Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2010, 22:30   #105
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Brzdęk tłuczonego szkła rozszedł się po starej kryjówce upadłych. Wszyscy w środku zwrócili swoje spojrzenia na dwójkę ubranych w łachmany, brudnych nieskończonych. Po raz drugi zbiła się butelka wina. Tym razem wypadła z dłoni drugiego pijaka.
-U-upadli- wybełkotał jeden i rzucił się do ucieczki ciągnąc za sobą kolegę
-Łapać ich!- wrzasnął sinoskóry materializując skrzydła

-Brać ich- wrzasnął Urizjel skacząc w bok tuż po wyjściu z groty. Davel odbiegł w drugą stronę. Bastion był staryą samotnią jakiegoś maga jeszcze sprzed czasu dzisiejszego Minas'Drill, przed tym jak Miasto Bram się wzbogaciło i rozwinęło. Znajdowały się w pobliskim lesie, na dnie wąwozu, zakryte grubym bluszczem. Niewielu o nim wiedziało. Kaguriel znalazł go całkowicie przez przypadek.

W wybiegających upadłych poleciał rój strzałek. Każda bardzo niewielka, ale bardzo zabójcza dzięki truciźnie bagiennej harpii. Cała piątka zrzuciła się na kilka porcji, bo była bardzo droga ale przy polowaniu na upadłych nie można oszczędzać. Blisko tuzin z nich naszpikował tors, szyje i twarz czarnoskrzydłej upadłej ubranej w podłużną karmazynową szatę o wielkim dekolcie, zaraz potem oszołomioną upadłą porwała rozpędzona marionetka przebijając na wylot jej lewą pierś i prawy bark długimi ostrzami które miała zamiast rąk. Chwilę potem bezwładnie padła na ziemię. Upadła spróbowała wstać starając się powstrzymać kaszel, ale w tym momencie marionteka została brutalnie wyszarpnięta z ciała Nevei'rii pozwalając krwotokowi zalać płuca

-To puła...- warknął Samael widząc naszpikowaną igłami przyjaciółkę, ale przerwał gdy dostrzegł szarżującą kukłę o wielkich tasakach zamiast dłoni. Błyskawicznie wyciągnął zza pasa topór i z okrzykiem wzniósł go do uderzenia mającego roztrzaskać w drzazgi marionetkę, jednak przerwała mu ziemia. Nagle niestabilny grunt wzniósł go o 10 cali w górę, ledwo udało mu się nie przewrócić. Zaklął siarczyście odprowadzając wzrokiem porwaną wiedźmę. Głucho stęknął czując ostrze wbite pod żebra wychodzące pod pachą z drugiej strony...


* * *

-Musisz być cierpliwy Urizjelu. Nie możesz dać się ponosić Gniewowi- Pridon Flamehowk stał nad "prawie-upadłym" siedzącym w kącie sali. Blackhearth otoczył się swymi skrzepłokrwawymi skrzydłami dysząc ciężko. Właśnie pod wpływem chwilowych emocji poważnie obraził ducha który chciał mu pomóc... bo się nad nim ulitował.
"Potrzebujesz pomocy"
Co w tym takiego strasznego? Jakim prawem Urizjel uznał to za oznakę pogardy i obelgę?! A kolejny atak szału w którym rozwalił tamten posąg? Skąd się wziął?! Czemu teraz czuł gniew do Flamehowka? Przecież wcale się nie wywyższa ponad niego! To, że nie kleknął przy nim by Urizjel nie musiał patrzeć w górę wcale nie oznacza, że wywyższa się. Z resztą nawet jeśli by to robił przecież ma prawo. Blackhearth jest prawie upadłym. Nie jest pełnoprawnym nieskończonym. Gdyby nie to "prawie" Pridon miałby obowiązek go zabić. Jak może oczekiwać traktowania jak równy z równym? Zaciskał palce i paznokcie na twarzy starając się uspokoić. Logicznie wyjaśnić, że nie powodu do wściekłości. Nagle usłyszał w myślach drwiący śmiech
-ODEJDŹ!- wrzasnął miotając się jakby chciał odskoczyć w tył zapominając, że za plecami ma ścianę -MILCZ MÓWIĘ! JESTEŚ TYLKO MIECZEM! TYLKO ORĘŻEM, MILCZ KURWA, MILCZ!!!
-Urizjelu, jesteś w świątyni!- zganił go Pridon podnosząc głos
Półupadły spuścił wzrok gdy zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Zacisnął pięści i uderzył się po głowie połykając łzy. Nie wytrzymywał. To było za dużo. Gniew wykańczał go psychicznie nieprzerwanie od kilku tygodni
-Wracaj przed ołtarz i błagaj ducha o przebaczenie. Może cię jeszcze nie skreślił.

Urizjel siedział krzyżując nogi. Przed nim, w podwójnym pentagramie leżał jego miecz. Czuł... spokój. Nie rozumiał czemu nie mógłby tak zostawić Gniewu i nie wracać do niego. Zapomnieć, nauczyć się walczyć bez uwolnienia. Flamehowk twierdził, że nie pozwoli mu uciekać przed problemem, że Urizjel musi nauczyć się panować nad Gniewem, bo żadne znaki ochronne nie są wieczne. On po prostu nie wiedział jak to jest, ale półupadły nie miał zamiaru zrażać do siebie ostatniej osoby która pokładała w nim nadzieję.

Otworzył umysł. Skupił się na uczuciach. Tak jak opowiadał Pridon. Tak jak wtedy czuł w bibliotece. Dobre duchy chcą pomagać żywym. Nie wiadomo czemu ale najczęściej wybierają tych którzy otarli się o upadek, ale jednak nie upadli. Ci którzy chcieli odpłacić za zbrodnie których dokonali. Tak, wedle tej definicji do Urizjela powinny lgnąć jak muchy do miodu. Obnażył zęby ganiąc się za to porównanie.
Świeżość wśród zgnilizny. Znowu to poczuł. Chciał się rozejrzeć, ale to byłoby głupie. Z siadu przeszedł na klęczki dotykając czołem ziemi. Przepraszał. Z głębi serca za wcześniejsze słowa. Przepraszał również, że nie może obiecać, że się to nie powtórzy, ale nie jest w stanie zaręczyć za swoją poczytalność...

Pridon przyglądał się jak skóra Urizjela pęka, a z pęknięć sączy się krew. Widział zaciśnięte pięści, obnażone zęby i grymas bólu na twarzy. Pierwsze opętanie nigdy nie jest przyjemne. Potem będzie coraz lepiej, ale teraz dał znak słudze by podszedł, a potem polecił mu pobiec po kapłana. Te rany są głębokie. W co najmniej jednej widział kość...

Skóra Blackheartha skamieniała błyskawicznie. W końcu... Po kilku tygodniach codziennej katorgi Urizjel w końcu zmusił swe ciało by się przyzwyczaiło do obecności świętego ducha. Od tego momentu był pełnoprawnym pokutnikiem.

* * *

Urizjel o kamiennych oczach rozwiną skrzydła wyrywając miecz z ziemi i ruszył w ślad za Thornheadem. Wznosząc się zobaczył wężowego zmierzającego w stronę oślepionego Ao. Warkną wznosząc "zaciśnięte w szpony" dłonie po czym je zacisnął starając się złapać ogon węża w miażdżące kleszcze
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 14-12-2010 o 21:45.
Arvelus jest offline