem...?! Czy nie ma wystarczającej ilości białych ludzi potrzebujących pracy?

Wyjąłem moją blachę z licencją detektywa i przyjrzałem się jej. To właśnie tutaj, w tym mieście, przyznano taką samą smoluchowi! Świat się kończy... Co dalej? Kolorowi będą głosować, dostawać wszelkie możliwe swobody? Może, kurwa, jeszcze kiedyś mamy mieć w Stanach prezydenta-czarnucha, co?!

Świat się kończy. Tylko papierosom można dziś ufać...Zaciągam się, przymykając oczy i chowając licencję na miejsce.

Wcześniej, po drodze tutaj starym zwyczajem założyłem sobie skrytkę pocztową w mieście i ukryłem w bezpiecznym miejscu zanotowany adres. Potem skierowałem się już prosto do portu. Nie było trudno dostać w okolicy drelich pracownika portowego - odpowiedni sklep znalazłem na jednej z portowych ulic, kuszących też barami gdzie z pewnością można było nagiąć nieco drakońskie prawo prohibicji. Było jeszcze jasno, ale rozglądając się wiedziałem że ta sama ulica po zmroku była zapewne pułapką na samotnych przechodniów.





W odrapanym sklepie który był nie większy niż mój kibel w Nowym Jorku zakupiłem drelich. Dzięki któremu nikt tu nie zwracał już na mnie uwagi. Węszyłem aż do zmroku, ale opłaciło się. "Blue Monkey" - zaświeciło mi się pod czaszką, gdy zobaczyłem odrapany napis na statku, o którym powiedzieć że pamiętał lepsze czasy to delikatny komplement. Taką właśnie nazwę widziałem już wcześniej, gdzie? Oczywiście, przy przeglądaniu papierów w biurze Kuturba. Rzuciłem peta w kałużę i przeniosłem wzrok na krypę. Na trapie jakiś pieprzony Hindus, albo ktoś w tym rodzaju, po którym już na pierwszy rzut oka widać było że nie jest pierwszym lepszym oprychem - ale zaporą, z którą należało się liczyć. Niecierpliwił się. Postawiłbym na to, że czeka na kogoś. Może na Artura? Tak czy nie, mój nos mówił mi że prędzej czy później młody dziedzic Hiddink wejdzie po tym trapie, albo z niego zejdzie.

Znalazłem idealne miejsce na obserwację, ale facet w drelichu siedzący na dupie cały wieczór - od razu pachniało to konfidenctwem. Zaraz obok, przy statku stojącym przy Blue Monkey, odbywało się przenoszenie mniejszych skrzynek, na które nie opłacało się angażować dźwigu, do magazynów. Nająłem się na szybko u szefa załadunku, na czarno, do pomocy przy przenoszeniu. Z początku nie chciał się zgodzić, ale zgodziłem się na śmiesznie niską stawkę - w jego ślepiach widać było już zysk...Tyle dla frajera - mówiły jego roześmiane, kaprawe oczka - a tyle do mnie do kieszeni. Bez papierów, rzecz jasna. Płatne od godziny...

Trochę ćwiczeń fizycznych zawsze się przyda. Nosząc, miałem możliwość stałej obserwacji Błękitnego Małpiszona, i to z bliska. Miałem zamiar robić to, dopóki nie dojrzę znajomej twarzy Artura ze zdjęcia - a nikomu tu chyba nie przeszkadzało w ładowaniu, że zapada noc. Do tego mogłem próbować zbierać plotki od towarzyszy niedoli. Gdybym nadto się zmachał, mogłem sobie pozwolić na małe opierdzielanie się, w końcu nie zależało mi na tej robocie. A jeśli się skończy, albo mnie wywalą, nikogo nie będzie już dziwić, że zlany potem robol siedzi na skrzynkach i pali jednego papierocha za drugim...

No, Artur, pomyślałem dźwigając kolejny ciężar razem ze skośnookim brzydalem, lepiej się pospiesz, zanim spodoba mi się ten job i zamiast cię wypatrywać, zdecyduję się zostać profesjonalnym tragarzem i jak każdy z nich będę miał cały świat, łącznie z tobą, głęboko w dupie.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 07-12-2010 o 09:35.
arm1tage jest offline