Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2010, 13:16   #112
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Jan wracał z boru jak zwycięzca, spocony ale z triumfującym uśmiechem na ustach.
Koń ciągnął przywiązane liną trofeum. Duży, ociosany pień drzewa.
Niczym upolowanego niedźwiedzia.
Ale Jan się uśmiechał radośnie. Czy ktokolwiek widział ten uśmiech? Może podczas uczty Mildrith, gdy wypite trunki wprawiły go w stan upojenia. Ale nawet wtedy nie wydawał się tak promienny i tak naturalny. I milczący i zajęty swoją robotą.
Po przytarganiu pnia zajął się jego dokładnym okorowywaniem.

Nie miał żadnego powodu by dzielić się z kimkolwiek tym co się wydarzyło w lesie, ani tym co widział w jaskiniach.
Został sam ze swoją pracą. Pierwotnie miał zamiar szukać Samkhę, by oddać lnianą chustę w którą opakowany był poczęstunek, ale nie zauważywszy jej dał sobie spokój z tym pomysłem. Prędzej czy później nadarzy się okazja. Albo nie... Nie miało to znaczenia.
To w końcu tylko lniana chusta.

Rosiński był w dobrym humorze. Im dłużej pracował, tym bardziej sobie sprawę zdawał, że mógł tak dalej żyć. Sam. Ukryty w lesie, w domostwie wybudowanym przez samego siebie.
Nie pytał ni Tima, ni Chrisa co robili podczas, gdy jego nie było. Nie interesowało to Polaka. Każdy z nich miał wszak własne sprawy na głowie.
Nie przyszło mu też na myśl, by szukać Samkhi. Bo i po co? Ich językiem nie władał tak dobrze jak Chris, co sytuacja w lesie mu dobitnie pokazała.
Usuwając kolejne fragmenty kory zaczął rozmyślać o czymś innym. O ucieczce. Ucieczce od Tima, Chrisa, od wiedźmy Samkhi... Erlene. Od nich wszystkich. No, może od tej ostatniej, to nie.
Ale ucieczka wydawała mu się sensownym wyjściem. Jeśli ta Noituus nic nie będzie w stanie poradzić, to co Jana trzyma przy tych wszystkich ludziach?
Nadzieja? Więzy przyjaźni? Sympatia... tak, trochę sympatii do Samkhi, trochę sympatii do Tima, może nawet trochę sympatii do Chrisa. Niewiele. Więzi kruche i słabe. Nieistotne. Łatwo je zerwać. Przelew krwi między Krigar a Hirviö, mało go obchodził. Ludzie i tak się będą zabijali, zawsze się znajdzie powód.

Zrobił nacięcie w pniu i powbijawszy z grubsza ociosane kołki, zaczął rozszczepiać na pół pień drzewa. A z każdym uderzeniem obucha siekiery w kołek, coraz pewniejszy był swojej decyzji. Nic go nie trzymało z resztą. Jeśli noc nie przyniesie żadnych rozwiązań. Jeśli Noituus okaże się tym, czym sądził że jest... czyli zwykłą babą zielarą. To Jan zabierze swoje rzeczy, zostawiwszy pozostałym część amunicji i uda się w głuszę. Poszuka własnego miejsca na samotnię. I będzie szczęśliwy.
W każdym razie bardziej szczęśliwszy, niż wędrując w pogoni za ułudą, z osobami z którymi niewiele go łączy, poza pechem. Miał bowiem wrażenie, że i Samkha nie radowała się przyjmując "zaszczytną" rolę ich przewodniczki.
Rozszczepiony pień, należało jeszcze pociąć na deski. Jan to zaczął, może ktoś inny dokończy. Deski na pewno się wiedźmie przydadzą. Oczywiście, pod warunkiem, że da drewnu obeschnąć zanim je użyje.
Jan był zmęczony oraz spocony, ale i zadowolony z tej roboty i z tego dnia. Udał się do gorących źródeł, ale jedynie by się obmyć. Na kąpiel nie było czasu. No i był głodny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 13-12-2010 o 13:24.
abishai jest offline