Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2010, 21:53   #14
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Leia przyjrzała się z ciekawością wisiorkowi Rosalindy - Czyżby była pani szermierką Szkoły Donovan? Mój nauczyciel miał identyczny amulet.
"- Nie mam pojęcia" – chciała odpowiedzieć Rosalinda, a potem opowiedzieć o ojcu… wuju, który posługując się wojskową dyscypliną i brzozowa witką wyuczył ją szermierki. Czy był mistrzem szkoły Donovana? Kto to wie… Coś było w kobiecie, co powodowało, że człowiek miał ochotę się jej zwierzyć.
Przywołała samą siebie do porządku. „Szkolą ją w rozmowie z ludźmi, opanuj się dziewczyno!” i odpowiedziała:
- Nie wiem, jaki styl reprezentował mój nauczyciel, Pani. A wisiorek otrzymałam od przyjaciela.
Tu już nie miała pokusy opowiadania królewnie o lutowej nocy sprzed pięciu lat, atakujących ja zbirach i tajemniczym obrońcy.
Szkoła Donovana… nie wiedziała, że wisiorek ma z nią związek. A może nie? W każdym razie sprawa była warta sprawdzenia, ciągle nie podziękowała swojemu tajemniczemu wybawcy.

-------
Rosalinda skrzywiła się, patrząc jak dziewczyna zajmuje się koniem. Kobyłą. Z szacunkiem, można nawet powiedzieć – miłością. Rosalinda lubiła i ceniła zwierzęta. Jelenina najlepiej smakowała jej gotowana w winie, a kapłony pieczone w miodzie. Lubiła patrzeć na harty wyciągnięte w pogoni za zającem. Lub małe, puchate pieski kręcące się koło nóg królowej Teresy. Uwielbiała płaszcze z sobolich futer i buty z prawdziwej skóry.
Ale przywiązanie dziewczyny do tego konia budziło w niej dziwna niechęć. Było… nienaturalne, w jakiś sposób sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Z prawami natury. Tak można by traktować dziecko – a i tak matka uznawana byłaby za zbyt opiekuńczą.

--------
Kiedy Carlota okazała wszystkie swoje wdzięki siadając na krześle w męski sposób Rosalinda uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- Nie zimno Ci? – zapytała z współczuciem lustrując jej nagość. W oczach miała pobłażanie i rozbawienie, myśli jednak krążyły w zupełnie innych rejonach.
Dziewka była.. wulgarna. Rosalinda była doświadczoną kobietą – na przedwiośniu skończyła 22 lata – i znała mężczyzn na wylot. Doskonale wiedziała, ze nagość owszem, porusza męskie zmysły, ale najbardziej wtedy, kiedy jest okryta przeźroczystą koronką, albo delikatnym jedwabiem. Ze mężczyźni lubią okazywać swoją przewagę w łożu i chełpić się nią przed znajomymi, ale tym, co ich podnieca najbardziej jest samo pozyskiwanie przychylności kobiety.
Ta dziewka podawała wszystko na talerzu. „Bierzcie mnie” mówiło jej ciało. Jednak Rosalinda była niemal pewna, że kiedy ktoś wyciągnie rękę ta zostanie mu natychmiast ucięta… Chyba, ze dziewczyna sama będzie miała ochotę. Niestety – i tego też Rosalinda miała świadomość – dla niektórych mężczyzn surowe mięso było równie smakowite co pieczone przepiórki. Choć na szczęście, raczej jako przerywnik w diecie, a nie jej podstawa.
Chociaż… Rosalinda przebiegła myślą znajomych mężczyzn… byli tacy, którzy byli zainteresowani wyłącznie surową polędwicą. Ich strata.

------
Felicjan de Bourchevaux! Teraz dopiero rozpoznała tego uroczego łajdaka (historyjki o jego wybrykach poruszały serca i umysły dwórek - choc jej, oczywiście, nie ). Powinna była wcześniej skojarzyć oblicze z nazwiskiem, jak mogła zapomnieć tą całkiem miła twarz oszpeconą kretyńskim kucykiem. Pamiętała jego pokaz sztucznych ogni, zaiste imponujący, młódki na dworze sikały po nogach z zachwytu, robiąc do niego maślane oczy. Sama Rosalinda.. hmm.. rozochocona atmosferą, oszołomiona pokazem i zbytnią ilością wina tez prawie wylądowała w jego ramionach Co ją wtedy powstrzymało? Ach, ten słodki młody hrabia, tak pełen zapału i uroczy w swoim zawstydzeniu. Niestety, poza jego uroczym zakłopotaniem niewiele od niego otrzymała.
Ale od tamtego czasu wiele się zmieniło. Rosalinda zmądrzała, ograniczyła – do minimum – wino ( słaba głowa była jedna z jej nielicznych wad) i – co najważniejsze – usłyszała bardzo interesująca plotkę o naglącej potrzebie księcia Caligari z Vodacce.
Nie miała jeszcze pomysłu, jak tą płotkę wykorzystać. Uśmiechnęła się więc do Felicjana uroczo.

------
Eiseńczycy… o Kurcie Bahmaierze słyszała. O jego kunszcie szermierskim krążyły legendy. Podobno kogoś szukał.. cóż, jak każdy. Rosalinda pomyślała, że miło by było się z nim zmierzyć. Zawsze warto uczyć się od lepszych.
Dziewczyna też świetnie radziła sobie z bronią. Do tego miała niebrzydką twarz i miłą figurę. Jakby ubrać ją w zieloną suknię z ciężkiego aksamitu lekko eksponującą biust podniesiony gorsetem, rozpuścić włosy i upiąć je umiejętnie, pozwalając spłynąć łagodną fala na plecy, podkreślić oczy, zabrać ten miecz.. tak, mogła by się podobać. Pomyślała, że Carlota i Ingrid stoją na dwóch skrajnych końcach skali kobiecości. Jedna ją chowa, druga rzuca w oczy każdemu, kto chce patrzeć. A mimo to są tak do siebie podobne… Rosalinda znała takie kobiety – najczęściej były kiedyś krzywdzone przez mężczyzn. A maska eksponowania/ukrywania kobiecości była tylko sposobem ich radzenia sobie z tamtymi doświadczeniami.
Tylko czemu ta mała Eisenka tak bacznie się jej przygląda? To było niepokojące.

-----
George Ward trzymał się blisko Leili, wyraźnie ją adorując.
" – O, ten wygląda, jakby był w stanie zapewnić mi mnóstwo doznań.. "– pomyślała Rosalinda tasując wzrokiem jego sylwetkę. Nie znała jego nazwiska, żadnych plotek, nic. To było … niepokojące, Rosalinda lubiła być dobrze poinformowana. I zwykle była. bardzo o to dbała. Kiedy patrzył w jej stronę uśmiechnęła się lekko i przeciągnęła, a potem wolnym ruchem zdjęła kubrak, pozostając w samej koszuli. Udało się jej zatrzymać na sobie przez chwile jego spojrzenie.
- Gorąco tu, czuje pan? - zapytała wyginając się w bok, żeby odłożyć kubrak. Pozycja ta pozwoliła na doskonałą ekspozycję piersi, opiętych jedwabną koszulą.

--------
- Tak, moi drodzy, wygląda współczesna historia Reilanu. Rozważcie w swoim sercu, to co wam opowiedziałam, jeżeli uznacie, że możecie lub chcecie mu pomóc będę bardzo rada, jeśli nie, nasze drogi w Avalonie rozejdą się. Dobro wyspy i mojego ludu jest dla mnie najważniejsze.

Avalon! Czyli będzie miała szanse spełnić posłannictwo swojej królowej! A potem – po krótkich wakacjach u królowej Elaine, wynagrodzona odpowiednio (jak to wcześniej bywało) - powrócić na dwór. Cóż za szczęście. Rozluźniła się i rozsiadła wygodniej. Upiła niewielki łyk wina, a raczej zamoczyła usta, markując picie – dawno nie jadła, nadmiar wina nie był wskazany.
Dopiero po kilku sekundach dotarła do niej reszta wypowiedzi Leili. Reilan? Co ją obchodziło to państewko, ze swoimi niewolnikami, kauczukiem i heretykami? Co innego było ciekawe – jak królowa Elaine zareaguje na wieści o wybrykach swojej siostrzenicy… Rosalinda miała szansę być pierwszą, która przedstawi królowej opowieść o szaleństwach panny Leili…
"- List od królowej Teresy i historyjka o jej siostrzenicy, przedstawiona z pierwszej reki.. moje notowania wzrosną "– pomyślała z zadowoleniem.
Coś jednak trzeba było odpowiedzieć „królewnie”. Spojrzała na nią, z szacunkiem, troska i lekkim smutkiem malującym się w oczach.
- Głęboko poruszyła mnie Wasza opowieść Pani, i Twoja sprawa słuszną mi się wydaje. Bez wahania oddałabym Ci mój rapier, gdybym tylko miała taką moc. Niestety, jestem poddaną królowej Teresy i jej jestem winna posłuszeństwo.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline