Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2010, 17:58   #17
Orian
 
Orian's Avatar
 
Reputacja: 1 Orian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znanyOrian wkrótce będzie znany
Odciąć końcówki nie było czym. A przecież nie odgryzie jej i nie wypluje potem jak jakiś dzikus. I jak tu należycie zapalić cygaro. A gdyby tak szybkopalny lont? Tak, to powinno zadziałać. Niezauważalnie przeszedł do problemu odpalenia kilkudziesięciu armat przez jedną osobę. Złączyć lonty po pięć, sześć może, po czym wszystkie zbiorcze poprowadzić w jeden punkt. Odpalą niemal równocześnie w jakieś ćwierć minuty. Opowieści gospodyni słuchał odruchowo, rejestrując szczegóły. Schemat był sztampowy, aż do bólu. Kraina szczęśliwości winem i miodem płynąca, najeźdźca, niewola, niedola. Prywatnie darzył ten schemat ogromną sympatią, wszak gdzie wojują, tam różne rzeczy wybuchające i amunicja szczególnie gęsto mijają się ze złotem w drodze z rąk do rąk ludzkich. Choć wspominanie o tym aktualnie byłoby grubym nietaktem. Kiwał więc głową ze współczuciem w stosownych momentach. Szczęściem nie było chyba entuzjastów natychmiastowego powrotu na Reilan, doczepienia kółek okrętowi i sprawiedliwego pogromienia tiurków ogniem dział.
Mocno spóźniona na łzawą historię Carlotta siadła obok niego. Wychodziło na to, iż jedynie ona zna się na żeglowaniu. Czyli nie było wesoło. Jej wzrok, dłużej na nim spoczywający odczytał, miał nadzieję, poprawnie. Wyciągnął kolejne cygaro, zapalił i podał kobiecie. Po czym zapalił swoje. Gdy ucichły głosy, wydmuchnął ładnie ukształtowane kółko z dymu wprost przed siebie. Tym sposobem pozyskawszy odrobinę uwagi przerwał świeżo nastałe milczenie.
- Gdy idzie o odpalenie uczciwej salwy, nie będzie wielkiego problemu. Po moich przygotowaniach dość będzie jednej osoby na pokładzie działowym. Tyle, że działa muszą być zawczasu wycelowane i umocowane. No i raczej nie uda się takiej salwy powtórzyć.
Obrócił się do Kurta.
- Panie szermierzu. Wszak nie każdy, za kogo nagrodę dają jest zaraz łajdak i oczajdusza. Buntownik czy oszust. Nierzadko oznacza tylko tyle iż człek znalazł się w konflikcie z jakimś wielmożą, nic więcej. Gdyby komu spodobało się naznaczyć cenę za Waszmości głowę nikt z tu obecnych, tuszę, nie sądziłby Pana pospiesznie.
Kolejne kółko popłynęło w powietrze. Leciutko skłonił głowę przed Leilą. Należało jej się to czy była zaślepioną patriotką, czy zręczną mówczynią, kochającą poddanych monarchinią czy wszystkim po trosze.
- Pani. Mimo iż kraj mój nie cierpiał nigdy pod butem najeźdźcy, potrafię odrobinę wczuć się w pani położenie. I współczuję serdecznie. Zaś gdy znajdziemy się w Avalonie czy innym dobrym do tego miejscu pomogę na miarę swych nader, niestety, skromnych możliwości. Tymczasem jednak funkcję kapitana sugeruję powierzyć osobie najbardziej do tego predystynowanej. Jest nią, zdaje się, madamme Rivera. Z nadzieją, że niebawem będziemy jej dziękować za szczęśliwą podróż.
- Madamme Rivera, licząc na pouczającą podróż morską, gotów jestem służyć pod panią jako szeregowy marynarz. Proszę mną dysponować stosownie do potrzeb. Póki zaś fale nie kołyszą przesadnie, przygotuję coś do jedzenia. Na miarę możliwości. Panie Ward, zechciej mi Pan pomóc.


Tak, to był on. Nie było możliwości by zapomniał kontrahenta, próbującego go naciągnąć. Jako, że inni nie mogli ich już usłyszeć, mógł mówić swobodniej.
- Gratuluję serdecznie. Z pewnością wniosłeś Pan powiew świeżości w szeregi, skostniałej nieco moim zdaniem, szlachty avalońskiej. Daruj Pan ciekawość ale wyróżniłeś się na dworze, w walce, czy tez wspomogłeś Pan królestwo poważną kwotą w potrzebie? Najwyraźniej interesa - Na chwileczkę zawiesił głos - poszły doskonale.
Powiadają, że jeśli ktoś obraził cię uśmiechem i komplementem i to tak, że ciężko byłoby strzelić go w twarz i wyzwać na ubitą ziemię, z pewnością jest monteńczykiem. Felicjan de Bourchevaux z nienagannie uprzejmym wyrazem twarzy kroił kolejne kromki chleba wynalezionego w okrętowej spiżarni.
 

Ostatnio edytowane przez Orian : 09-12-2010 o 18:15.
Orian jest offline