Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2010, 19:38   #103
BoYos
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
- Pii! - pisk rozległ się po pokoju. Był to pokój Yuego.
- Jeszcze chwilę... - wymruczał głośno nakrywając kołdrę na twarz.
- PII! - ponowny pisk. Była to papugo-podobna ptaszyna. Miała duży dziób i była kolorowa. Zielono - niebieska. Siedziała i piszczała sobie co chwilę. Chłopak podniósł się wreszcie z łóżka i założył skarpetki. Papuga co chwile piszczała. Yue wiedział - czas się rozgrzewać.
Był poniedziałek. Nienawidził tego dnia. Znowu do szkoły.
Podniósł się i przeciągnął. Nie ma na co czekać.
-I tak do usranej śmierci. - stwierdził. Powiedział to raczej do papugi niż do siebie. Był w samych slipach. Nie lubił spać w piżamach i innych zbędnych bluzkach gdyż krępowało mu to ruchy podczas przekręcania się. Mimo tego, że był magiem był dobrze zbudowany. Nie zaniedbywał się kondycyjnie. Wiedział, że magia nigdy nie wygra sama. Walka fizyczna też go nie ominie - dlatego ćwiczył kiedy mógł.
Podszedł do klatki papuga i zabrał mu jego pojemniczek od wody. Otworzył drzwi i ruszył po korytarzu. Drugie drzwi na lewo. Łazienka. Wszystko było w nieskazitelnym porządku. Lily była w domu od 3 dni i zdążyła już wszystko ogarnąć. Był pod niemałym wrażeniem. Podszedł do umywalki i odkręcił wodę. Nalał do pojemnika wody i zakręcił kran. Spojrzał przez okno. Juz 6:30, a jeszcze ciemno. Pokręcił głową.
- I tak do usranej śmierci. - mruknął ponownie. Było to jego ostatnim mottem, które wymyślił przed pięcioma minutami. Zawinął z powrotem do pokoju by przyczepić papudze wodę. Wtedy dopiero przestała piszczeć. Rozejrzał się. Ogólnie panował nieporządek, w potocznej mowie - burdel. Lily nie zdążyła jeszcze tu zagościć. Podszedł do szafy i spojrzał za siebie. Nie było nikogo. Otworzył szafę i podniósł klapkę z dołu. Była tam skrzynka. Podniósł ją i otworzył. Były tam jego luźne spodnie od szaty i bluza. Jednak dla niego miały wielką wartość. Były jedynym ubraniem bez znaku Springwaterów. W nim czuł się jak normalny obywatel. Bez większej zwłoki przebrał się w nie i wyszedł z pokoju. Zamknął drzwi. Była cisza. Wszyscy spali. Na przeciwko jego pokoju był pokój Mizuriego, którego nie było już długi czas. Doszedł do końca korytarza i szedł po schodach. Po cichu otworzył kluczami drzwi i wyszedł. Na dworze nie było zimno, ale panował jako taki chłód. Nie czekając dłużej ruszył biegiem przed siebie.

Biegł po kolei po ulicach Neverendaaru. Zaczął od Kasty Wody. Pierwsze domy były niezwykle piękne. Niedaleko jego mieszkała Chi oraz Agnes. Do Tatilena miał kawałek. Po drodze zaczął tworzyć kulę z lodu. Nie był to jednak normalny lód. Ten był miękki. Gdy przebiegał obok domu Agnes, zamachnął się i rzucił w jej okno. Kula rozbiła się na szybie, tworząc napis : POBUDKA. Nie czekając dalej, zmierzał ku kolejnym celom. Gdy dobiegł do domu Chi, rzucił tak samo w jej okno kulę, jednak tym razem pojawił się napis : WSTAWAJ BO PRZEŚPISZ CAŁE ŻYCIE. Jego przyjaciele wiedzieli, że Yue ćwiczy. Budził ich tak dosyć często. Rzadko kiedy był w złym nastroju, wtedy zaprzestawał takich rzeczy. Biegnąc po drodze często przypominał sobie wcześniejsze lekcje, gdyż często był pytany. Wolał być jako tako zabezpieczony przed taką ewentualnością. Gdy przypomniał sobie cały wczorajszy tydzień, wbiegł w Kastę Ognia. Tatilen mieszkał w samym środku. Dobiegł do jego domu i zrobił kulę. Rzucił w okno. Nagle okno otworzyło się. Stanął w nim Tatilen, który zrobił to by przewietrzyć pokój. Jedyne co ujrzał to zbliżającą się kulę.
Trzask. Tatilen wpadł do pokoju. Słychać było gruchnięcie.
- O cholera. - powiedział Yue stając w miejscu.


***

Został oślepiony. Pierwsze co poczuł - uderzenie paniki. Jednak, krótkotrwałej. Został nauczony jak postępować w takich sytuacjach - koncentracja. W ciemnościach pojawiły się kropki. Każda z nich miała inną aurę. Większość z nich już znał. Jednak były kropki, które były nowe. Wiedział, co z nimi musi zrobić. Sięgnął po kij na plecach. Zaczął machać nim, rysując różne kręgi w powietrzu. Na końcu uderzył kijem w podłogę. W okół niego pojawiła się pajęczyna runiczna. Gdy widział to ktoś pierwszy raz, mógł zaniemówić. Można by stwierdzić, że otacza go niewidzialna kapsuła, z wyrytymi runicznymi słowami.
- Caterva Saphirae. - powiedział głośno.
Był to III krąg zaklęcia. Nie umiał go jeszcze w pełni kontrolować, ale nie chciał tym samym większej ilości rannych. Uniósł ręce do góry. Nagle zaczęły tworzyć się ptaki z lodu, które wyglądały jak prawdziwe. Gdy zrobił kilka takich, te ruszyły w stronę jego przeciwników.
 

Ostatnio edytowane przez BoYos : 11-12-2010 o 13:17.
BoYos jest offline