Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2010, 02:17   #15
Sinka
 
Reputacja: 1 Sinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znanySinka wkrótce będzie znany
- Pani Eiche...to zadziwiające.. ale proszę sobie wyobrazić, że na mojej wyspie przebywa pewien jegomość o tym samym nazwisku.
Ingrid nieomal wypuściła rękojeść flamberga z dłoni; szybko oparła go o reling, niepewna wieści, które zaraz usłyszy. Jegomość. O tym samym nazwisku. Na wyspie. Której wyspie? Reilan? Dlaczego tam nie płyniemy? Dokąd płyniemy? Rój niepokojących pytań pojawił się w jej głowie, niczym wściekłe pszczoły, denerwując i nie dając spokoju. Wbiła spojrzenie w Leilę; zacisnęła pięści, by nie zasypać jej gradem owych pytań. Słuchała dalej.
- O ile mnie pamięć nie myli został jakiś czas temu wtrącony do lochu...bodajże za kradzież? - Leila pomasowała podbródek - tak, dokładnie...za kradzież.. Doprawdy nie wiem, skąd u naukowca taka potrzeba chciwości i bogactwa..
Naukowiec. Teraz Ingrid była pewna, że energiczna królewna z wyspy Reilan mówi o tym samym człowieku, którego ona szuka. Ale kradzież? To brzmiało, jak brednie. Nieprawdopodobne i niewiarygodne. Pomówienie, może pomyłka?
- Nie wiem też, co w takim razie stało się z tą dwójką dzieci, którą przywiózł do Reilanu ze sobą. Wiesz pani, coś na ten temat?
Ingrid osłupiała. Dzieci? Jej brat miał dzieci? W odpowiedzi pokręciła tylko głową - a przynajmniej tak jej się później wydawało; niewiele zapamiętała z tej chwili. Kapitan “Elizabeth” zwracała się jeszcze do innych osób; gdzieś w oddali szum fal zmieszał się z krzykiem mewy. Ktoś coś mówił...
Przytłoczona nowinami Eisenka bezmyślnie podążyła do mesy, nie zastanawiając się po co i dokąd idzie.

***

Odruchowo zabrany z pokładu miecz oparła obok krzesła; usiadła pogrążona w zadumie. Słuchała opowieści Leili nieuważnie, wychwytując co drugie słowo. Próbowała niekiedy złożyć z tych słów jakiś sens, ten jednak natychmiast jej umykał. Jej myśli galopowały niczym tabun pozbawionych jeźdźców koni; częsty widok po najcięższych bitwach - jeszcze, gdy trwała wojna. Wojna; wtedy Erich zniknął. A teraz? Pojawił się na wyspie Reilan. Z dwójką dzieci. Swoich? Czyich? Oskarżony o kradzież - niemożliwe; osadzony... Zaraz, Tiurcy?
Zaczęła przykładać więcej uwagi do słów Herrin Wornsmith. Układać plany, szacować możliwości. Bezwiednie przesuwała wzrokiem po obecnych w kajucie osobach. Herr Bachmaier, Herr de Bourchevaux, Herrin de Villon... Ingrid nawet nie zauważyła, że zatrzymała przez chwilę na niej spojrzenie . Cały czas uporczywie odsuwała od siebie fakt, który nieuchronnie wyłaniał się z opowieści Leili.
Nie mogą wrócić na wyspę. Nie teraz.
Z zamyślenia wyrwała ją dopiero świadomość, że spogląda właśnie na Georga Warda. “Ciekawe, czy to, co mówili o nim w porcie jest prawdą”, zastanowiła się. Nie była pewna, co by to dla nich - przypadkowej załogi ogromnego okrętu - znaczyło; zwłaszcza, jeśli w perspektywie mieli długi wspólny rejs. Ale nie zniży się przecież do rzucania oskarżeń na podstawie niesprawdzonych plotek.
Wtem królewna Reilanu odezwała się po chwili milczenia, której Ingrid nawet nie zauważyła.
- Tak, moi drodzy, wygląda współczesna historia Reilanu. Rozważcie w swoim sercu, to co wam opowiedziałam, jeżeli uznacie, że możecie lub chcecie mu pomóc będę bardzo rada, jeśli nie, nasze drogi w Avalonie rozejdą się. Dobro wyspy i mojego ludu jest dla mnie najważniejsze.
Eisenka nie odpowiedziała. Nie wiedziała, co powiedzieć.

***

Temat poruszyła dopiero po wyjściu z kajuty. Choć w jej głowie wciąż kłębiły się dziesiątki pytań, Ingrid uspokoiła myśli na tyle, by przynajmniej na niektóre poszukać odpowiedzi.
- Herrin Wornsmith - odezwała się, energicznym krokiem ruszając w stronę Leili. - Czy możemy porozmawiać?
Leila oczywiście się zgodziła; stały na jednym z pokładów, tuż przy relingu, za którym roztaczał się bezbrzeżny krajobraz morskich fal. Niebo było przejrzyste i nic jak dotąd nie zapowiadało ponuro przepowiedzianej przez Carlotę burzy. Kobiety rozmawiały cicho; kapitan “Elizabeth” spoglądała na Eisenkę z zainteresowaniem, ta zaś pochyliła głowę, wpatrując się przez chwilę w deski pokładu. Szybko otrząsnęła się z zadumy; jej spojrzenie padło na morze, by po kilku słowach spocząć na Leili, która oparła się o reling. Na twarzy dziedziczki Reilanu odbiła się nostalgia; potarła czoło, marszcząc brwi, nim odpowiedziała:
- Tak! Zdecydowanie tak. Miał na imię Erich. - spojrzała ze współczuciem na Ingrid. Wzmagający się niezauważenie wiatr i narastający szum fal zagłuszyły następne słowa. Dopiero niespodziewanie twardy, naznaczony uporem głos Eisenki zdołał się przez nie przebić.
- ...jeśli jest szansa, że on żyje, ja muszę płynąć na Reilan.
Chyba zdawała sobie sprawę, jak niemożliwy do wykonania w tym momencie jest to zamiar. Mimo tego - a może właśnie dlatego - w jej głos wdarł się ton nie znoszącego sprzeciwu uporu, a akcent stał się jeszcze bardziej obcy i twardy.
Leila wciąż wpatrywała się w nią ze współczuciem. Ciche słowa umykały z wiatrem; królewna potarła czoło i nawinęła w zamyśleniu niechlujny już zupełnie warkocz.
Ingrid wbiła spojrzenie w morze; intensywnie, jakby chciała dostrzec coś w oddali - inny statek, mewę szybującą w przestworzach, może jakąś zapowiedź burzy, o której wspominała Carlota? Gdy znów się odezwała, nie sposób było ją zrozumieć, nie stojąc tuż przy relingu. W oczekiwaniu na odpowiedź jasnoniebieskie oczy studiowały uważnie, wręcz oceniająco, twarz królewny.
- Ależ oczywiście, że wrócę! Nigdy w życiu nie zostawię mojego ludu - Leila uniosła głos delikatnie - Po to wypłynęłam, by wrócić ze zdwojoną siłą. Taki jest mój cel. - zacisnęła pieść - Dbaliśmy o naszą kulturę, mimo że w moich żyłach płynie krew castilijsko - avalońska, mój ojciec nigdy nie ważył się pozostawić tamtego ludu na pastwę waszych cywilizacyjnych obyczajów i wierzeń. Cenił ich autonomię, Tiurcy tego nie zrobią. Rozpleni się tam rzeź, kompletna rzeź. Nie pozwolę na to. Ale potrzeba planu, strategii i wojsk. W pojedynkę, czy z panią niczego nie zdziałamy. - przestąpiła z nogi na nogę - Dlatego jadę, a raczej płynę do Avalonu. Głęboko wierzę, że moi bogowie i ojciec - wzniosła oczy w niebo - pomogą wyzwolić Reilan.
Ingrid z powagą skinęła głową, wypowiadając kilka słów. Dziedziczka Reilanu, słysząc je, rozpromieniła się nagle. Popatrzyła przyjaźnie na Eisenkę i odruchowo ścisnęła jej rękę, odpowiadając; tak, jakby przypieczętowała tym samym jakieś wspólne przyrzeczenie.
Wtem wiatr ustał niespodziewanie, a fale uspokoiły się, tylko nieznacznie zdobiąc powierzchnię wody. W powstałej nagle ciszy wyraźnie rozbrzmiały słowa Leili:
- To naprawdę wielki cud, że tak wspaniałych ludzi udało mi się wyciągnąć prosto z morza.
 
Sinka jest offline