Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2010, 20:36   #18
Witch Elf
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
Carlota wyszła z mesy niedługo po Beatriz zaciągając cygarem od Felicjana i kierując wprost do stajni.
Już po zejściu pod pokład słychać było jakieś odgłosy rozmowy. Właściwie monologu, bo tylko jedna osoba mówiła. I głos dobiegał od strony stajni.
- Mówię ci, to musi być jakaś krewna. Ale przecież nie zapytam wprost, czy ma przypadkiem w rodzinie panicza o szarych oczach. To może być nawet jej brat. Z drugiej strony na pewno wiedziałaby, gdzie się ten łajdak podziewa. Ale to typ osoby przebiegłej i złośliwej, nie widziałaś jak podsumowała tę naszą sąsiadkę. Z taką niebezpiecznie grać w cokolwiek.
Stanęła w progu stajni spoglądając na Beatriz. Chłopka ,dobre sobie.
- Cristina Cervantez de Alvajo?- wypaliła upewniając się, że są same.
W boksie zaszurało coś prędko i po chwili wyjrzała zeń czarna głowa z dwoma warkoczami. Badawczy wzrok czujnie mierzył kobietę przez kilka sekund, po czym dziewczyna zerknęła w prawo i lewo, zapewne by upewnić się w tej samej kwestii co gość.
- Carlota Rivera..., to jednak nie wyszłaś za mąż? - oparła się o drewnianą ścianę ramieniem, zaplatając ręce pod biustem - Nikt mnie nie nazywa tak, jak wspomniałaś. Tamtej osoby już nie ma.
- Wybacz.- Lota uśmiechnęła się nieznacznie. - Wiem jak czas i niespodziewane wydarzenia potrafią zmienić wszystko.
Kobieta zbliżyła się ostrożnie, spoglądając na zaciekawioną klacz i nachyliła do Beatriz.
- Zastanawiam się dlaczego miałabym wychodzić za kogoś kto najechał mój dom. - Wykrzywiła usta nawet nie starając się pohamować ostrego tonu. - Niestety nie poszczęściło mi się na tyle by włożyć sukinsynowi nóż pod żebra. - Uniosła nieśpiesznie dłoń do chusty zaplecionej na włosach Beatriz. Rozplotła wiązanie nie czekając na przyzwolenie czy stanowczy protest. Zacisnęła palce na materiale opuszczając dłoń.
- Opuściłam miasto niespełna pięć lat temu . Zdaje się, że ty również i zapewne masz wiele do opowiedzenia. Coś zmalowała, że wyznaczono za ciebie nagrodę? Chyba zaczynam się cieszyć, że nie zginęłaś podczas ataku...- Wyszczerzyła zęby w wilczym uśmiechu spoglądając wyczekująco.
- A tam, nagroda. - zbagatelizowała mruknięciem i wyciągnęła chustkę z rąk rozmówczyni - To moje - wyjaśniła - Jak dobrze pamiętam, sąsiadko, to wszystko mi podbierałaś: najlepsze konie na jarmarku, wzory sukienek, najładniejszych mężczyzn - tu młódka wyszczerzyła zęby w uśmiechu - Chociaż to ostatnie to z wzajemnością. Ale co ty robiłaś na statku pirackim? Porwali cię dla monteńskiego okupu od stroskanego niedoszłego męża?
Carlota parsknęła szczerym śmiechem.
- Liczyłam, że pokusisz się o odrobinę szczerości. Ja byłabym gotowa ci zaufać.
Beatriz zawiązała chustkę na nowo na włosach.
- Nie mów, że nie słyszałaś. Monteńczycy wyrzucili nas z domu. Musiałam jechać do rodziny w La Pasiega. A u nich się niestety nie przelewa. Twoja kolej. Mam przeczucie, że masz mi do opowiedzenia coś o wiele ciekawszego, niż ja.
- To nie jest coś za co ląduje się z wyrysowaną facjatą na drzewie.- zmarszczyła nos rozczarowana. Panna Alvarez przekrzywiła głowę zaciekawiona, skubiąc palcami jeden z warkoczy.
- Poważnie wyznaczyli nagrodę? Dużo? - dociekała trochę z niedowierzaniem, jakby wmawiano jej iż wygrała główną gonitwę przełajową na kucyku - Chyba trochę uprzykrzyłam im życie... A co piszą na listach gończych? Za co jestem ścigana?
Nawigatorka pokręciła głową.
- Nie mam pojęcia za co ani ile. Wiem tyle co wspomniał ten zapuszkowany Eisenczyk. Beatriz do cholery... Uciekłam z miasta zostawiając majątek, kupiłam statek, najęłam ludzi i prowadzę od pięciu lat skomplikowane transakcje handlowe...- skinęła krótko starając się nadać słowom odpowiednią dozę prawdziwości, licząc że kobieta w cudowny sposób domyśli się wszystkiego. Na dodatek, mogłaby również okazać się osobą nie małostkową i nie przywiązywać zbyt wielkiej uwagi do tego, że rozmówczyni na czele bandy obdartusów zdecydowała się zakończyć życie pasażerów Piranii.

Beatriz siadła na beli siana pod boksem i pogładziła opuszkami palców końskie chrapy, buszujące w jej włosach i usiłujące pozbawić przepaski.
- I mam rozumieć, że te “skomplikowane transakcje” ściągnęły ci na głowę piracki statek? Dlaczego mam wrażenie że to śmierdzi czymś nielegalnym na milę? Zresztą... - podetknęła klaczy pod nos kawałek suchego chleba, by odczepiła się od jej głowy - Zawsze byłaś dzikusem. Nie zdziwiłabym się nawet wtedy, gdybyś wylądowała jako właścicielka domu użyteczności publicznej - zerknęła na sąsiadkę ciemnym okiem oceniająco - Przynajmniej jesteś odpasiona.
Lota otworzyła szeroko oczy, rozchylając lekko usta w wyrazie absolutnego zaskoczenia.
- Ty bezczelna suko! -kobieta sięgnęła dłońmi w okolice pasa gwałtownie, jakby spodziewała się tam zastać dwa pistolety w kaburach. Zamiast tego wetknęła kciuki za pas i zaczęła śmiać. Łapanie oddechu przychodziło z trudem, wpatrywała się w Beatriz z otwartą sympatią.
- Dobrze.... - spoważniała i wyprostowała się cofając do wyjścia. - Daj mi znać jak będziesz miała ochotę się komuś pozwierzać. - mrugnęła do niej i obróciła na pięcie znikając za framugą i machając przez ramię.
- Ale jak mnie najdzie, to przygotuj minimum trzy litry wina - usłyszała za sobą - Albo lepiej cztery! I załóż w końcu jakieś majty...

Panna Rivera postanowiła skorzystać z rady, aczkolwiek nie przed planowanym spacerem po pokładach. Była niezwykle ciekawa co można odnaleźć w ładowni. Liczyła na broń...
 
Witch Elf jest offline