Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2010, 14:59   #204
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gotfryd w milczeniu szedł przez ulice miasta, przy okazji rozglądając się na różne strony, w tym i, od czasu do czasu, do tyłu.
Co prawda żaden z mijających ich mieszkańców miasta nie okazywał zbytniego zainteresowania ich grupą, ale nigdy nie było wiadomo, czy ktoś nie podąża ich śladem. W końcu chodził za nimi jeden ze strażników... Kieszonkowcy również interesowali się ludźmi, chociaż z całkiem innych powodów...

Gdyby poprzednim razem wybrali się do "Bakałarza", to z pewnością mieliby o jednego człowieka więcej w drużynie i nie mieliby na głowie sprawy zemsty... Ale stało się i nie warto było myśleć o tym, co by było gdyby.
Jeśli wnętrze gospody miało świadczyć o zainteresowaniach lub przeszłości właściciela "Bakałarza", to można by pomyśleć, że ma się do czynienia z kimś, kto spędził większość życia na przemierzanie takich czy innych szlaków, często dosyć odległych. Niektóre drobiazgi zdały się Gotfrydowi znajome, inne zaś skłaniały do zastanowienia się, w jaką stronę świata skierować w przyszłości swe kroki, by zobaczyć twórców takich czy innych cudeniek. Parę groszy miał i z większą swobodą niż do tej pory mógłby zdecydować, dokąd wyruszyć.
Ale to musiało poczekać, skoro mieli przed sobą spotkanie z arcykapłanem i nie wiadomo jaką sprawę do załatwienia, a potem jeszcze czekała ich rozprawa z bandą z "Ostatniej Kropli".

Nieświadomość tego, co ich (a jego w szczególności) czeka w najbliższej przyszłości, nieco odbierała mu apetyt, ale mimo tego potrafił docenić smak tego, co pojawiło się na stole. Tyle tylko, że zjadł nieco mniej, niż miałoby to miejsce w innych, bardziej normalnych warunkach.
Płacąc swoją część rachunku wyraził uznanie dla kunsztu szefa kuchni, a potem wraz z innymi wyszedł z gospody.

O drogę do świątyni nie trzeba było się dopytywać.
Trzeba by być zalanym w trupa, by z miejsca, w jakim się znajdowali, nie zobaczyć kompleksu budowli. Z przedostaniem się przez bramę również nie mieli kłopotów. Strażnicy zapewne mieli ich rysopisy, bowiem tylko jeden z nich upewnił się, czy Martin jest Martinem i drzwi stanęły przed nimi otworem. Co z pewnością świadczyło o wadze sprawy.
Brak arcykapłana stanowił pewne rozczarowanie. Nie każdy, zajmujący taką pozycję w społeczeństwie, jak Gotfryd, miał okazję rozmawiać z taką ważną osobistością, ale... nie można było mieć, jak widać, wszystkiego.

Delektując się świetnym winem (jeszcze lepszym, niż to w gospodzie) Gotfryd przysłuchiwał się słowom, zwiastującym duże kłopoty. Jego niedowierzanie rosło, w miarę rozwoju opowieści. Wzrastała również chęć zadawania pytań. Z tym jednak powstrzymał się aż do końca relacji. Wtedy powiedział:
- To chyba zbyt poważna sprawa, by powierzać to tak nielicznej drużynie, jak nasza? Wszak starczy raz czy drugi spotkać paru zwierzoludzi i nie będzie już nikogo, kto mógłby kontynuować naszą misję. Wszak Drakwald, jak wszyscy wiedzą, pełen jest różnego plugastwa. Czy możemy dostać jakąś pomoc, która nie będzie się wyrażać ilością zbrojnych? Przydałyby się choćby dobre wierzchowce, które skróciłyby czas potrzebny na dotarcie tam. W dodatku ojciec Odo ma być naszym przewodnikiem, a to znaczy, że tylko on zna drogę. Jak znajdziemy artefakt, jeśli jemu coś się stanie?
- Kolejna sprawa... Czy opis tego artefaktu komuś coś mówi? Czy w kronikach świątyni nie ma żadnych zapisów na ten temat?
- I jeszcze jedno. Czy istnieje jakaś metoda, która nas zabezpieczyłaby przed bezpośrednim wpływem płynącego z artefaktu zła? W swej wizji nawet ojciec Odo nie mógł sobie z nim poradzić.

Czekając na odpowiedź dolał sobie wina.
Kapłan przez chwilę się namyślał.
- Oczywiście jesteśmy skłonni dostarczyć wszystko co zdołamy by uczynić waszą misję bezpieczniejszą i pewniejszą sukcesu. Arcykapłan uważa, że mała grupa ma większą szanse na ominięcie niebezpieczeństw i dotarcie do kurhanu na czas.
- Nasi uczeni sprawdzają wszelkie dostępne nam księgi od momentu usłyszenia tej wizji, ale niestety na razie udało nam się dowiedzieć niczego. Jeden z braci doszedł do wniosku, że kurhan mógł powstać około 200 lat temu za czasów Magnusa Pobożnego w czasie wielkiej bitwy u podnóży Middenheim i należy do którego z wodzów Chaosu, ale nie jesteśmy w stanie tego potwierdzić.
-Jak już mówiłem, nie mamy żadnej wiedzy na temat artefaktu, także nie możemy przewidzieć jakie może mieć na was wpływ. Przypuszczam jednak, że nie będzie to nic potężnego. Modlitwy i silna wola powinny uchronić was przed złem.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 19-12-2010 o 14:59.
Kerm jest offline