Wysłuchała Carloty z uwagą i w zamyśleniu.
- Już przedstawiam sytuację. Po pierwsze uciekłam znienacka. Zanim za mną ruszyli, musieli się jeszcze zorganizować, co z pewnością zajęło im trochę czasu. Nie mieli też pojęcia, kto jest na pokładzie. Szykowali się zapewne na przynajmniej pułk żołnierzy. Po drugie uciekłam ogromnym i najszybszym statkiem na wyspie, co sprawia, że ich galery mają nikłe szanse na dogonienie nas. - założyła sobie warkocz na ramię - A co do żeglowania, znam się na tym. Liczę, że pomoże mi pani odpowiednio rozdzielić obowiązki. - uśmiechnęła się przyjaźnie do kobiety.
Kiedy odezwała się Rosalinda wraz z Felicjanem, królewna odruchowo potaknęła.
- Rozumiem. Bardzo dziękuję za jasne postawienie sprawy. Nie mam też nic przeciwko temu, by pani Rivera pomogła nam w dopłynięciu do celu naszej podróży. Kapitanem jestem tutaj ja, ale byłby to dla mnie zaszczyt, gdybyś pani - spojrzała z uznaniem na Carlotę - zechciała zostać moim pierwszym oficerem. - chciała dodać coś jeszcze, ale niespodziewanie odezwał się Eiseńczyk. Słuchała go w skupieniu podpierając ręką podbródek i marszcząc brwi głęboko zadziwiona. Była przekonana, że to właśnie on zrozumie ją z całego towarzystwa najlepiej. Nie liczyła na pomoc przypadkowo spotkanych arystokratów jak Rosalinda, czy równie nadęty Felicjan. Wydawało jej się, że to właśnie podobny do niej Kurt - człowiek o walecznym sercu - potrafi zobaczyć więcej niż czubek własnego nosa. Popatrzyła na niego z zawodem w oczach:
- Zatem pana zdaniem powinnam dziękować każdemu napadniętemu za to, że to go napadli, a nie mnie? Nie uważa waszmość, że to cokolwiek niedorzeczne? - warkocz, który spokojnie leżał na jej ramieniu odrzuciła na plecy - Jeżeli uważa pan, że nietaktem z mojej strony było prosić o pomoc w imieniu tysięcy ludzi, to niech będzie, że jestem niewychowana. A co do ugoszczenia pana na statku, to proszę mi wybaczyć, ale nie zwykłam witać przyjezdnych na okręcie. Kiedy waszmość w przyszłości zawita do mojego pałacu, ugoszczę waszmościa właściwie, zaręczam. - krew się w niej wzburzyła i gdyby nie fakt, że stanowią teraz jedną załogę, nie zawahałaby się sięgnąć po pałasz. Wzięła głębszy oddech i oparła się o oparcie nie powiedziawszy już ani słowa. |