Konrad Metzger
- Rozwiązać go i niech ktoś mu da miecz.
Jeden ze strażników rozciął więzy, drugi z niejakim żalem wydobył z juków miech Metzgera i rzucił mu go. Też złapał go zręcznie i wysunął z pochwy oglądając ostrze czy aby ktoś nie wyszczerbił. Schował go równie zręcznie jak wyjął i przypasał miecz.
- Czy już jednie pan jest gotów? – zagadnął sierżant.
Ignorując drwinę Metzger rozejrzał się i rzekł:
- Na początek proponowałbym się schować, może być i tam. – Wskazał grupę drzew oddaloną jakiś kilometr od umówionego miejsca. – Bo choćbym był nadwornym aktorem i samego cesarza Kitaju to ni chuja nie wmówię im, że ci tam strażnicy konie ze stajni wzięli na przewietrzenie. - Jebnąć mu sierżancie? – zaoferował się kapral. - Morda w kubeł, chować konie. A ty mów gdzie macie się spotkać.
- Niedaleko, na rozstaju. Ale teraz nijak nie podejdziecie. Za widno. Zresztą wszyscyśmy się rozproszyli. Jak który zobaczy straż to da nogę. Tedy ja pójdę i…
- Łohoho, czekaj no. Pójdziesz, ale nie sam. Ty i ty idziecie z nim.
- Niech chociaż zdejmą te łachy, toć zastrzelą nas zanim podejdziemy.
Sierżant rozważył chwilę czy jest gotów na to ryzyko, w końcu rzekł: - Zwalajcie kapoty i pilnujcie go, bo jak wam umknie to wam palik w dupę wetknę. Nie zastrugany! A ty…
- A ja panu pomogę sierżancie – obiecał Metzger wchodząc mu w słowo.
- A ty… się kurwa zamknij. Ruszać dupy. Jak się wcześniej pojawią to dajcie znać, jak się ściemni to podejdziemy wszyscy. - A ja pogram w kapcioszki z druhami i popijemy, o… dajcie no trochę gorzałki żebym miał ich czym…
- Kurwa, nie zdzierżę, a może szyneczki wędzonej, albo kiełbaski przysłać?
- Bez przesady, mogliby coś zwąchać. – odparł bez uśmiechu Metzger choć w środku śmiał się od ucha do ucha. - Sierżancie, pijanych łatwiej… - mruknął kapral. - Dobra, daj mu gorzały.
Zarzuciwszy na ramie bukłak skinął głową i ruszył w kierunku miejsca spotkania.
Oczywiście nie miał zamiaru zdradzać kompanów. Rzecz jasna nie miał zaufania do wymiaru sprawiedliwości i do obiecanej mu amnestii. Przy pierwszej okazji chciał pozbyć się strażników, definitywnie rzecz jasna, i dać znać reszcie. |