Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2010, 19:38   #103
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zmierzywszy mężczyznę wzrokiem od stóp do głów, w pogardliwym geście strzepnęła nieistniejący kurz w miejscu, w którym ją dotknął.
- Nie wiem co cię to obchodzi - odparła, po czym dodała jeszcze - człowieku - z jej ust zabrzmiało to jak najplugawsza obelga. Nie miała nic do ludzi jako-takich, ale zwracanie się "po rasie" uważała za coś uwłaczającego godności. - Ale jak już chcesz wiedzieć, to miałam się spotkać tu z przyjacielem i ruszyć z nim do Cormyru. A że go nie ma, to pobędę trochę w okolicy przez kilka dni. Tyle - zakończywszy wywód spojrzała nań potupując lekko nogą w zniecierpliwieniu.
- Przyjaciela, hę? Pewnie równie elfiego, co ty paniusiu? - odparł z równą pogardą w głosie. - Widzisz, to jest porządne miasto. I nie pozwalamy jakimś leśnym dziwakom pałętać się po ulicach. Ale, uważaj, znaj moją łaskawość. Potrzebujesz spędzić kilka dni w mieście, by poczekać na "przyjaciela" to je spędzisz. W areszcie. No, chyba że tymi swoimi wąsko-dupnymi argumentami chcesz spróbować nas przekonać... - cała trójka zarechotała, a ten który to powiedział, chwycił Amarettę za ramię i spróbował szarpnąć ku sobie.

Młody bard doskonale wyczuwał napiętą atmosferę. Jego oczy powędrowały w stronę ręki zaciśniętej na ramieniu jego towarzyszki.
- Oczywiście nie szukamy kłopotów, chcieliśmy kupić kilka jabłek i nacieszyć się pogodą - David uśmiechnął się promiennie
Strażnik spojrzał na Amarettę, po czym zmierzył Davida wzrokiem.
- To porządne miasto. Nie lubimy tu takich jak ona. - wysyczał wskazując na Amarettę. - A i widzę, że gębę ma niewyparzoną.

David ściszył ton do konfidencjonalnego: - Panie władzo, proszę nie utrudniać mi życia. Dziewczyna ma ciotę od trzech dni, zrzędzi na wszystko, dziś dostałem po łbie pokalem, poszczuła mnie kotem... Eh... Ko-tem! Proszę puścić nas wolno... nie mam już na to wszystko nerwów... - David opuścił teatralnie ręce

Mężczyzna zmarszczył brwi i westchnął.
- No i po coś se taką wiedźmę brał, bracie? - mruknął uśmiechając się chytrze. - Ale wygląda na to, że ona sama zamierza się wpakować w kłopoty, bez twojej pomocy.
- Eh, to zwykłe babskie gadanie. Takie to nie wiedzą co mówią, dopiero po czasie mądrzeją i się reflektują. Puść pan nas, póki jeszcze mnie ze skóry nie obdarła - David patrzał na strażnika najbardziej niewinnym wzrokiem na jaki mógł się zdobyć
Strażnik potarł czoło ręką, myśląc nad czymś.
- No... ale nie pałętajcie się tak po ulicy. - pouczył Davida. - Zwracacie uwagę ludzi... a oni idą do nas na skargę, rozumiesz?
- Jasne jak słońce, pomyślnej służby! - David wziął za rękę Amarette i ruszył żwawym krokiem przed siebie.

Gdy znaleźli się w bezpiecznej odległości, ze zniechęceniem pokręcił głową:
- Co ty do kurwy nędzy robisz? Nie widzisz, że jesteśmy w mieście policyjnym, obserwowani z jednej strony przez zdewociałych Tormitów, a z drugiej... sama wiesz kogo?! Ostatnie czego potrzebujemy to zatargi z tym zawszonym pospólstwem! Nie żądam wiele, wystarczy odrobina instynktu samozachowawczego!
 
ObywatelGranit jest offline