Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2010, 14:40   #32
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Pierwszy wdech powietrza na powierzchni wydawał się mieć czystość górskiego, balsamicznego wietrzyku.
Mimo, iż był przesycony spalinami i wielkomiejskim syfem.
Mia zdecydowanie potrzebowała się czegoś napić, a ze względu na dość wczesną porę jedynym słusznym wyborem była kawa.
Ponowne zejście poniżej poziomu ulic, nawet jeśli była to stacja metra nie nastrajało ją zbyt dobrze, ale no cóż, na ceny rodem z Wall Street nie było jej stać, a nawet jeśli było, to nie lubiła wyrzucać pieniędzy w błoto.

Siedziała przy niewielkim okrągłym stoliczku w obu dłoniach trzymając promieniujący przyjemnym ciepłem kartonowy półlitrowy kubek wypełniony kawą. Przed nią na blacie leżał plastikowy talerzyk z babeczką ze śmietana i owocami. Wzięła ją głównie dla jej koloru. Polówki czerwonego winogrona, truskawka, kilka plasterków kiwi, cząstki pomarańczy.
Myśli rudowłosej zaś były daleko...
Daleko, w mieście pośrodku pustyni, mieści wyzwaniu, mieście drwinie.
Jej mieście.

Vegas.

Magazyn w dzielnicy przemysłowej, tam gdzie nie było blichtru, setek neonów i pieniędzy przelewających się z rąk do rąk w zastraszającym tempie.
Magazyn, a dokładnie ludzie się w nim znajdujący.
Lucyferianie.
Dzieci Światła i Ognia jak sami się nazywali.
Wierzyli, że ich patron, Niosący Światło usłyszy ich dzięki krzykom i błaganiom ofiarowanych mu ofiar.
Dewianci, jak dewianci, tak Mia wtedy uważała.
Zadanie pozornie było proste.
Mieli tam wejść, zabezpieczyć teren, wyprowadzić zatrzymanych, przesłuchać.
Ale od pierwszych minut szło źle.
Albo rozpoznanie się pomyliło, albo mieli wśród swoich ludzi kreta. Bo na tamtą chwilę żadna inna opcja dla Mii nie wchodziła w grę.

Jakimś cudem Lucyferianie wiedzieli, kto nachodzi.
I byli przygotowani.
Te poszarpane fragmenty tego co pamiętała, Mia uważała za halucynacje.
Trudno ocenić jakie substancje psychoaktywne ta sekta zażywała...
Ludzie pijący ogień...
Kobieta z dzikim wyrazem twarzy godnym hebefreniczki z upodobaniem wpatrująca się w swoją powoli zwęglającą się dłoń.
A potem potworny ból ramienia gdy ktoś lub coś wlekło ją gdzieś ciemnymi korytarzami.
Jak się okazało na zewnątrz poza magazyn.
Straszliwe wycie dochodzące ze środka i z com-linków.
Ostatnie co zapamiętała przed tym jak oberwała prętem zbrojeniowym w potylice był widok ognia jaki nagle pojawił się znikąd.
Ognia który w kilka sekund pochłonął cały budynek.
A ponoć beton nie płonie...



Tamtej nocy nie zapomni nigdy.
Tak samo jak widoku Moiry czy Franka.
Moira wydawała się być nietknięta. Podmuch gorącego powietrza wyrzucił ją z budynku. Prócz stłuczeń i siniaków była zdrowa.
Fizycznie...

To czego była świadkiem oderwało ją brutalnie od zdrowych zmysłów. I to raczej na zawsze.
Frank...zupełne przeciwieństwo. Nieodwracalne uszkodzenie rdzenia kręgowego na odcinku szyjnym.
Na zawsze przykuty do wózka inwalidzkiego, człowiek- warzywo.

To była ta 'szczęśliwa' trójka która przeżyła. Reszta dziesięcioosobowego zespołu spoczęła 6 stóp pod powierzchnią ziemi.
Ona sama w wyniku śledztwa, rehabilitacji, leczenia wylądowała w NY.

Potrząsnęła głową na siłę odrywając się od wspomnień.
Z wewnętrznej kieszeni wydobyła telefon.
O, jak miło, w nowojorskim metrze wi-fi śmiga jak miło.
Przesunęła telefon w stronę McDavella.

-Ten wiersz. To kolejna wskazówka.


Na wyświetlaczu widniał wiersz- klucz.
Miała nadzieje,że może Walter będzie w stanie go chodź trochę rozgryźć. Walka ze wspomnieniami i powracającym bólem głowy były jej zdecydowanymi przeciwnikami.

Coraz bardziej, mocniej czuła wewnętrzne rozdrażnienie.
Aż za dobrze znała to uczucie.
Pierwotna, wewnętrzna żądza, tak długo był uśpiona.
Czas zwolnić smycz...
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay

Ostatnio edytowane przez Lhianann : 10-12-2010 o 14:47.
Lhianann jest offline