Cichy
Leżąc związany zastanawiał się gdzie podziała się trawa i przyjemna reszta dnia. A już było tak pięknie. Teraz został tylko denerwujący moment dezorientacji i uczucie że to jak zwykle dopiero początek czegoś bardziej bolesnego i nieprzyjemnego. W dodatku położyli go na złamanym żebrze, albo raczej rzucili go jak worek na nieodpowiedni bok. Bolało go to jak jasny skurwysyn i prawdopodobnie dlatego ocknął się w miarę szybko, a kto wie czy nie uratowało mu to właśnie życia. Chwilę trwało zorientowanie się gdzie góra, a gdzie dół, jednak kiedy opanuje się już takie podstawy łatwo jest wypatrzeć resztę i tak w oczy szybko rzucił mu się jego ekwipunek. "Ha! Kretyni nie zabezpieczyli tego nawet odrobinę, wszystko leży jak pamiątki na festynie czekające na wystarczająco sprytnego łotrzyka."
Myśl o odzyskaniu broni dodała mu siły i otuchy, dzięki czemu zdołał szybko i sprawnie doczołgać się do sprzętu. Niestety szybko i sprawnie wcale nie oznaczało bezboleśnie z powodu złamania w klatce piersiowej, ale podejrzewał iż będzie to i tak i tak mniej bolesne od śmierci, która prawdopodobnie już była mu szykowana.
Po chwili siłowania się z ostrzami zdołał ustawić wszystko tak, by sztylet nie wbił mu się w plecy, ani nie urżnął mu palca zamiast sznura, który go krępował. Niby taka prosta rzecz, a kiedy przychodzi co do czego ten pierdolony nóż zawsze się wymyka z rąk i odwraca ostrzem do chwytającego. Aż dziw, że te wszystkie palanty z opowiadań od początku do końca swojej heroicznej przygody mają wszystkie palce u rąk. We własnej dość nieporadnej wersji tego wyczynu cichy jakoś ostatecznie pozbył się więzów u rąk i z łatwością przeciął także te u nóg. Zastanawiał się czy nie obudzić Marcusa, ale lepiej chyba było najpierw się znów uzbroić. Jeden dobrze uzbrojony i broniący życia człowiek ma większe szanse niż jeden nieuzbrojony i worek kartofli tuż po obudzeniu.
W mgnieniu oka przytroczył sobie znów do pasa swój zdobyczny jak zawsze sprzęt i narzucił z powrotem płaszcz. Odszukał, prawdopodobnie swoją, sakiewkę z niewielkim łupem zabranym hersztowi bandytów przy drodze i praktycznie wyglądał jakby nigdy go nie związano i nie rozbrojono. Teraz można już było przeciąć więzy i obudzić towarzysza kopniakiem w dupsko. - Te, wyśpisz się po śmierci. Jak będziesz spać dalej, to masz nawet szansę, że policzą Ci te sny razem na jeden rachunek. |