Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2010, 14:06   #15
QuartZ
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Vladyk Tenser

Kiedy było po wszystkim Vladyk również nie był z najlepszym stanie. Jego umysł przypominał w tej chwili okręt wojenny po silnym ostrzale i jedynie podzielona na trzy części jaźń pozwalała mu dalej funkcjonować. Zatopiony swym biologicznym umysłem w medytacji funkcjonował jako suma czystej podświadomości i cybernetycznych półjaźni zamkniętych w cyber-umysłach jego zmechanizowanych ramion-czaszek. Mimo iż zagrożenie według Yandry minęło raz rozpoczęta medytacja nie dawała się urwać, a przynajmniej nie bez niebezpiecznych konsekwencji. Co jakiś czas mamrotał pod nosem mimowolnie modlitwy do ducha stacji, pieśni dla boga maszyny i inne inkantacje. Mimo to wciąż mamrocząc prawie niezrozumiale cicho podszedł do ocalałych zebranych w hangarze. Nie odezwał się swoim głosem, a jedynie połączonym w jedno dźwiękiem dwóch syntezatorów należących do czaszek.
- Z bliska przedmiot emituje energię, którą moje czujniki są w stanie wykryć.
Mówił sztywno i bez emocji, równie zimno jak bezduszna maszyna.
- Wysoka szansa iż to jakaś technologia. Podejrzewam iż czuję inny rodzaj energii, niż Ty.
Powiedział gdy czaszki skierowały swoje optyczne receptory na Yandrę.
- Należy pilnie zbadać. Dane stacji wskazują to, jako najbardziej prawdopodobną przyczynę walki na pokładzie. Jeden z rodów kazał zabezpieczyć coś z powierzchni. Brak danych czy to właśnie przywieziony promem element, czy też jest tego więcej na księżycu.

Nie czekając na odpowiedź Vladyk odwrócił się i skierował w kierunku skrępowanego wciąż Akolity. Zdawało się iż wszyscy byli już u władzy nad swoimi odruchami. Prawdopodobnie nic się nie stanie, jeśli teraz akolita zostanie uwolniony i weźmie się do roboty. Po oswobodzeniu podwładnego nie patyczkował się. Gówno go obchodziło co się stało, przynajmniej póki jest pod władzą bardziej analitycznej części swojego umysłu.
- Sprowadzisz tu pozostałych. Niech serwitory bojowe na Gwieździe same utrzymują straż nad zasobami warsztatu.
- Tak mistrzu.
- Akolita widział już Vladyka w tym stanie. Jeden błąd oznaczał często degradację, a degradacja na ogół oznaczała zmianę w serwitora bez pytania o zgodę.
- Priorytety: mostek, maszyny logiczne, odzyskanie maksymalnej ilości danych.
- Jak sobie życzysz mistrzu, co później, gdy już zrobimy wszystko co się da by uleczyć ducha stacji w tamtym miejscu?
- Ustalenie skutków walk, naprawa zniszczeń, przywrócenie dawno niesprawnych systemów w miarę możliwości.

Nagle niewielka część jaźni w uśpionym medytacją umyśle odezwała się.
- Modlitwa... - Słowo na wpół wysyczane, na wpół wyszeptane unosiło się jeszcze długo w powietrzu i w skrajnym kontraście z metalicznymi poleceniami wyrzucanymi z syntezatorów nie brzmiało jak rozkaz, a mimo to akolita czuł przez nie iż powinien już teraz zacząć obrzędy, jak najszybciej.

Ostatecznie niepokojące milczenie przerwał powrót do władzy cybernetycznych umysłów. Kapłan zwrócił się do stojącego obok serwitora bojowego.
- Zero, pełny zwiad. Pomieszczenia techniczne, sekcje generatorów i inne systemy. Pozostałe znalezione pomieszczenia zignorować i pominąć. Zapis przebytej drogi w pamięci wraz z zauważonymi nietypowymi elementami.
- Rozkaz przyjęty. Gotów do wykonania sekwencji poleceń.

Cybernetyczne oczy kapłana na chwilę rozszerzyły bioniczne źrenice, zwęziły je tylko po to, by po paru sekundach znów zogniskować się na poprzednim punkcie w przestrzeni. Coś pojawiło się w podświadomości kapłana i przeniosło się wprost do pół-umysłów w czaszkach.
- Zaatakowany odpowiedz ogniem. Odmaszerować.
Metaliczne uderzenia potężnych stóp o powierzchnię korytarza łatwo dawało poznać w którym kierunku udał się konstrukt. Kapłan podobnie podszedł do każdego z technicznych pomocników i wydał im dalsze rozkazy. Konstrukty w pierwszej kolejności udały się do poszatkowanego pociskami promu demontując ocalałe jeszcze części, których jakimś cudem nie sięgnęły pociski i gromadząc je obok wciąż sprawnego promu bojowego. Sam kapłan ruszył zaś w kierunku pokładowych serwitorów, które zastali uszkodzone na miejscu. Musiał ocenić ile z nich da się uratować i nad iloma zdoła przejąć kontrolę.
 
QuartZ jest offline