Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2010, 16:28   #27
Wredotta
 
Wredotta's Avatar
 
Reputacja: 1 Wredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znany
-Cholera jasna!-krzyknęłam, starając się ogarnąć jakoś swoje emocje w związku z tym co się właśnie przed chwilą stało.
Skup się, nakazałam sobie w myślach, nie daj się zwariować zakichana histeryczko.
Schowałam bezmyślnie broń do kieszeni, wzięłam głęboki wdech i podążyłam za resztą facetów, którzy wydali się dosyć spokojni. Pogrzebałam w kieszeni i wyjęłam czerwone Marlboro oraz zapalniczkę. Trzęsącymi się dłońmi odpaliłam papieros. Znajomy smak dymu, uspokoił mnie nieco. Na pewno mogłam już rozejrzeć się po korytarzu. W końcu poszłam za przykładem innych i poprzeglądałam szafki. Było w nich wszystko co mogło się znaleźć w wyposażeniu nastolatków: gumki, papierosy, prawdopodobnie jakieś prochy, kasa i wiele innych. Nagle z dołu do moich uszu dobiegły naprawdę niepokojące odgłosy. Instynktownie, choć głupio, zbiegłam na dół. Na szczęście było już po akcji. Mała dziewczynka skąpana w krwi leżała u stóp grupki facetów. Znajomych na szczęście. Usłyszałam dialog dość pana Granta i podejrzanie wyglądającego harleyowca. Niespodziewanie zabrałam głos.
-A na pewno wydostaniemy się stąd całą grupą bezpiecznie? To raz, a dwa nie wszyscy z nas posiadają broń w domach, a jeszcze niektórzy nie umieją się ją nawet posługiwać. Weźcie to pod uwagę.
Poczułam pistolet ciążący mi w kieszeni.
Grant uspokoił mnie i zadał mi pytanie dotyczące kogoś, o kimś zdaje się zapomniałam. O moich rodzicach. Niemalże zaśmiałam się nerwowo.
-Moi rodzice są w tej chwili w Japonii, dokładniej w Osace, gdzie knot wie, jaka jest tam teraz sytuacja…- palnęłam się w czoło, dziwiąc się swojej głupocie. Pogmerałam szybko w kieszeni, wyjęłam telefon komórkowy i zadzwoniłam do moich kochanych staruszków.
-Ohayo!- powitała mnie poczta mamy, niemal w tej samej chwili się rozłączyłam.
-Cholera- przeklęłam do towarzyszów- Nikt nie odbiera.
Sfrustrowana, ledwo co usłyszałam pocieszenie harley owca. Kiwałam w roztargnieniu głową ledwo słuchając rozmowy do której niespodziewanie dołączył się koleś w okularach, który bardzo przytomnie przypomniał nam o zagrożeniu zbliżającym się do wejścia głównego.
-Ok- po raz kolejny zabrałam głos- sądzę, że najlepszym wyjściem będzie natychmiastowa ucieczka do samochodów. Innego wyjścia chyba w tej chwili nie mamy…- skierowałam smutno wzrok ku hordzie zombiaków.
Chyba wszystko zostało już postanowione. Podążając śladem innych, zaufałam zapewnieniom pana Granta.
-Cholera, nigdy nie pomyślałam, że kiedyś będę zmuszona odpierdalać takie wariacje- mruknęłam pod nosem.
 
__________________
"Już, już, bo nie będzie gier wideo..."

Ostatnio edytowane przez Wredotta : 13-12-2010 o 21:58.
Wredotta jest offline