- Z założenia nie jeżdże z kimś, przez kogo mogę w każdej chwili zginąć...- mruknęła cicho Lil, poczym wstała i dumnie poszła w kierunku swojego motoru. Wsiadła i odjechała z rykiem silnika- i w tym momencie historia o niej zapomniała. Kilka lat później, gdy byliście w jakiejś knajpie, słyszeliście historię o jakiejś kobiecie, która na motorze wjechała w samego Molocha i ponoć nieźle skopała mu dupę- i wtedy ta dziwna zabójczyni znów zawitała wam przed oczami. Ale czy to napewno ona? Nie mamy pewności...
Conner zaś nie miał zamiaru prosić się nikogo o łaskę czy pomoc- wsiadł do starego, trochę przerobionego BMW, którym woził się Billy, poczym odjechał powoli w kierunku dalszej części ruin. Jedyne, co ciągle przyprawiało go o zawroty głowy to słowa chłopaka o apokalipsie. Skąd miała nadjechać...? Rudi kogoś widział... Wóz, czarny, za kilka chwil tu będzie...- odezwał się głos Crisa w słuchawce Eye. Czarni? Chyba tak...
Sekunda na namierzenie- widzisz go. Trochę przybliżenia- moment, nie jest ubrany na czarno. Sekunda, dwie- ten ryj wydaje się być znajomy... Kurwa, to przecież ten klecha!
Jacyś ludzie na horyzoncie. Conner nie bał się- wyjął broń Billa, swojego obrzyna położył na siedzeniu obok- był świadom swoich zdolności bojowych, a poza tym miał jedną wielką przewagę nad każdym innym człowiekiem. Jakie? Boskie wsparcie.
I gdy już szykował się do walki, buchnął śmiechem. W prawdzie nie polubił zbytnio swoich znajomych z knajpy, ale w prównaniu do tej dziwnej zabójczyni, umierającego "czarnego" i burzy piaskowej, to towarzystwo żołnierza, radiooperatora i mumii było całkiem niezłym wyborem.
Conner zatrzymał się i wyszedł. Szedł w kierunku starego zbiornika na wodę w wypadku pożaru, myśląc nad sensem tej znajomości. A Eye ciągle miał jego głowę na celowniku... |