Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2010, 21:27   #23
Raeynah
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Obudziła się natychmiast, kiedy tylko trzonek podporucznikowego topora musnął jej ramię. Jeszcze nawet nie świtało, po co więc ich obudzono? Tej nocy planowała się wyspać możliwie jak najdłużej, skoro z samego rana mieli ruszać w dalszą podróż, toteż nie była zachwycona, kiedy obudzono ją nie podając powodu. Zwlokła się z pryczy półprzytomna. Reszta już wstała, Rudiger zdążył już opuścić namiot. Miała złe przeczucia. Przeszedł ją dreszcz, kiedy patrzyła na jego pustą pryczę. Sama nie wiedziała czemu... Prawdopodobnie to nic takiego, a drżała z powodu odczuwalnego zimna. Tego ranka było dość paskudnie. Opadająca powoli mgła pozostawiła na trawie zimne krople rosy, które osiadały na jej butach, co wzmogło kolejne fale dreszczy. Okryła się płaszczem i wyjrzała na zewnątrz. W powietrzu unosił się zapach śniadania. “Zapach”, bo tego dnia smrodem nie można było tego nazwać. Był całkiem przyjemny. Podreptała przez mokrą trawę i ustawiła się w nadzwyczaj krótkiej kolejce. Zgarnąwszy swoją porcję gulaszu usiadła na tym samym pieńku, co poprzedniego wieczora, przy dogasającym powoli ognisku. Gulasz był całkiem dobry w porównaniu do poprzednich posiłków. Po paru łyżkach czuła się najedzona. Po chwili pojawili się przy niej również kompani z “piątki”. Również wyglądali na zaspanych. Torik natomiast, który dołączył do nich po paru minutach, wyglądał, jakby tej nocy nie zmrużył oka. Pochłonąwszy trochę swojej porcji rozkazał im, niemal szeptem, by udali się po posiłku pod namiot Kapitana. Pewnie dowództwo chciało się dowiedzieć czegoś więcej na temat ataku mutantów. Przypomniała sobie o paczuszce, ale zanim zdążyła zapytać o nią Czuba ten gdzieś zniknął. Usłyszała tylko jego wrzaski gdzieś po drugiej stronie obozu.

*

Stali chwilkę pod namiotem, zanim dołączył do nich Czub. W rękach trzymał niewielką, ozdobnioną krasnoludzkimi wzorami skrzyneczkę. Musiała mieć dość ważną zawartość, bo sposób w jaki się z nią obchodził był nadzwyczaj delikatny. Wszedł do środka i kiwnął głową, żeby i oni weszli.
Coś się musiało stać” - pomyślała, no bo po co niby wzywano by ich przed oblicze dowództwa? Chyba, że chodziło o wieczorną potyczkę. Może kapitan chciał usłyszeć wszystko z pierwszej ręki?
Na rozstawionym w namiocie biurku paliło się parę świec, oświetlając wnętrze i leżącą na biurku mapę lichym światłem. Kiedy weszli, lekki powiew wiatru wywołał poruszenie się cieni na rozłożonym płótnie. “Ostermark” - odczytała, zanim mapa została zwinięta i odłożona na bok. Siedzący za biurkiem kapitan przyjrzał się im kolejno badawczym wzrokiem.
Jak na dowódcę oddziału najemników sprawiał wrażenie osoby nad wyraz honorowej, spoglądał na nich z godnością odpowiedzialnego przywódcy. Siwe pasma wśród długich do uszu włosów świadczyć mogły o wielu trudnych decyzjach, które musiał podjąć. Jasna, porządna koszula kontrastowała z jego ciemną cerą, jaką Edith rzadko spotykała.
Zapatrzona w nieruchomą postać drgnęła, kiedy odchrząknął nagle.
- Spocznij - usłyszała. Tylko... czy ona stała na baczność? - Wczoraj miał miejsce pewien incydent - zaczął z powagą. Nie spuszczał z nich wzroku, na jego czole pojawiły się dwie zmarszczki. - O ile dobrze mi się wydaje, to wasza grupka spotkała mutantów czyhających często w lasach, prawda? Zdarza się.
“Kapłana pochowano, ruszamy dalej” - tak mieli odpowiadać, gdyby kto pytał.
Kapitan zamyślił się i przez chwilę spoglądał na nich zza biurka. Wyraźnie do powiedzenia miał jeszcze coś ważnego.
- Jednak dla was nie będzie tak kolorowo. To, co tam wczoraj zaszło to mały element sprawy wielkiej wagi. I wy w tym siedzicie po uszy. A oto, dlaczego.
Wyjął zza biurka nieduży, poplamiony worek. Plamy musiały być jeszcze świeże i wilgotne, bo poprzywierał do nich piach. Kolorem przypominały plamy krwi na jej koszuli i wydawało jej się, że wciąż z nich kapie. Zmarszczyła brwi, chyba nie ciekawiła ją jego zawartość...
Kapitan rozłożył na biurku szmatę. Położył na niej głowę wyciągniętą z worka za fioletowe włosy. Bezsprzecznie należała do mutantki, którą widziała wczoraj. Skrzywiła się i spojrzała na kapitana. Wyciągnął drugą głowę, którą ułożył obok pierwszej. Zasłoniła usta dłonią. Należała do Rudigera. Jego martwe oczy, choć gapiły się ślepo w przestrzeń, zdawały się widzieć ich, stojących przed nim. Odcięta od reszty głowa była poraniona i poparzona i błyskawicznie wywołała u niej wizję walczącego o życie Rudiego. Z pewnością reszta jego ciała była w podobnym stanie... albo jeszcze gorszym...
- Uh - jęknęła. Nie znała go, ale świadomość, że jeszcze wczoraj widziała go żywego, a teraz leży gdzieś posiatkowany przyprawiała ją o ból brzucha. Zrobiło jej się słabo, musiała chwilę pooddychać. Zasłaniając usta wyszła z namiotu.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"

Ostatnio edytowane przez Raeynah : 14-12-2010 o 23:04.
Raeynah jest offline