Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2010, 18:53   #119
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Ożywiony, i nie chodzi tu wcale o nadpobudliwość, Louis stanowił problem, ale tylko przez chwilę. Szczota wręcz z uśmiechem na twarzy zaczął okładać go kastetem z wprawą doświadczonego bandyty. Bił, a jego kolega nagrywał to jak jakby to była zabawa. Częściowo takie zachowanie można oczywiście usprawiedliwić alkoholem, który krążył w żyłach młodzieńców, lub beznadziejnością sytuacji w jakiej się znaleźli, jednak na pewno nie można było zaprzeczyć, że z tym chłopakiem jest coś nie tak, że proces wychowawczy nie przebiegł tak, jak powinien. Zabijanie nie powinno mu sprawiać przyjemności, ani zabijanie ani samo bicie.

Państwo Mahariszi byli przerażeni tym obrazem, nie mogli jednak przestać choćby zerkać w tę stronę. Zupełnie, jakby wierzyli, że ich współczujący i krzyczący "Nie rób tego!" wzrok zmieni nastawienie chłopców do życia i śmierci, że opamiętają się i przestaną robić z tego "show". Jak nie trudno zgadnąć, nic takiego się nie stało, młodzi buntownicy pewnie nawet ich nie zauważali, zajęci filmowaniem krwawej jatki.

Nagle w drzwiach pojawiła się dwójka ochroniarzy. Nieznany mężczyzna, gdy tylko zorientował się, jak wygląda sytuacja, strzelił Venturze w głowę, ostatecznie kończąc jego egzystencję. Huk wystrzału wstrząsnął Kamini, która nie zauważyła wejścia mężczyzny. Chwilę potem jednak miał miejsce kolejny wybuch agresji, Seamus nie mógł znieść bełkotliwego, lecz bez dwóch zdań obraźliwego, komentarza mikrego barmana i uderzył go. Chuck padł na ziemię nie stawiając żadnego oporu. Nie miotał się, nie próbował zamortyzować upadku, w ogóle się nie ruszał. Kamini wzięła głośny wdech i wyrwała się z objęć męża, podbiegając do poszkodowanego. Ułożyła go na boku, żeby uniknąć zadławienia się napływającą do ust krwią, i zaczęła robić wyrzuty górnikowi. Próbowała się powstrzymać, ale nie lubiła nieodpowiedzialnych ludzi. Według niej, ktoś kto posiada taką siłę powinien umieć ją kontrolować, szczególnie w przypadku takich kruchych osób jak Charles. Wierzyła, że chciał dać mu tylko nauczkę, jednak mogło się to skończyć tragicznie.

Dhiraj
podbiegł z medpakiem wspomóc małżonkę nie tylko w kwestii medycznej, ale i moralizatorskiej. Już miał się odezwać, gdy ochroniarz wymierzył do Seamusa, gotów przestrzelić mu czaszkę, gdy tylko uzna to za konieczne. Górnik nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji, był jednak na tyle rozsądny, żeby nie prowokować uzbrojonego "Golasa". Psycholog, chyba tylko z chęci uspokojenia grupy, postanowił wstawić się za Gallagherem.

- Tak jak powiedział pan Seamus, nikt go nie ugryzł, po prostu słabo znosi obelgi a i sytuacja jest nerwowa. To wszystko...- Pokazał gestem na dwa ciała i kałuże krwi wokół nich.- To dla nas trudne, tak jak dla pana, a może nawet bardziej. Proszę więc nie stresować nas i opuścić broń, widok wycelowanej w człowieka luby pistoletu potrafi doprowadzić go na skraj paniki, a tego nam zdecydowanie nie trzeba.- Odczekał chwilę, badając reakcję ochroniarza i zerkając na Chucka, który wydał z siebie głośniejszy niż poprzednie bulgot.
- Są tylko dwie ugryzione osoby, pan Vinnmark siedzący w łazience, oraz moja żona.- Nie zamierzał ukrywać tego faktu, opatrunek na uchu był widoczny z bliska, a odkrycie kłamstwa przez ochroniarza prowadziłoby tylko do jednego.- Tylko ona może przygotować antidotum, jeśli uda nam się dotrzeć do laboratorium, a to nasza jedyna szansa. Wiem, że boi się pan zarażenia, ale pan i panna Sanders musicie pomóc nam się stąd wydostać.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline