Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2010, 22:25   #92
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Michael Jarecki

- Rodger?
Michael usłyszysz prychnięcie, raczej ze zdziwienia niż ze złości, po czym nastała chwila ciszy.
- Nie. To ja Mike. - słychać było szept zza ściany. Po ciągnącym się w nieskończoność odgłosie szurania, jakby ktoś się przesuwał po podłodze, głos rozległ się ponownie. Dzwięczał jakby bliżej, tuż za ścianą. - Nie dali mi sukinsyny wyjechać z Londynu.

- Mike? - Michael nie rozpoznał głosu towarzysza z jaskini, stał się bardziej ochrypnięty. - Długo tu siedzisz? Jak się czujesz?

Kaszel.
- Nom, od wczoraj, chyba. Nie wiem w sumie. Nawrzucałem jednemu i mnie trochę poturbowali. Co Ty tutaj robisz, Michael, co?
- Ktoś mnie wrobił w morderstwo LeBlanca, albo tylko użył go jako pretekstu do zgarnięcia mnie w miejscu publicznym. Tak czy inaczej zamiast na komendzie znalazłem się tutaj. Domyślam się, że nie wiesz gdzie jest to "tutaj"?

Mike chwilę nic nie mówił. Oddychał całkiem dobrze, może oprócz tego rzężenia w płucach. Odkaszlnął i splunął.
- Tak domyślam. Jesteśmy w jakimś kompleksie nieopodal Abergavenny. - Mike zdawał się mówił coraz gorzej. Zrobił pauzę, kaszlnął i podjął dalej. - Strażnik jakiś się chwalił, że brata ma tam w policji i że z nim piwo pił wczoraj wieczorem.
- A na mapie... - Polak ciągnął wolno ale wyraźnie - która wisi w pokoju przesłuchań, była Walia. Nieźle, nie?
Zapadła cisza przerywana tylko kaszlem.
- Uratują nas, prawda? - przemówił po chwili Mike, oddychając dość ciężko. - Benz i reszta, prawda?

- Nie wiem. Nic już nie wiem. Ta cała historia mnie przerasta -
odrzekł smutno Michael. - Jeszcze parę dni temu żyłem sobie spokojnie i śniłem o jakiejś odmianie, a teraz dałbym wszystko by dalej siedzieć w biurze.
"Uspokój się człowieku!" Jarecki zganił się w myślach. Milczał długą chwilę, aż wreszcie odezwał się ponownie, gdy zmusił swój mózg do pracy.
- Abergavenny... Rudolf Hess był tu przetrzymywany w trakcie wojny - powiedział sam do siebie zastanawiając się czy nie jest to zbyt wielki zbieg okoliczności. - Mówiłeś o pokoju przesłuchań. O co cię pytali?

- A cholera ich wie. - Wyraźnie zbulwersował się Mike. - Najpierw o was wszystkich. Niewinnie zaczęli. Że skąd się znamy, że jak długo. No ja im to wszystko bez problemu powiedziałem. Kawa na ławę. Ale oni później zaczęli mnie o rodzaje podłożonych bomb pytać.
Mike westchnął głośno. Głos zdawał się być znużony, znużony i jakby cierpki, niczym owoc niedojrzały.
- Wypytywali o jakieś głupoty. Na początku z powagą do tego podszedłem. Mówiłem, że pomyłka to jakaś. Niestety nie pomogło. Wtedy właśnie dostałem od tego strażnika z bródką w twarz. Sukinsyn. - zaklął i mówił dalej - Dostałem później i drugi bo zacząłem się śmiać. Śmiać, później wyśmiewać, nie rozumiejąc powagi sytuacji chyba. Bo teraz siedząc tutaj rozumiem ją aż nadto.

Mike kaszlnął. Przesunął się chyba, bo było ponownie słychać szuranie. Gdy podjął rozmowę, mówił ciszej.
- Oni mnie oskarżyli o atak terrorystyczny na londyńskie metro. Mnie i was.

Michael zaczął powoli zbierać myśli. Wszystko się jakby układało. Czyżby Oni chcieli umyć od tego ręce?
Nie dokończył rozważań, bo do korytarza weszli strażnicy i w zgiełku piszącego kółka w wózku, podawali po kolei zupę z kawałkiem bułki. Wszystkim, ale nie Michaelowi i nie Mikowi. Strażnik, który podszedł do was był starszym facetem, ale uśmiechał się z czegoś, a uśmiech odejmował mu lat. Dychę przynajmniej.
- Wy zjecie później. Sierżant chce was pierw przesłuchać. - Spojrzał na celę obok Michaela. Z pewnością na Mika. - A z tobą, to i ja porozmawiam. Wcześniej. Rad będę jak mi przypomnisz, co to moja mama robiła i z kim. Naprawdę będę rad.
Ostatnie zdanie powiedziane było przez zęby. Widać było, Mike był na pieńku z panem w czarnym uniformie.

Do starszego strażnika dołączył młodszy kolega po fachu. Przyniósł klucze. Otworzyli celę Mika, i Michaela oczom ukazał się dziennikarz. Polak szedł lekko utykając. Miał obity policzek, nieznacznie, ale jednak, i rozczochrane włosy. Spojrzał na Jareckiego, uśmiechnął się i puścił oczko.
- Nie waż się im tylko mówić o Mietku. - Szepnął tak by Michael słyszał, ale i tak, by oni słyszeli.

Starszy funkcjonariusz założył Polakowi kajdanki, po czym pchnął go w stronę drzwi na przeciwko. Minęło parę sekund i cała trójka zniknęła za nimi.

Nikołaj Radović.
Zamontowałeś się w motelu. Wszystko poszło tak jak chciałeś. Pokój miał tylko dwa okna. Duże, ale płyta wystarczyła. Żaluzje zasłaniały oba okna, to też z zewnątrz nie było widać co i jak. Łazienka choć mała i przestronna to mieściła wannę. Wannę żeliwną. Kolejna dobra rzecz. Usiadłeś, założyłeś tłumik, włączyłeś bezgłośnie TV i zabrałeś się za jedzenie. Kiedy Ty ostatnio jadłeś?
W telewizji leciały wiadomości. Twarze polityków przelatywały co róż na wizji. Jakieś trzęsienie ziemi. Jakieś zniszczenia. Nie to nie trzęsienie ziemi. To powódź. Twoim oczom ukazał się obraz płynącej wody. Coś gdzieś w wschodniej europie. Chyba w Polsce.

Jadłeś i przyglądałeś się co wyświetlają w BBC, gdy nagle do Twoich drzwi ktoś zastukał.


Colin Harlow
- Elo, skoro nie odbieram to siedzę w papierach. Zostaw wiadomość o sygnale, a postaram się oddzwonić. - [Pibbbb]
- Mike musimy pogadać, odezwij się... Aaa, tu Colin.

Odłożyłeś słuchawkę i po krótkiej chwili, podczas której zastanawiałeś się co począć, wsiadłeś do auta. Rzuciłeś wsteczny, wykręciłeś i ruszyłeś na przedmieście. Do domu Benza. Nie starałeś się zbytnio kluczyć. Miałeś pewność, że jak będą chcieli to i tak Cie wyśledzą. Bardziej zależało Ci na czasie. Dojechałeś w 37 minut. Całkiem nieźle. Ale nie było w końcu tak daleko.

Domek dr Benza mieścił się na jednym z tych podmiejskich osiedli. Nic dziwnego było go stać. Parterowa chawira pośrodku zadbanej działki otoczonej murkiem i żywopłotem. Podczas gdy murek był malutki, sięgał w końcu kolan, żywopłot był ogromny. Stojąc na wjeździe nie widać było co za nim się znajduje. Ot ta wielkomiejska gościnność.

Wszedłeś na werandę, zapukałeś. Odpowiedziała Ci głucha cisza. Nie jesteś jednak jednym z tych co łatwo dają za wygrane i obszedłeś dom. Przez okna nie było widać nic szczególnego. Ot zarysy mebli i inne okna. Ani śladu domownika. Zainspirowany filmami z zachodniej strony USA, podnosiłeś wszystko co się dało, by sprawdzić czy nie schowany jest tam kluczyk. I był. Z tym, że nie pod czymś tylko na czymś. A dokładnie na połączeniu dwóch rynien. Klucz pasował do tylnego wejścia.

Rozejrzałeś się dyskretnie i wszedłeś. Przywitał Cię korytarzyk. Zajrzałeś w prawe drzwi korytarzyka - garaż. Pusty, nie licząc szpargałów i kilkoro narzędzi. Za lewymi drzwiami był natomiast przedpokój prowadzący od głównego wejścia do kuchnio-jadalni. Jadalnia przechodziła w salon, a z salony był dwoje drzwi. Jedno prawdopodobnie do łazienki drugie, także prawdopodobnie, do sypialni. Ciebie jednak zainteresował laptop leżący na stoliku. Otworzyłeś i uruchomiłeś. Bez hasła. Widać dzisiaj masz dobry dzień.

Przeglądarka była włączona. A w niej strona Royala, strona Wikipedii, strona konta bankowego i mailowa.
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 07-12-2010 o 22:30.
Fabiano jest offline