Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2010, 20:20   #182
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Wszystko pozałatwiane, karoca służbowa gotowa. Siedzieli jeszcze w ich pokoiku. Gary zapuścił ekspres i zaraz aromat czarnego paliwa wypełnił pomieszczenie. Czekając na koniec parowego cyklu popatrzył w okno. Lało jak jasna cholera, no ale co się dziwić. Pieprzony Londyn. Podał kubek z kawą Loli i rozsiadł się znowu przy biurku. Sprzęt sprawdzony, jeszcze sporo czasu do Crushera. Miał coraz więcej wątpliwości co do tego typka. Może baron go podetkał im jako podpuchę? No, ale co zombiak robił w Sztolni? I czemu chce z nimi jeszcze gadać?
Pili kawę, a Gary wgapiał się w Lolę. Ehh szlag, pewnie kolejna umowa która pójdzie się walić. Nie widział szans, aby miał utrzymać łapy przy sobie… Najmniejszych. Cholera godzinka czasu do zabicia, zamek w drzwiach wygląda solidnie. Biurko niby nie wygodne, ale kij z tym.
Opanujże się, kurwa!
Pij kawusię, zjedz jeszcze pączka. Musisz dbać o uzupełnianie kalorii, może od tego ci się we łbie miesza. Ona sobie tam siedzi tylko, szybki numerek w biurze jest ostatnim co jej chodzi po głowie. Skup się! Crusher, baron, rytuał. Come on, Gary. Raport, kurwa przejrzyj. Zaplanuj Crushera... Co się z tobą dzieje?

Odsiecz przyszła w ostatniej chwili. Pukanie do drzwi jeszcze nie przebrzmiało, kiedy Gary wyskoczył zza biurka i otworzył drzwi. Kobieta zawahała się chwilę, ale potem, gdy zrobił jej miejsce w przejściu, weszła do środka.

- Szukam funkcjonariuszy zajmujących się morderstwem mojej siostry. Myślę, że mam cenne informacje dotyczące jej sprawy.
- Siostry? - Lola odczuła naraz przemożną ochotę pacnięcia się w czoło ciężkim przedmiotem. Czemu nie zadali sobie trudu, żeby sprawdzić rodzinę ghulicy? - Siadaj, proszę.
Kobieta spojrzała na nich, Gary nerwowo przeczesał palcami włosy, jakby dał się złapać na czymś nieprzyzwoitym. Cholera. Nieznajoma jeszcze raz obrzuciła go wzrokiem i usiadła. Wyglądała na nieco zmęczoną, makijaż nie skrywał cieni pod oczami. Może też na wystraszoną.
Gary spojrzał na kobietę, taksując ją wzrokiem.
- Jak się pani nazywa? – zgarnął z biurka czystą kartkę i przysiadł się do niej po czym zaczął zapisywać jej dane. – Pani siostra była jedną z ofiar zabójstwa na cmentarzu, tak?
Odchrząknął, gdy Ruiz spojrzała na niego ze zdziwieniem. Tak, Gary wyciągaj łeb z dupy, to już ustaliliśmy. Siostra laski która została ghulem. Skup się…
- Tak. Nazywam się Casiopeja. Wiem, strasznie durne imię, ale pretensje do moich starych. Od niedawna noszę nazwisko Toulip.
- A więc Casiopejo, wiesz coś co może nam pomóc w śledztwie? – Triskett przeszedł do rzeczy. Termin spotkania z Crusherem zbliżał się szybko
- Nie jestem pewna, ale po tym jak moja siostra poznała tego ... tego ... tego potwora, często korzystała z pewnego miejsca. Wiem, że brała tam ... wampira.
- Miejsca?
- Tak. Chodzi o domek nad Tamizą. Po babci.
- Długo się z nim widywała?
- Nie wiem, Chyba niezbyt, ale uważała że to coś wielkiego. Idiotka.
- Wiesz jak ten wampir się nazywał? Kristoff może?
- Tak. Chyba Kristian albo Kristoff.
- Gdzie dokładnie znajduje się ten domek? Możesz podać nam adres?
- Oczywiście. Elisabeth Street 125, Przy Conol Str. Taki stary dom z ogrodem nad samą rzeką.
- Mówiłaś, ze dom jest po babci. Zamieszkuje go ktoś teraz czy stoi pusty?
- Dom stoi pusty. Z tego co mi wiadomo.
- Niech zgadnę. Stare budownictwo, podpiwniczony, ogród oddziela go od ulicy? - Triskett chciał się upewnić jeszcze co zastaną na miejscu
- Tak. Był pan tam?
Światełka ostrzegawcze zaczęły się zapalać Garemu już chwilę po tym, jak kobieta zaczęła mówić. Coś tu nie grało. Namiary na kryjówkę Kristoffa? Tak z powietrza, przez zesłaną z niebios zatroskaną i pogrążoną w żałobie siostrę? Pułapka, tak ordynarna? Przecież musieli zakładać że nie pojadą tam sami tylko z połową pieprzonej armii. Triskett dumał, a Lola zabrała się za część obyczajową.
- Znałaś jej koleżanki? Te, które też umawiały się z wampirami?
- Nie. Nie przepadałam za tymi ... panienkami. Nie przepadam za nieżywymi i tymi, którzy z nimi .. hm...obcują.
- Siostra wspominała może że spotykały się w tym domu ze swoimi koleżankami i ich... chłopakami lub kimś jeszcze? Czy raczej chodziła tam sama z Kristoffem? – Gary dorzucił jeszcze chcąc ustalić czy to po prostu miłosne gniazdko tych dwojga, czy raczej meta całego gangu od rytuału.
- Robiły tam ... balangi. – najwyraźniej wahanie wynikało z zażenowania kobiety. Od początku rozmowy uważnie dobierała słowa.
- Uczestniczyłaś w którejś z nich? – Triskett spojrzał uważnie na nią.
- Nie - ton głosu o dwa cale od lodowego. Oczy wbite w Garego, tak że wiedział że była o krok od wyjścia - I wypraszam sobie takie .. insynuacje.
- Gary... - Lola skarciła Trisketta wzrokiem. - Byłyście z siostrą blisko?
- Nie bardzo.
- Mieszkałyście razem zanim wyszłaś za mąż?
- Tak. Za dziecka. Ale potem rodzice rozstali się i ja zamieszkałam z matką a ona z ojcem. Sąd tak zdecydował.
- Sama opowiadała Ci o tych schadzkach? Kontaktowałyście się?
- Tak. Spotykałyśmy się raz w tygodniu. By pogadać. Jak nam się chciało. To były bardziej udawane spotkania.
- Nie zdradzała żadnych oznak niepokoju? Nie wydawała Ci się inna niż zwykle? Opowiadała ci coś bliżej o Kristoffie?
- Była … podekscytowana. Mówiła że się zakochała i ze to nieumarły.
- Nie zwracała uwagi na twoje obiekcje?
- Puszczała moje rady koło uszu. Ale nie przychodzę by opowiadać o mojej siostrze i jej miłostkach. Przychodzę, bo chcę byście dopadli tego, kto ją zamordował, a to może pomóc. - Z damskiej torebki wyciąga kopertę. - Przysłała mi to pocztą. Doszło dzisiaj.
- Zobaczmy – Lola wyciągnęła rękę po kopertę

Zeszyt, zapisany ręcznym kobiecym pismem. Pamiętnik, podzielony na daty. Szlag, przeczytanie całości zajmie parę godzin. Przerzucili kilka stron, więcej dat, miejsc, imion. Kilka znajomych… Gdyby nie okoliczności, pamiętniczek spodobałby się Gary’emu. Większość wpisów dość dokładnie, z polotem i szczegółami opisywały „balangi” jak to ujęła Casiopeja. Przerzucili się szybko na ostatni wpis. Noc przed śmiercią. Przygotowania do wezwania demona mającego zapewnić moc, siłę, nieśmiertelność sławę. Gary pokręcił głową, no to się udało. Lola zaraz zaczęła szukać szczegółów. Udo, Hammer, Kristoff wzmianka o Mistrzu i kimś kogo Kristoff określał jako Barona. Hmm, interesujące. „Kriss mówi, że on ma niesamowite oczy. Że są ciemniejsze niż moje. Jakbyś patrzyła w otchłań. Strasznie mnie to kręci… Ciekawa jestem czy rucha tak dobrze jak Kriss. Może znów dojdzie do grupowego ssania. Było zajebiste.”
Popatrzył na Lolę ich spojrzenia się skrzyżowały. Pieprzony test profesjonalizmu. Grupowe ssanie… Pokerowa twarz Gary’ego kosztowała go bardzo wiele. Wszystkie siły w zasadzie, żeby nie zaryczeć śmiechem. Casiopeia mogłaby się już obrazić na amen.

- Dzięki, Casjopeo. Możliwe, że bardzo pomogłaś. – głos Loli nawet nie drgnął. - Siostra wspominała kiedykolwiek o Crusherze, Gabryielu lub Kantyku?
- Gabryjel. To chyba jakiś wampir. Reszty nie znam
- Załatwcie tego, kto jej to zrobił a będę wam wdzięczna. Niech wraca do piekła, skąd wypełzł.
- Niczego nie pragniemy równie mocno, wierz mi.
- Powodzenia. Mój telefon zostawiłam na bramie, jakbyście mnie jeszcze potrzebowali

- Godzina do drogi. Zerknę jeszcze czy pani Casiopeja Toulip ma u nas teczkę. – Dolores wyszła z pokoju do archiwum. Gary zaś przekręcił na centralę i zapisał numer do Franka Ivory’ego.
- Część Frank, Triskett z tej strony. Spotkaliśmy się na cmentarzu przy tych pociętych gothkach wywołujących demony, pamiętasz. Potrzebuję przysługę. Wygrzeb co się da z waszych kartotek odnośnie Casiopei Toulip – wymówił wyraźnie i głośno nazwisko – Siostra naszej ghoulicy, może figurować pod panieńskim nazwiskiem. Dzięki Frank, wiszę ci kielicha. Na wczoraj chłopie, na wczoraj. Najlepiej kserówka całych akt. Aha, Frank! Zdjęcie jej jeszcze, jak będzie. Jeszcze raz dziękuję.

***

Ruszyli powoli na spotkanie z Crusherem. Lola czytała w samochodzie pamiętnik. Spora determinacja, zważywszy na jej kłopoty z chorobą lokomocyjną. Treść jednak była ciekawa. Najwyraźniej trzy gotyki na czele z Angelą, córką pieprzonego polityka nie były niewiniątkami. Wróć, były popieprzonymi ostro w główki kultystkami demonów. Siostrzyczka zanim została ghoulicą najwyraźniej szukała czegoś więcej niż fang-bangu z wampirami. Demony, pragnienie władzy, mocy i nieśmiertelności… A została krwawa łaźnia na cmentarzu. Kurwa „Krąg wiedźm”, same się tak nazwały. Choć z drugiej strony słuchając tego co czyta Lola szybko zapomniał o współczuciu. Jezu! Wynikało z tego nawet, że zabiły w jakimś rytuale dziecko! Nic dziwnego że wróciła jako ghoul. Popieprzona do szpiku kości.
Lola czytała kolejny fragment.
„Jebana mać, ale jestem niewyspana! Wczoraj się działo. Weeeehaaa!!
Lubie te nasze kuluarowe spotkania. Krew, rytuały i ostre rypanie w tle.
O-R-G-A-Z-M! Tuziny kopulujących par, wibrująca magia rytuału, czerwone ostrze kuchennego noża i truchło kota pokrojonego jak pierdolona sałatka z pomidorów! Na samo wspomnienie znów robię się mokra. Alle-kurwa-llujah!!
Kristoff wydmuchał mnie jak szmacianą lalkę. Skurwysyn ma tyle siły i wigoru... Jak młody bóg! Napierał na mnie jak buldożer! Na pewno mi uszkodził jakieś wewnętrzne organy...Hahahaha! Może powinnam zrobić jakieś pieprzone prześwietlenie czy coś?!! Kocham ten dreszcz niepewności, kiedy nie jestem pewna czy przyjdzie orgazm czy śmierć! A może oba jednocześnie! Ale przepał!! Jeeeeeeahh! Dodaj gazu aniołku!
A później zrobiło to jeszcze kilku. Rżnęli i pili ze mnie jak z pozłacanego kubka. Krew jest święta! Krew jest źródłem życia i źródłem śmierci. Ma moc! MOC!!!!A kiedy wbijają we mnie swoje kły... Spalam się! Roztapiam! Umieram i rodzę niby feniks z popiołów! Hahahaha!! Nie wiem czy wolę mieć w sobie ich kły czy ich...”

- No dobra, starczy tego dobrego. - odchrząknął i przerwał Loli – Pani lubiła najwyraźniej mocne wrażenia…

Podjechali pod umówione miejsce. Gary zaparkował blisko przed wejściem, w razie gdyby trzeba było spieprzać. Crusher. Nie mógł rozgryźć tego gościa. Podesłany aby tracili czas? Ale po co chciał z nimi gadać jakby nic nie wiedział, mógłby powiedzieć „dziennikarzom” aby spierdalali zaraz na wstępie.
No dobra. Jeszcze trochę cierpliwości. Grzecznie, z uśmiechem. Parę pytań. O „Sztolnię”, o jej bywalców. O barona Gabryiela. O dziwne wydarzenia w mieście. O jego przeszłość i czym się zajmuje teraz, w końcu czytelników może zainteresować zombiak po przejściach. Taki „role model” dla dorastających nieżywych. Kurwa, ciekawe ile wytrzyma w tym przebraniu zestrachanego dziennikarza. Może lepiej gadanie zostawi Loli. W końcu nie w jego cycki wgapiał się zombiak tamtym razem. Grzecznie i kulturalnie Gary.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 12-12-2010 o 20:34.
Harard jest offline