Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2010, 18:58   #20
Eli
 
Reputacja: 1 Eli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znany
Wysłuchała Carloty z uwagą i w zamyśleniu.
- Już przedstawiam sytuację. Po pierwsze uciekłam znienacka. Zanim za mną ruszyli, musieli się jeszcze zorganizować, co z pewnością zajęło im trochę czasu. Nie mieli też pojęcia, kto jest na pokładzie. Szykowali się zapewne na przynajmniej pułk żołnierzy. Po drugie uciekłam ogromnym i najszybszym statkiem na wyspie, co sprawia, że ich galery mają nikłe szanse na dogonienie nas. - założyła sobie warkocz na ramię - A co do żeglowania, znam się na tym. Liczę, że pomoże mi pani odpowiednio rozdzielić obowiązki. - uśmiechnęła się przyjaźnie do kobiety.
Kiedy odezwała się Rosalinda wraz z Felicjanem, królewna odruchowo potaknęła.
- Rozumiem. Bardzo dziękuję za jasne postawienie sprawy. Nie mam też nic przeciwko temu, by pani Rivera pomogła nam w dopłynięciu do celu naszej podróży. Kapitanem jestem tutaj ja, ale byłby to dla mnie zaszczyt, gdybyś pani - spojrzała z uznaniem na Carlotę - zechciała zostać moim pierwszym oficerem. - chciała dodać coś jeszcze, ale niespodziewanie odezwał się Eiseńczyk. Słuchała go w skupieniu podpierając ręką podbródek i marszcząc brwi głęboko zadziwiona. Była przekonana, że to właśnie on zrozumie ją z całego towarzystwa najlepiej. Nie liczyła na pomoc przypadkowo spotkanych arystokratów jak Rosalinda, czy równie nadęty Felicjan. Wydawało jej się, że to właśnie podobny do niej Kurt - człowiek o walecznym sercu - potrafi zobaczyć więcej niż czubek własnego nosa. Popatrzyła na niego z zawodem w oczach:
- Zatem pana zdaniem powinnam dziękować każdemu napadniętemu za to, że to go napadli, a nie mnie? Nie uważa waszmość, że to cokolwiek niedorzeczne? - warkocz, który spokojnie leżał na jej ramieniu odrzuciła na plecy - Jeżeli uważa pan, że nietaktem z mojej strony było prosić o pomoc w imieniu tysięcy ludzi, to niech będzie, że jestem niewychowana. A co do ugoszczenia pana na statku, to proszę mi wybaczyć, ale nie zwykłam witać przyjezdnych na okręcie. Kiedy waszmość w przyszłości zawita do mojego pałacu, ugoszczę waszmościa właściwie, zaręczam. - krew się w niej wzburzyła i gdyby nie fakt, że stanowią teraz jedną załogę, nie zawahałaby się sięgnąć po pałasz. Wzięła głębszy oddech i oparła się o oparcie nie powiedziawszy już ani słowa.
 
Eli jest offline