Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2010, 07:41   #102
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Niepotrzebna strata czasu.
Inaczej nie dało się określić tego fragmentu ich podróży w zestawieniu z tym, co się zdarzyło po przybyciu do wioski. Baba, bo taka była - nawet jeśli nie z racji wieku, to charakteru - po prostu ich odprawiła z niczym. Uznała, że ich usługi nie są nic warte. A przynajmniej nie są warte jej pomocy.
Po otrzymaniu takiej odprawy Bared wzruszył ramionami i, niedbale skinąwszy głową na pożegnanie, wyszedł z chaty. Nie zamierzał na próżno strzępić języka, a nie miał pod ręką żadnych argumentów, które mogłyby przekonać niemiłą, niesympatyczną i niechętną do współpracy Babę.
Słowa Fereteda proponującego kwaterę u siebie wydały się Baredowi żartem, w dodatku bardzo kiepskim.
- Nie ma sensu, byśmy dalej tu bawili - odpowiedział na propozycję sołtysa. - Mamy chorą, której potrzebna jest pomoc, a skoro wasza baba nie chce lub nie może jej pomóc, to powinniśmy ruszać jak najszybciej do tych całych Gistrzyc. Nie mam czasu ani nawet ochoty, by go tracić i usłyszeć po raz kolejny "WON!", wywrzeszczane na całą okolicę.
Była jeszcze i druga sprawa, o której sołtysowi nie zamierzał mówić, a z której powinni sobie zdawać sprawę inni członkowie ich 'wyprawy'. Pomaganie innym było zazwyczaj zajęciem czasochłonnym, zaś on miał dziwne wrażenie, że demon, który przyczynił się do powstania przeklętego tatuażu na jego plecach byłby bardzo niezadowolony z tego, iż nie poświęcają się w pełni jego właśnie misji. I rodziło się pytanie, czy nawet dla zarobku warto popadać z nim w konflikt. Przynajmniej w tym momencie.
- Jest tu gdzieś jakaś studnia? - zwrócił się do Fereteda.
- Ano ni ma - padła odpowiedź. - Strumyk jest. - Pokazał palcem kierunek.
Ta z kolei informacja była całkowicie zbędna. Rzeczony strumyk plątał im się pod nogami co chwila, towarzysząc im aż do tego bezimiennego sioła.
- Napoję konie - powiedział Bared do swych towarzyszy - a wy spróbujcie jakoś przekonać Babę, żeby pomogła chorej. Jeśli się wam nie uda, to ruszam z Cristin do miasta.
 
Kerm jest offline